Wróciła mi mocna radość ogrywania w gierki dzięki God of War, a jeszcze wcześniej Bloodborne, najważniejsze, żeby nie było obsranych i zarzyganych gier opartych o sandbox, milion wywalonych w kosmos znaczników i bóg wie co (dlatego takie far kraje 5 i nowe asscock origins omijam póki co z daleka). Taki gatunek potrafi mocno obrzydzić graczowi na długie przerwy w ogrywaniu. Niedawno przeszedłem też Uncharted Zaginione Dziedzictwo (nawet jak na taki dodatek, to jest tego sporo grania, ukończyłem w 14 godzin). A tak to czekam na TLG, w drodze TEW2. Sandbox na dzień dziesiejszy? Nope, kategoryczna przerwa aż do premiery RDR2.