GTA III to był taki moment, że żadna gra mnie nie interesowała, wyjebała każdego z kapcia, co miała do zaoferowania. Taksówki, karetka, znajdźki, pierdyliard pierdółek, która w tamtym czasie żadna gierka tego nie była w stanie zaoferować. Potem przyszedł VC tam to dopiero było apogeum szczytu gajminowego cockstara, który dowiózł grę w każdym calu. Dzięki za rocznik 87, gdzie w wieku 14 lat przyszło mi grać w najlepszą grę świata.
A jeszcze wcześniej było GTA i i GTA2, a potem London na PSXa, niczego nie żałuję.