-
Postów
2 550 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez smoo
-
W ten weekend Evo W końcu jakiś hype turniej, liczę że Arslan rozyebie wszystkich znowu. No i pewnie announcement T8.
-
Teorie są zasadniczo dwie na ten moment:
-
House of Ashes skończone. Bardzo mi się podobało, bardzo solidna pozycja. Jest to najdłuższa jak dotąd odsłon antologii. Najmocniejszym punktem programu są postaci i ich relacje, autentycznie można się do niech przywiązać i śledzić ich losy z zaangażowaniem (Salim kradnie show). Historia początkowo wydaje się być taka sobie, ale im dalej w las tym lepiej. Ciężko napisać o niej cokolwiek, nie rzucając grubych spoilerów, ale fani kina akcji/sci fi z przełom lat 80 i 90 powinni być zadowoleni. Oprócz aspektów związanych ze "złem", z którym nasi bohaterowie się mierzą, mamy tutaj fajną historię nawiązywania braterskiej, męskiej więzi w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Wypadło to na prawdę dobrze. QTE w tej części są trudne (grałem na średnim poziomie trudności), głównie dlatego że oznaczenia są mało czytelne, pojawiają się z nienacka w różnych miejscach na ekranie i mają bardzo małe okienko na reakcję. Jest to jednak zabieg celowy, by podbić stawkę w grze i żeby pierwsze przejście nie było zbyt pozytywne. Oceniając trylogię całościowo, najsłabiej jak dla mnie wypadło Little Hope, głównie z uwagi na chaotyczne przedstawienie fabuły, która prowadzona była bez jakiegoś konkretnego celu. HoA > MoM > LH, tak to widzę. Ciężko będzie się powstrzymać przed zakupem Devil in me w okolicach premiery. Dobrze, że jest jeszcze the Quarry które niebawem powinno zacząć latać w dobrej monecie. Żeby było jasne, to wciąż jest interaktywny film plus symulator chodzenia, ale wykonany bardzo solidnie i oferujący różnorodne doznania w zależności od dokonanych wyborów (przejrzałem listę trofek do zrobienia i niektóre zdradzają na prawdę grube eventy, które u mnie nie wystąpiły). Na koniec dobre podsumowanie, bez spoilerów
-
Potwierdzam, Graveyard Keeper bardzo spoko, pisałem o nim właśnie w temacie Platinum Club.
-
Jedynka jest tylko na xboxie i nie wiem jak działa, więc się nie wypowiem ale zapewne najlepiej grać na PC. Dwójka jest na PS3 i działa w miarę dobrze, przynajmniej ja nie miałem większych problemów (może raz mi sie scrashowała). Podobnie, jeśli masz możliwość graj na PC. Trójka jest w wersji enhanced na PS4 więc tu już nie powinno być problemów (była też w plusie na PS3 i ja tę wersję ogrywałem, momentami potrafi przyciąć ale da się spokojnie grać). Grać sens jak najbardziej jeśli spodobał CI się Elex, bo to sporo lepsze gry (zwłaszcza 1 i 2, 3 kwestia gustu). Przy okazji polecam kanał YT poświęcony grom od Piranii, sporo ciekawych analiz poszczególnych gier, ich porównań, ocena ewolucji serii itd.
-
Ale podręcili w HoA poziom trudności QTE, jestem gdzieś w połowie gry i spokojnie 50%+ failuje. W Little Hope było banalnie przez podpowiedzi i kolorowe ikony. Ten twist w HoA pod koniec gry Uwielbiam takie klimaty.
-
Ja lecę właśnie House of Ashes i jest jedna rzecz, która zaczęła mnie w tych grach uwierać. Mianowicie niesamowity Ja wiem, że to może być ukłon w stronę czegoś w stylu American Horror Story, ale zabija to strasznie immersję - ja jestem niestety wrażliwy na takie rzeczy. No i realnie, jest to z pewnością podydkowane małym budżetem. Szczególnie boli to tuż po ograniu Little Hope, gdzie w/w zjawisko miało uzasadnienie fabularne i było poniekąd osią intrygi.
-
-
MoM nie dostał, chodzi zdaje się w betonowych 30fps na PS5. Na PS4 trochę się potrafi zadławić. Little Hope ma unlock na 60fps, a House of Ashes ma oddzielną wersję na PS4 i 5 (free upgrade) z osobnymi listami trofek.
-
Nie prześpijcie Little Nightmares, kozak produkcja.
