Kiedyś byłem wielkim fanem serii GTA. Na każdą część czekałem niecierpliwie. Vice City uważam za jedną z najlepszych gier w historii tej branży. Ta mechanika gier ala GTA (potem nazywana "sandboxami") bardzo mi się podobała i świetnie mi się w takie gry grało. Ale po jakimś czasie się tym przejadłem i zaczęły mnie takie gry nudzić. GTA IV wynudziło mnie potwornie, epizody były już o wiele lepsze, ale i tak to nie było to samo, co kiedyś.
Jak usłyszałem o Sleeping Dogs, to pomyśłałem sobie - o nie! Kolejna kopia GTA i nudziarstwo, oparte na tych samych schematach. Ludzie na forach się podniecali tą grą, ale z powodów opisanych wyżej, ta podnieta mi się w żadnym stopniu nie udzieliła. SP wpadło w moje ręce trochę przypadkowo, ale cieszę się, że mogłem obcować z tym tytułem.
O mechanice tej gry wiele pisać nie muszę. Jest to sandbox, w azjatyckich klimatach - konkretnie w Hong Kongu. Głównym bohaterem jest Wei Shen, tajniak, rozpracowujący od środka jeden z najgroźniejszych gangów, działających na terenie Hong Kongu. Mamy główną linię fabularną i multum zadań dodatkowych.
Jak odpaliłem grę pierwszy raz i pograłem godzinę, pomyślałem - o nie... Znowu to samo. Po co to kupowałem? Ale jak się rozwinęła fabuła, doszły nowe atrakcje, to tak się wciągnąłem w klimat tej gry, że zapomniałem wnet o otaczającej rzeczywistości
Fabuła bardzo wciąga i jest absorbująca. Wei to mega pozytywny gość - nie da się go nie lubić Reszta ekipy też jest ciekawa i powoduje uśmiech na twarzy. Szczególnie matka Winstona miażdży. Nie pierdzieli się kobieta z wrogami, o nie Niektóre przychlasty z triad(y) też są mega wykręceni. Fabuła nie jest tylko dodatkiem i idealnie spełnia swoje zadanie.
Misje są bardzo różnorodne i to jest wielka zaleta tej gry. Nie ma praktycznie żadnej na zasadzie kopiuj/wklej. Fakt, trzeba się napierdzielać i ostro strzelać, ale jest to zawsze jeden z elementów misji (i to nie każdej). Fajne jest też to, że dzięki fabule poznajemy ten Hong Kong od każdej strony - lokacje są bardzo różnorodne i można zachwywać się architekturą tego miasta
Oprócz tego mamy "przysługi" - misje od róznych ludzi, którym należy pomóc. Te są krótkie i intensywne, również pomysłowe
Kolejną fajną sprawą jest działanie dla policji. Kontaktujemy się z Panią Teng i wykonujemy dla niej zlecenia, czyli np. rozwiązywanie sprawy wycinania organów, czy zniknięcie prostytutki. Przypomina to trochę śledztwa z LA Noire, choć wiadomo, że tutaj jest to dużo bardziej uproszczone.
Innym fajnym dodatkiem jest rozbijanie siatki dilerów narkotykowych. Najpierw rozbijamy taką bandę, potem hakujemy kamerę w pobliżu miejsca spotkań i potem w swoim lokum obserwujemy miejsce, by w czasie transakcji narkotykowej przyskrzynić typów
Dochodzę do kolejnego ŚWIETNEGO (!) rozwiązania. Mianowicie zbieractwa. Nienawidzicie zbieractwa? Ja też. Ale tutaj jest to dla mnie najlepsze rozwiązanie w tego typu grach. Zawsze mnie rozwalała głupota deweloperów: ukrywają jakieś pierdoły, których bez mapy lub solucji z sieci samemu nikt tego nie znajdzie. Po co to? Męczące, nudne, durne. A tutaj mamy świetny patent.
Do zbierania mamy skrzynki z kasą, hakowanie kamer i szukanie tzw. kapliczek zdrowia. Nie dość, że ładnie je widać, to dzięki randkowaniu pokazują się na mapie. I jest ich wystarczająca ilość (nie za dużo, nie za mało), a rozmieszczone są tak, że można poznać to piękne miasto z każdej strony. Zbieranina w tej grze to czysta przyjemność
Jak na azjatyckie klimaty przystało, mamy tutaj dużo walki wręcz. System podobny trochę do tego z Batmana, dużo łamań, bloków, kontr. Oczywiście możemy użyć noży, tasaków, a nawet... napierniczać typów rybą Świetne są finishery: możemy kolesi wrzucić do pieca, maszynki do mielenia mięsa, nabić na hak itd. Atrakcji jest dużo
Arsenał broni jest też bogaty i jest czym postrzelać, ale gra przede wszystkim skupia się na walce wręcz.
Miasto na tle innych sandboxów wielkością nie powala, ale dla mnie to dobrze. Nie cierpię wielkich, pustych molochów, w których nie ma co robić. Hong Kong w tej grze jest piękny i różnorodny. Zachwycił mnie swoimi budynkami i lokacjami.
Głosy podłożone przez znanych aktorów i aktorki - na liście płac mamy m.in. Emmę Stone, Lucy Liu, Kelly Hu, Robina Shou itd. Rzadko o tym wspominam, ale (jeśli można to tak nazwać) Wei Shen ma bardzo przyjemny głos i świetnie się gościa słucha.
W każdym aucie mnóstwo radyjek do wyboru. Muzyka różna - od ostrego grania w Roadrunner Records, Sagittarius z m. in. Queen i Duran Duran, po muzykę klasyczną, czy chińskie brzdąkanie. Każdy znajdzie coś dla siebie.
W czasie grania nie doświadczyłem ani razu żadnego buga. Wszystko doczytywało się szybko i bez problemów.
Przeszkadzała mi zbyt mała różnorodność aut i muzyka mogłaby być jednak lepsza, bo te radyjka szału nie robiły.
Reasumując - wyszła bardzo dobra gra, która doskonale rozwinęła patenty z GTA i w którą z całą pewnością warto zagrać, do czego Każdego namawiam. Ta gra nie sili się na bycie mega hitem - jest po prostu bardzo dobrą grą Ani chwili się nie nudziłem.
Z czystym sumieniem daję 8/10.