Od 2 tyg mam infekcję gardła, więc odpuściłem treningi. Dodatkowo delegacja w trybie: siedź w podróży, siedź przy biurku, siedź na spotkaniu (oraz jedz co podają: bagietki, kanapki, węgle, węgle, węgle) i już +2,5kg doszło mimo, że starałem się trzymać bilans Spodnie ewidentnie ciaśniej wchodzą, oponka nieco wywalona. Powoli mam już demotywację, bo co uzyskam po miesiącach pracy nad sobą, to tracę w ciągu kilkunastu dni spadku aktywności. Zazdroszczę tym, co mogą jechać 24h na czipsach i grama sadła nie nabiorą.