Dla mnie takie gry to jest esencja tego hobby. Dzięki takim grom jeszcze aktywnie uprawiam to hobby, mimo wszędobylskiego wtryniania się patentów dla januszostwa i coraz większych liczby gier typu "press x to salute". Dla mnie właśnie stratą czasu jest granie w jakieś g... typu mmo (Bioware po fuszerkach przy premierze Andromedy teraz skupi się mmo w kosmosie, o zgrozo), jeżdżenie w kółeczko, czy inne tego typu bzdury bez uzasadnienia fabularnego.
Yakuza jest jak dobra książka, czy dobry film, z postaciami z krwi i kości, z szalonym i niepowtarzalnym japońskim humorem. Wywołuje emocje, czasami wzruszenie, czasami śmiech spowodowany czasami absurdalnym humorem, no a samo wykreowanie postaci Kazumy to Mistrzostwo Świata. Gość z zasadami, który jest w stanie pokonać każdą przeszkodę, który nigdy się nie załamuje :) Taki trochę Rocky Balboa.
Długie wstawki, multum dialogów, minigierek UZASADNIONYCH FABULARNIE, świetna muzyka (walka z ostatnim bossem na statku i ta muza, no przecież kur.wa choćby ten ostatni kawałek wypier... z kapci i powoduje ciary). Można tu wymieniać w nieskończoność. I to mnie między innymi przyciąga do Yakuzy. Zobaczcie te tańce w klubie i teledyski w tle :) Tak samo karaoke. Jak gra jakaś rzewna melodia, skłaniająca ku refleksji, z tyłu widać Kazume sączącego drina, chodzącego w zadumie w nocy po ulicach Kamurocho ;) Zaraz mi się przypomina You Belong to the city z Miami Vice, jak Sonny Crockett chodził po Nowym Jorku :) Albo jakiś szybki kawałek, Kazuma i Nishiki grają w zespole, na gitarach, niczym Bon Jovi.
Ile tam jest nawiązań do kultury - przegapił Ktoś quest z Miracle Johnsonem i naukę Moonwalk? :D Aż mi go szkoda. I pewnie są i tacy, którzy nawet nie wiedzą, o kogo chodzi i kim on w ogóle jest. Takie czasy. Bo żeby w pełni docenić Yakuzę, trzeba poświęcić tej grze trochę czasu. Główny wątek to jest tylko jeden z elementów, na który składa się fenomen tej gry. A Mr Libido? :D
Mam też rozgrzebaną Personę 5 i też jest miazga. Takie gry kupuję, w takie gry gram, na takie gry nie szkoda mi czasu i jestem w stanie dać twórcom za ich pracę mnóstwo pieniędzy.
Natomiast na popierdółki i puste wydmuszki, jak przykładowo ten Horizon i inne jałowe shitboxy szkoda mi czasu, bo mam go niezbyt dużo i starannie wybieram tytuły, które mi go skradną.
Te sceny, ten śpiew :) Szczególnie od 1.00 :))
Ps. Nigdy nie lubiłem mangi i anime, ani nie byłem fanatykiem Japonii i jej kultury.