Panowie, nie jest dobrze. Ostatnie 4 dni stały pod znakiem RDR 2, z 30h na liczniku. Jestem kombojem, dzień i noc.
No i jadę wczoraj na wioskę, żeby zapalić znicz na cmentarzu i odwiedzić ostatnią żyjącą babcię. Kiedy mijałem łąkę, na której pasły się krowy i owce, to dosłownie widziałem w głowie te czerwone obszary na szyi i głowie, które pokazują się w dead eye podczas celowania do zwierzyny.
Jakby tego było mało, to idę jak zawsze od 20 lat na grób dziadka, a tam obok 3 pomniki typów o nazwisku "Wróbel'.
Trochę mi było niezręcznie kiedy nie potrafiłem mamie wytłumaczyć dlaczego parsknąłem śmiechem.
Dobrze, że już za chwilę koniec świąt i powrót do życia, bo gierka już mi siada na banie.