Wróciliśmy wczoraj z urlopu. Powrót do mieszkanka, zapach drewienka z parkieciku, mięciusi materac w sypialni... jednak własna chata to najlepszy hotel
A chodzi mi o to, że dzieciak od wczoraj nie zapłakał ani razu, okaz radości, łazi po domu, bawi się autkami i wszystkim co tam znajduje po drodze. Mnie przez cały tydzień na wyjeździe napierdalala głowa, kark, kończyny. Nie wiem co mi wlazło, ale miałem zero wypoczynku, tylko na ibupromie chodziłem. Plus stresówa, która opisywałem wcześniej.
A dziś po jednorazowym spaniu u siebie jak ręką odjął. Jebać wakacje i cudze kwaterki, mógłbym już spokojnie umrzeć pod własną pierzynką, z kakałkiem, w kapcioszkach i joypadem i byłbym szczęśliwy