Moj organizm znowu mnie zaskakuje. W niedziele byl dzien kobiet, wiec wiadomo, z zona trzeba bylo gdzies sie wybrac. Ciastka, kawy, lody, desery... Mnostwo pustych cukrow. Tak sie tym zapchalem wczoraj, ze dzis zjadlem raptem 500 kcal od rana do fajrantu (rano owsianka, o 14:00 mieso z warzywami), a po robocie od razu na siłownię. Co jest dziwne to to, ze na treningu mialem chyba najwieksza sile i pompe od miesiecy. Dafuck? Chodzi o naladowanie cukrem wczoraj, czy moze mala ilosc kcal dzis uruchomila energie zapasowa z tluszczow wlasnych? Nie kumam tego, skad takie zmiany w formie, bo machało mi się żelastwem dużo lżej niż na poprzednim treningu.