Ech jadę sobie wczoraj na koniku widzę, że bokiem drogi biegnie zbiegły więzień z kajdankami na kostkach.
No to ja go hyc na lasso i na konia. Od razu jakiś świadek przestępstwa się znalazł, no to musiałem mu kulke w łeb posłać
No i jadę z tym więźniem nad jeziorko i rzucam związanego w wode ale jeszcze tą płytką. Koleś walczy, żeby nie leżeć na płasko i móc oddychać, myślę sobie propsy R* za takie szczegóły, ale za każdym razem jak już opadał z sił i wydawało się, że umrze to nagle magicznie pękały liny i koleś uciekał (próbowałem z 3 razy ).