MGR Jetstream Sam DLC - uwielbiam typa już od podstawki. Sam z przeciwnikami się nie patyczkuje i potrafi jednym chargem rozpie.rdolic całą bandę oprychów, choć nie ma tutaj mowy o OP postaci jak Vergil w DMC3 i trzeba mocno sie napocic w walce. Mimo tego, że dodatek wcale nie jest zbyt długi choć i krótki bardzo tez nie (~4h na hardzie) to jest naładowany misjami VR, bossami z podstawki (starcie z Rayem bajka) i kupą starc bez podziału na misje - całe dlc to jeden długi playthrough składający sie z ~20 walk. Niestety, postac Sama nie jest podatna na upgrade broni ani ich zmianę, przechodzimy całą grę z muramasą na defaultowym levelu. Jedyne co mozna upowac to zycie i blademode zbierając dopałki rosiane po etapach. Samo DLC jest o wiele trudniejsze niż podstawka - Sam nie ma infinite combo pod [], do tego samych ciosów jest 5 + 1 combo które ciezko w całości włożyć w przeciwnikami przez ich zwiększona agresywnośc. Do tego dochodzi Taunt gdzie kolesie dostają zajo.ba i skaczą w okół naszej postaci okładając ją przez cały czas. Bossowie to samo, idealny przykład to Ray którego trzeba ganiac po całym hangarze żeby zadac cios po odnóżach. Etapy to kalka etapu 3-4 z podstawki więc niestety obszczane kanały witają ponownie. Bawiłem się świetnie i jejku, alez chciałbym zapowiedz kolejnej częsci Przede mną jeszcze wolf, a potem poprzechodze sobie na S-kę oba DLCki, choc będzie ciężko...