WSZYSTKO WSZĘDZIE NARAZ
Ojaciekurwaniepierdole, ale to była jazda bez trzymanki. Teaser i opisy filmu w ogóle nie przygotowały mnie na to co zastanę w kinie. Wciąż jeszcze wracam myślami do niektórych scen i pomysłów twórców. Tego filmu nie sposób nawet sklasyfikować, jest tu obyczajówka, jest tu trochę thrillera, czarnej komedii, science fiction, ale gdzieś w 1/3 filmu następuje wjazd pomysłów rodem z najdzikszych bootlegowych anime i niszowych fanficów s-f pisanych na psychodelikach. Niby prosta historia o kobiecie, która nagle znajduje się w samym centrum bitwy o multiwersum i odkrywa, że istnieje nieskończenie wiele światów, w których jest nieskończenie wiele jej kopii, które odgałęziły się w momentach wszelkich decyzji w jej życiu - ale to jedynie wierzchołek góry lodowej jeśli chodzi o fabułę. Filmowi najbliżej do tego co mogliby zrobić Kubrick do spółki z Lynchem i Tarantino inspirując się najbardziej odjechanymi japońskimi anime. Do tego aktorzy dostarczyli po całości a Jamie Lee Curtis kradnie show. Dla mnie jeden z najciekawszych filmów ostatnich miesięcy, ale nawet boje się oceniać, bo wciąż go jeszcze tłukę w głowie i zastanawiam się nad kolejnym seansem.