Ograłem demo i trochę nie rozumiem tego wszechobecnego jarania się w prasie konsolowej Bulletstormem... Ok, fajnie, że robią to Polacy, warto trzymać za nich kciuki i w ogóle, ale żeby przesłaniało to wszystkie inne aspekty gry? Po przeczytaniu tony zapowiedzi, wywiadów i ślinienia się redaktorów (szczególnie takiego jednego o ksywie na B.) zasiadałem do dema Bulletstorm jak do 18-letniej dziewicy. Ale okazała się ona 28-letnią, lekko już "zjechaną" lafiryndą. To takie Gyrosy silące się na nie bycie Gyrosami. Bronie są fajne, ale zupełnie nie czuć ich mocy; do sterowania idzie się przyzwyczaić, ale braku skoku nie wybaczę; najlepsza jest linka energetyczna, ale czy nie znudzi się ona na dłuższą metę?; w korpus przeciwnika można wywalić dwie tony ołowiu i dalej stoi, a jedna kulka w łeb/jaja posyła go do piachu; najlepszy chyba w całości wydaje się świat wykreowany na potrzeby gry - i ładnie wygląda, i ciekawie jest zaprojektowany. Skillshoty - interesujący dodatek, ale tu wybija się na pierwszy plan i miejscami nie wiem czy gra nie będzie się tylko do tego sprowadzała. A jeśli tak to nie jestem jej grupą docelową - tu bardziej odnajdą się maniacy lubujący się w wykręcaniu jak najlepszych wyników żeby pochwalić się obecnością na szczycie tabeli, lejący na rzeczy takie jak np. fabuła. A tak poza tym to bida, demo oceniam na wyproszone 6/10, jakby ktoś mi sprezentował to bym się nie obraził, ale kupić? Życzę PCF jak najlepiej, ale nie wiem czy nie przeszarżowali z hype. Oby burgerożerni miłośnicy Gyrosów zapewnili grze sprzedaż pozwalającą na lepszą kontynuację.