Pierwszy sezon mimo miejscowych dłużyzn (ale trochę taka maniera twórców) dał naprawdę świetne kino - scenariusz, aktorzy, klimat, muzyka. Uwielbiam dystopijne społeczeństwa a tu wszystko pokazano z pomysłem i klasą, w retrospekcjach.
Początek drugiego sezonu też zaliczam do górnej półki (szczególnie pierwszy odcinek ze sceną na stadionie). Ale później robi się coraz gorzej. Sztuczne wydłużanie akcji, niezliczone zbliżenia na wykrzywioną twarz Peggy..tfu, Offred, tfu, June, wątki z du.py (Kanada, Eden), kiepsko napisane postaci (z Sereny zrobili chorągiewkę co raz jest taka a raz całkiem inna) i zakończenie robiące kur.wę z logiki.
Niebezpiecznie czuję syndrom drugiego sezonu Westworld - skok na kasę.