-
Wiadomo, że kupsko robi masakryczne szkody, ale owady też pozostawione na łużej przeżrą lakier, wszak to kwaśny odczyn.
-
Generalnie nie możesz dopuścić by to poleżało na lakierze dłużej niż kilka godzin. Po trasie jedź na myjnię ręczną, zaaplikuj np https://allegro.pl/listing?string=allegrini gogo&strategy=NO_FALLBACK&order=p a potem spłucz wodą demineralizowaną, delikatnie przetrzyj mikrofibrą. Posiadanie powłoki pomoże w usunięciu, ale to cholerstwo potrafi przeżreć wszystko jeśli poleży trochę na lakierze.
-
Leisure Suit Larry: Wet Dreams Don't Dry Ocena gry: 8/10 Trudność platyny: 2/10 Fun platynowania: 9/10 W końcu doczekaliśmy się kolejnej odsłony kultowej serii o "podstarzałym", szowinistycznym podrywaczu. Czy tego typu gra może się obronić w dzisiejszych zlegebetowanych czasach, w dodatku będąc tworzoną przez niemieckie studio? A owszem. Gra to bardzo przyjemny point and click w staroszkolnym stylu. Gameplay został nieco przystosowany do dzisiejszych standardów, to znaczy nie trzeba już przeczesywać plansz z lupą przy ekranie piksel po pikselu, by podnieść jakiś przedmiot niezbędny by ruszyć dalej - możemy sobie po prostu podświetlić wszystkie interaktywne obiekty na ekranie (z pewnymi wyjątkami - easter eggami do trofek), co jest ogromnym plusem. Zagadki są często abstrakcyjne, ale logiczne, wszystkiego można się samemu spokojnie domyśleć z kontekstu rozmów czy świata przedstawionego. No, ale przejdźmy do sedna, czyli humoru i poprawności politycznej. Otóż humor jak najbardziej jest, na całkiem przyzwoitym poziomie. Oczywiście stonowano go w porównaniu do tego co było w latach 90, lecz wciąż momentami jest jechanie po bandzie. Gra traktuje o tym, jak wyjęty żywcem z lat 80 Larry budzi się w czasach współczesnych, zdominowanych przez social media i wszystkie nasze dzisiejsze dziwactwa, kompletnie się w nim nie odnajdując. Idealna tematyka dla starszych graczy, którzy mogą się do tego odnieść. Dostaje się tutaj korporacjom, konkretnie Apple (w grze jest to Prune, czyli śliwa), smartfonom, instagramowi, Tinderowi, weganom i wielu innym dziwactwom dzisiejszego świata, za co ogromny plus dla autorów. Jeśli chodzi o strefę erotyki, mamy tu nawet odnisienie do furasów i innych dewiantów, pojawił się też obowiązkowy wątek homoseksualizmu, z którym związana jest nawet trofka , ale pozatym wszystko podane jest z jajem i nie narzuca nam żadnych ideologii, jest strawnie i zabawnie. Niestety, nie uświadczymy tutaj ni krzty nagości. W Larrym 7 mieliśmy wstawki praktycznie zachaczające o soft porno, tutaj nie zobaczymy golizny prawie wcale. Max na co możemy liczyć to jakiś sideboob i liżące się laseczki. A laseczki w grze są naprawdę fajne :). Ogólnie wszystkie postaci są spoko, fajnie zdubbingowane i narysowane (Larremu głos podkłada wciąż świetny Jan Rabson). Dostaliśmy też bardzo dobre spolszczenie, choć bez dubbingu i oczywiście nie umywa się do kultowego Larrego 7, którego nic nigdy nie przebije. W tle przygrywa bardzo przyjemna muzyczka, która nie drażni nawet po dłuższym czasie. Jedyne zastrzeżenia jak chodzi o oprawę można mieć do bardzo oszczędnych animacji. Gdyby włożono tutaj trochę więcej pracy, całość sprawiała by wrażenie o wiele bardziej budżetowej produkcji. Szkoda. O trofkach nie ma się co rozpisywać, wystarczy ukończyć grę, mając na oku kilka pomijalnych trofek, wystarczy robić oddzielne save co jakiś czas by w razie czego móc wrócić i zrobić co trzeba, Świetna gra na relaks i rozkminę. Niestety, żyjemy w pojebanych czasach gdzie na ekranach bez problemu pokazuje się brutalność, tortury i ostre gore, ale pokazanie zdrowego kobiecego ciała powoduje oburzenie i shitstorm, aż chce