Ok to czas na mnie. Fotka zrobiona dzisiaj o poranku.
Wracałem rano od swojej dziewczyny ( która jechała za mną swoim autem do pracy), było świeżo po burzy, mokra droga,ostry zakręt i naniesiony żwir .
A teraz najlepsze- auto (prawie) i ja wyszliśmy bez szwanku. Boska wola, Anioł Stróż, fart nazwijcie to jak chcecie.
Kiedy wyleciałem z drogi ( robiąc obrót o 180 stopni) wpadłem do rowu. Auto oparło się na niedużym drzewie czereśni, resztę zamortyzowało błoto . Jedyna szkoda to małe wgniecenie na drzwiach koło lusterka i lekko zarysowany błotnik. Gdyby nie to drzewko, auto na sto procent zaliczyłbym dachowanie, w najgorszym wypadku zderzyłbym się ze słupem obok i moja fura poszła by na szrot.
Dzięki za(pipi)istym wujkom i teściowi Ford w 30 minut stanęło na kołach, przed chwilą wróciłem ze stacji diagnostycznej i mechanik powiedział, że wszystko jest tip-top. Szczęście w nieszczęściu jak to mówią. Oczywiście jakiś życzliwy sąsiad zadzwonił na policję, ale z rodziną mojej Agnieszki żaden policjant nie ma szans i skończyło się na upomnieniu
Prawko od 8 lat, ani jednej stłuczki, ani jednego mandatu. (pipi) nigdy nawet o nic nie zaczepiłem zderzakiem na parkingu. A tu taki numer na drodze którą znam i jeżdżę przynajmniej 2 razy w tygodniu.