ech...powiem tak: mimo umiarkowanie pozytywnych ocen jakie gra zebrała w recenzjach, grę odpaliłem z optymistycznym nastawieniem, w końcu już kilka razy było tak, że ocena profesjonalnych recenzentów rozminęła się z moim gustem. Jakoś nieszczególnie przejąłem się "surowością" grafy, w końcu to hack&slash, w którym liczy się głównie fun z szatkowania setek przeciwników. Niemniej jednak, szczena opadła mi bezwiednie gdy zobaczyłem animację ruchów bohatera...no czegoś tak żałosnego to nie dane mi było uświadczyć od zamierzchłych czasów psxa. Nie chodzi tu bynajmniej o "klatkowanie", ale o niesamowitą wręcz sztywność z jaką bohater się porusza, co przy niemal zerowej dynamice początkowych potyczek czyni mieszankę niestrawną nawet dla kogoś, kto przesiada się wprost z PS2. Naprawdę, widziałem już sporo gier na current-geny, ale czegoś podobnego nie uświadczyłem jeszcze w żadnym tytule na c-g. Czy panowie z Silicon Knights widzieli, jak dobre 10 lat temu poruszał się Raziel w SR? Przebolałbym jeszcze tę iście "Rasiakową" animację biegu i totalnie uproszczone ciosy zarówno pod względem systemu jak i wizualiów (slice dash to jakieś koszmarne nieporozumienie, bohater "przybliża się" do przeciwnika niczym w Fajnalach za czasów SNESa, czyt. nie używając nóg:-), ale brak "powera" który powinien cechować tego typu gry jest w mojej opinii gwoździem do trumny dla tej produkcji (i nie pomogą tu niebieskie "tasiemki" za ruchem ostrza mające symbolizować smugi :-). Może i histeryzuję, może oczekiwałem zbyt wiele, a może po prostu czepiam się pierdół nie zgłębiwszy się za bardzo w meandry fabuły (grałem jakieś 3h), ale - kruca fak! - zawiodłem się jak cholera, IMO gra ma takie wewnętrzne "fuj", które rzuca się w oczy od pierwszych chwil zabawy. Xboxowe "Haze"? W moim przekonaniu jak najbardziej tak.