się zacytować klasyka z Seksmisji. Czekam na okazję na część drugą tej gry, jest na prawdę spoko i z czystm sumieniem polecam. Graveyard Keeper Ocena gry: 7/10 Trudność platyny i 100%: 3/10 Fun platynowania: 4/10 Fun 100%: 4/10 Tę grę skończyłem już dość dawno, tuż po rozpoczęciu pandemicznych lockdownów - jest to idealny tytuł do klikania sobie na 2 monitorze podczas home office. Gra to wariacja na temat Stardew Valley - z tą różnicą, że mamy tutaj opowiedzianą historię podzieloną na rozdziały/questy, a grę można ukończyć. Wcielamy się w rolę typka który w niejasnych okolicznościach przenosi się setki lat wstecz i zmuszony jest zostać miejscowym grabarzem, a następnie rozwikłać tajemnicę tego co się wydarzyło i jak powrócić do domu. Gra jest dość naładowana czarnym humorem, wszak tutaj oprócz rozwoju naszego cmentarza, pielęgnowania ogródka i tym podobnych farm-simowych czynności, musimy "zająć się" zwłokami które co jakiś czas trafiają na cmentarz, a pełnią tutaj rolę nieocenionego źródła surowców do craftingu, alchemii a nawet... gotowania. Musimy odprawiać niedzielną mszę prawiąc banały i zbierając datki od wiernych (odpowiednio wyposażając nasz kościółek), dać w łapę proboszczowi by przymykał oko na nasze niecne uczynki, a w wolnych chwilach pomagamy lokalnym mieszkańcom z ich codziennymi sprawami, przy okazji odkrywając nierzadko ich mroczniejsze oblicze. Gra jest bardzo przyjemna, ale od razu ostrzegam, że jeśli myślimy o platynie to warto od razu zainwestować w DLC Breakind Dead, które umożliwia nam ożywianie zombi pełniących rolę pomocników, dzięki którym możemy tworzyć łańcuchy prudukcyjne i automatyzować większość czynności, które w przeciwnym wypadku wiązały by się z niemiłosiernym grindem. Ograłem też DLC Stranger Sins, dodające nam do naszej dyspozycji miejscową karczmę, którą musimy przywrócić do jej dawnej świetności. Niedawno ukazał się też nowy dodatek Game of Crone, którego jeszcze nie mam, ale planuję kupić na jakiejś sensownej promce, by powrócić do 100%. Na PC jest już zapowiedzianych więcej dodatków, ale na konsole wyjdę pewnie z dużym opóźnieniem. Polecam grę, plusem jest to że jest często na dobrych promkach, a obecnie również za free jeśli ktoś ma rozszerzonego Plusa. W razie pytań służę pomocą
-
W samej grze masz sporo dowodów na to: - Cloud posiadający wizje scen z OG - śmierci Aerith, tego jak ją "stracił na zawsze gdy odchodziła do Sleeping Forest (tam gdzie łza mu cieknie po policzku), ich pierwsze spotkanie w Remake na Loveless Street zostało opisane w Ultimanii gdzie potwierdzono że Cloud rozpoznał Aerith (mimo że to ich pierwsze spotkanie w tym timeline), w tle leci motyw muzyczny z Advent Children (finding Promised Land, odsyłam do końcówki OG). - Sen Clouda w ch.14 gdzie odwiedza go Aerith z OG, dziękując mu za wszystko co przeżyli razem w OG i ostrzegając, by się w niej nie zakochał aby oszczedzić mu cierpienia. - w końcówce podczas walki z Arbiterem drużyna ma wizję zakończenia OG, które Red komentuje jako "to jest wizja przyszłości która nastapi jesli dzisiaj zawiedziemy". - cała oś fabularna tzn Aerith vs Sephiroth manipulujacy Lifesteamem by wpłynąć na historię wywodzi się juz z książki z "On the way to a smile: Final fantasy VII" z 2009 roku - we wszystkich grach posiadających cameo Clouda od czasów 1997 roku, począwszy od FF Tactics, KH, Dissidi a skończywszy na mobilnym Mobius przewija się w kółko ten sam motyw: Cloud poszukujący Promised Land i sposobu by pokonać raz na zawsze Sephirotha i zjednoczyć się z Aerith. Mobius to dosłownie prolog do Remake Jeśli chodzi o oficjalne potwierdzenie od SE w Ultimanii to muszę poszukać, bo szczerze nie pamiętam.
