No przeszedłem już - jako, że to był mój pierwszy kontakt z seria MH to bawiłem się świetnie. Baa, nadal się dalej bawię dobrze w tym end game, bo jest co robić jeszcze. Najwięcej krwi mi napsuł starszy smok Nergigante - yebaniutki z tym swoim dive robił mi ciągle wipe mimo grania najłatwiejszą bronią - łukiem. A z tego, co czytałem na internetach to większość graczy miała problem z ubiciem tego bydlaka, taki to cockblock boss w fabule był. Lubię grać dystansowo, co w większości innych gier tak to czynię.