Czasy Arniego, to były złote lata kultyrystyki. Kolesie ćwiczyli dwa razy dziennie, jedli ile tylko mogli i nie koniecznie było to jedzenie, które dziś określane jest miane "kulturystycznego" i brali takie dawki koksu, że dzisiejsi koksiarze z osiedli mogliby ich zawstydzić. Dzisiejsza kulturystka to ogromne dawki koksu, a oglądając filmiki prosów, to może z 6 ćwiczy ciężko, a reszta to chyba sama nie wie co robi na ten siłowni. Najlepszy był Flex Wheeler, koleś miał dwóch murzynów, jeden od noszenia ręcznika, a drugi od zakładania/zdejmowania ciężarów. Fakt, sylwetkę miał niesamowitą, ale wszyscy wiedzą jak skończył. Podobno z Levronem tylko prześcigali się, który weźmie większe dawki. Dzisiejsze czasy, to też synthol, który jest wstrzykiwany przez wszystkich, Oczywiście są to dawki minimalne, ale na tym poziomie nie można sobie pozwolić, aby lewy bark nieco odbiegał od prawego. Głownie przez Colemana i Doriana kulturystyka jest teraz w tym miejscu, mimo to mam do nich szacunek, bo ich treningi to było prawdziwe piekło. Na szczęście powoli wraca się do wąskich talii i odpowiednich proporcji (Shawn Rhoden).
Mistrzowskie sylwetki.