Też mam niedosyt. Niby fajnie, ale nie wszystko mi zagrało.
Na pewno należy docenić surowość obrazu i wierność realiom: scenografia, brud, kamera zaraz przy bohaterach - to wszystko miejscami wygląda jak dokument. Na plus też trzeba zaliczyć brak patyczkowania się z niedzielnymi widzami - wrzucani jesteśmy w wir wydarzeń niczym młody żołnierz na front. Postacie, mimo że niewiele mówią, swoimi gestami i czynami opowiadają więcej niż trzeba - tu widać dojrzałość aktorów i ich dobre poprowadzenie przez reżysera. Film pokazuje bezsens wojny i jej realne, brudne, cholernie przykre oblicze - za to wielkie brawa, bo jeśli film powoduje emocje to już jest dobrze.
Sama historia jest prosta jak drut i jakby tak wycisnąć to można by ją streścić w 3 zdaniach. Nie wiem co kierowało Nolanem do akurat tego tematu, no ale ma chłop prawo.
Co mi zupełnie nie pasowało to rozbicie trzech wątków na różne linie czasowe. Nie jestem w stanie wymyślić powodu, dla którego to zrobiono, zamiast poprowadzić je wszystkie jednocześnie... Ani ten zabieg nie dał żadnych ciekawych rozwiązań fabularnych, ani nie było tam żadnych twistów, a tylko spowodował zagwozdkę.
Zdjęcia jako całość były super jeśli chodzi o jakość, ale montażysta przeszedł piekło, gwarantuję wam. Co z tego, że zdjęcia fajne, jak jedna scena z bitwy powietrznej składa się z kilkunastu ujęć pochodzących z różnych warunków pogodowych... Ujęcie pierwsze: błękitne bezchmurne niebo, ujęcie drugie: zachmurzone niebo, ujęcie trzecie: słońce odbijające się od kokpitu, ujęcie czwarte: szarobure niebo bez słońca... Dawno mnie tak nic w filmie nie wkurzyło.
Muzyka typowo nolanowska, chwilami miałem wrażenie, że Batman zjedzie na linie.
Nie zdecydowałbym się rzucać nagrodami, może jedynie za zdjęcia i scenografię.
Ode mnie 7/10.