- 1 945 odpowiedzi
-
Remake nie do końca to robi. Różnica jest zasadnicza: Remake nie ingeruje w to co się stało w FFVII w 1997, CC i reszcie kompilacji. To wszystko się wydarzyło, teraz mamy historię która dzieje się po tamtych wydarzeniach, w alternatywnym uniwersum czy tam linii czasowej. To co zrobi (mam nadzieję) Rebirth to kontynuacja trendu z Remake, czyli "cherry picking" tego co w kompilacji FFVII było najlepsze (95% gry to czyste FFVII wzbogacone o character development), np z CC zaczerpnięto motyw Kunsela ale wyrzucono np. flower wagon od Zacka czy wstążkę Aeirth od Zacka, prawdopodobnie zmieniono też motyw śmierci Zacka. Zapobieżono też nastąpieniu historii z AC. Niedawno KItase w wywiadzie powiedział, że DoC też nie planują uwzględniać. Pożyjemy zobaczymy. Ja to widzę tak, że autorzy klepnęli się w pierś i stwierdzili "wiemy, że kompilacja to było goovno obesrane i tego nie da się już naprawić, spróbujmy opowiedzieć to na nowo". Mam nadzieję, że tak bedzie. Zgadzam się z Tobą odnośnie końcówki Remake, można było to zrobić w mniej kontrowersyjny sposób, zamiast wielkiego Kingdomowego gluta dać coś bardziej stonowanego, ale musieli jakos "epicko" zakończyć tę część, a skoro już mamy ten motyw "destiny" z głowy, to więcej tego typu rzeczy się nie spodziewam już.
- 1 945 odpowiedzi
-
No jeśli dla kogoś retcony i sensowna ciągłość przyczynowo-skutkowa, nie ma większego znaczenia to dalsza dyskusja nie ma sensu. Szczególnie, gdy prequel zmienia rzeczy które były już opowiedziane 10 lat wcześniej. To jak napluć fanom orginału na mordę. A FFVII to więcej niż tylko gra z PS1, jest jeszcze kilka książek i noveli które były wydawane na długo zanim CC w ogóle powstało.
- 1 945 odpowiedzi
-
Najgorsze co CC robi (poza retconami) to właśnie kompletne zmienienie charakterów postaci, szczególnie Aerith która jest kompletnie out of character w stosunku do swoich charakteryzacji w każdym innym dziele kompilacji. Z zadziornej, cwanej, doświadczonej życiem dziewczyny zrobili z niej sierote która nie potrafiłaby zawiązać butów gdyby nie Zack. W ogóle całą jej relację z Zackiem kompletnie zmieniono - według Dismantled i OG poznali się gdy Aerith sprzedawała kwiaty w slumsach (konkretnie w Evergreen Parku czyli tam, gdzie mają swoją pierwszą randkę z Cloudem) i ledwo się znali na przestrzeni lat, podczas gdy w CC geniusz Tabata (który niewiele wiedział o FF7 i ogólnie o tej serii, co jak wiemy skończyło się katastrofą dla kilku gier z tej serii, chociażby FFXV, XIIIvs, Type-0) wymyślił żeby to spuścić w kiblu i zrobili kopiuj-wklej wszystkich ikonicznych momentów które mieli Cloud i Aerith, takich jak poznani się przez wlot przez dach do kościoła. Generalnie wszystko w świecie FFVII nagle wiązało się z Zackiem (postacią, która w oryginale była dodana na ostatnią chwilę jako plot device wyjaśniający kryzys tożsamościowy Clouda i będący ogniwem które połączyło go z kwiaciarką). Swoją kokardę którą pierwotnie dostała od umierającej matki oczywiście tym razem dostałą od Zacka. Kazał jej też ubierać się na różowo. Ja pyerdole. Nawet Yuffie nie byłaby sobą gdyby nie Zack. 7th heaven? Zack to wymyślił przecież. Clowniesta. Zack Fantasy 7 ReZackening. Największy disservice zrobiono natomiast Cloudowi, degradując jego rolę z głównego bohatera FFVII do zastępstwa dla Zacka. Jego charakter też został zmasakrowany w CC, gdzie pokazano go jako wesołego typka bez większej głębi, podczas gdy na tym etapie życia (po wstąpieniu do Shinry) był zamkniętym w sobie, ambitnym chłopakiem udręczonym ciężkim dzieciństwem gdzie od małego był odrzutkiem. No i ta końcówka. Gadka Zacka czyniąca z Clouda takiego przydupasa,-naśladowcę