Gram jakieś 5h i może się narażę, ale póki co orgazmu nie było. Owszem, gra jest ładna, rewelacyjnie animowana, ale jakoś nie poczułem jeszcze esencji GOTY i tego wrażenia, że reszta gier z półki powinna pakować walizki. Hype zrobił swoje, a po prostu gra się przyjemnie - trochę korytarzowo jak w Hitman Absolution (zamknięcie jednych drzwi zamyka etap, nawet jeśli przed chwilą nas ścigała cała horda). Lubię stealth - i to jest. Widok 'instynktu' - jak w Hitmanie czy tam Batmanie. Można planować zatem zasadzki na wrogów. Broni i gadżetów od cholery a rzucony mołotow podpalający 5 zainfekowanych robi robotę. Do grywalności się nie doczepię - jest poprawnie, a Joel swoje waży i nie jest takim lisem jak Fisher czy Agent 47. Przydałoby się więcej zagadek logicznych niż tylko przenoszenie kontenerów, drabin i desek.
Fabuła - infekcja wyniszczająca ludzkość, trąci kliszą. Ale że jestem świeżo po Walking Dead, to mi pasuje. Trochę odsapnę, jutro ciąg dalszy a w poniedziałek do roboty po 2 tygodniach urlopu