Pomimo tego, że coś se tam biegam już prawie 10 lat (dystanse 3-6km, ot tyle żeby nie zdziadzieć), nigdy nie miałem psychy na dyszkę. Wczoraj 5km w 28:30, a dzisiaj wpadło pierwsze 10km. Myślałem, że umrę bo od 7km totalny kapeć w mordzie, a nie miałem wody ale dokończyłem
Pozdro sportowe wariaty, dzisiaj wieczorem sauna na regenerację a jutro basen.