wspaniałego, czarnowłosego klauna, jakieś pierdolenie o zostaniu jego "legacy" i kontynuowaniu jego dzieła, podczas gdy w japońskiej wersji szło to "trochę" inaczej (poniżej tłumaczenie z japońskiego od native speakerki): Angielski lokalizator był pijany jak to tłumaczył, co skutkuje mega toksyczną postawą części zachodniego fandomu wychowanego na CC. Przypominam, że "motywacją" Zacka w CC jest bycię pożytecznym idiotą będącym kompletnie ślepym na zło które czyni Shinra wszystkim na około, aby tylko zostać bohaterem. Na szczęści, potem wyjebali Tabate z SE. Jest tego sporo więcej, ale nie wiem czy kogoś tutaj to zainteresuje. Jak już wspomniałem wyżej, za CC odpowiadał Tabata (director), Nojima był co-writerem który dołączył później, gdy niektóre elemetny fabularne zostały już zadecydowane (np relacja Zack-Aerith, tzn jej retcony z dupy). Nawet nie chce mi się pisać o core "fabuły" CC, czyli Gackcie, Angealu zamieniającym się w sfinksa, kompletnym retconie wydarzeń w Nibelheim, czy próbowaniu wybielenia Sephirotha. Generalnie, jak zapewne wiecie - legendarnych marek nie powinno się ruszać po wielu latach w celu dojenia kasy (a w szczególności zlecając to innym ludziom), bo kończy się to w 99% przypadków katastrofalnie (w przemyśle filmowym przykładów jest na pęczki). Jest to jedna z rzeczy która podoba mi się w Remake, że oryginalna ekipa (Kitase, Nojima, Nomura) próbuj naprawić ten damage spowodowany kiepską kompilacją tworząc nową linię czasową gdzie niektóre rzeczy już w part1 zostały ogarnięte (między innymi wywalając niektóre motywy z CC). Poniżej wklejam dobre podsumowanie "fabuły" i zamysłu CC
- 1 945 odpowiedzi
-
- 3
-
AC było kontynuacją OG i nie niszczyło tego co zostało ustanowione przez grę, nie był to film najwyższych lotów ale nie robił krzywdy materiałowi źródłowemu (no poza paściarskim designem postaci ). DoC i CC to balasy fabularne, szczególnie CC bedący festiwalem retconów i kiepskiego writingu. Rebirth nie wiem bo jeszcze nie wyszedł.
- 1 945 odpowiedzi
-
Ja jestem po prostu uprzedzony do CC bo ta gra praktycznie zniszczyła spuściznę FFVII. Jako gra na PSP pewnie broni się dobrze (jak na tamte czasy), ale to co zrobili z fabułą i postaciami to skandal. Jest nikły cień szansy że w tym Remasterze chociaż niektóre detale i tłumaczenie poprawią, skoro już nagrywają głosy od nowa. W kazdym razie ja jako największy psychofan FFVII na tym forum na pewno tego nie kupię.
- 1 945 odpowiedzi
-
-
Jaka klasa obecnie najlepsza do wbicia 99lvl solo na players8? Czyli szybka i bezpieczna farma baala? Smiter? Hammer? Czy coś jeszcze innego?
-
@XM. Gość ma w miarę świeży kanał na Youtubie, gdzie często wrzuca materiały i ma zbieżny gust growy z moim, między innymi dzięki niemu odkryłem Tormented Souls. Ponadto jeden z niewielu obecnie który nagrywa z pasją i nie boi się jebać fuszerki typu np RE8. Obejrzyj kilka jego recenzji gier które lubisz i sam wyrób sobie opinię, to najlepsza metoda. Ogólnie na polskim YT posucha od dłuższego czasu.
-
Oto jak wygląda przechodzenie trybu permadeath i grounded w Tlou part 1 i 2: 1. Włączasz tryb Grounded + permadeath. 2. Wchodzisz w opcje ułatwień dostępu i włączasz niewidzialność, auto aima i bazylion innych cheatów do wyboru do koloru. 3. ???? 4. PROFIT Hardcore Elite gaming 2020+ w wykonaniu ND.
-
Dzięki za opinię, daj znać po ukończeniu jaki finalny werdykt.
-
Nie ma znaczenia, skille i gear tutaj to taka fanaberia dla urozmaicenia, na bossów się tego nawet nie używa (może poza tym cięciem znad głowy, co i tak ma marginalne znaczenie).
- 3 919 odpowiedzi
-
- sekiro
- shadows die twice
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: