Nie wszyscy zaglądają do graczpospolitej, więc pozwolę sobie napisać też tutaj.
Cyberpunka kończyłem na raty, bo zacząłem jeszcze w zeszłym roku, ale na Xbox One X gra działała mocno średnio, w tym roku po wygładzającym wiele rzeczy patchu 1.5 kiedy już nabrałem rozpędu, wybuchła wojna na Ukrainie i na ponad miesiąc odechciało mi się grania w cokolwiek.
Nie przechodzę wielu gier rocznie, jeszcze mniej opisuje tutaj, a w pamięci na lata zostają na prawdę nieliczne. Technicznie to wciąż produkt z różnymi potknięciami, zarządzanie ekwipunkiem to w dalszym ciągu nie jest najmocniejsza strona Redów, a stan wersji konsolowej w okolicach premiery pozostawię bez komentarza.
Dwa dni po skończeniu gry (65h na liczniku) wciąż czuję się nieswojo, wciąż myśli zaprzątają mi wydarzenia z tych wielu godzin rozgrywki, jak ten palacz na odwyku wciąż mam ochotę zaciągnąć jeszcze chociaż jednego bucha tego narkotyzującego świata. On jest na prawdę uzależniający. Ale też brzydki, brutalny, piękny, zabawny, ciekawy, niebezpieczny. Może po prostu wiarygodny?
Gra świateł, muzyka, rozmowy, widoki, relacje, walka z wykorzystaniem hakowania, Johnny Silverhand - na każdy z tych tematów można by napisać osobny pochlebny akapit.
To nie jest kolejna gra, dla mnie to było bardziej przeżycie. Czuć, że osoby odpowiedzialne za kreację Night City i jego bohaterów to nie są wyrobnicy, tylko artyści. Fantastycznie żyć w czasach, gdy gry mogą być nośnikiem sztuki. Mam nadzieję, że stworzenie tak wciągającego i przekonującego uniwersum nie pójdzie na marne i to dopiero pierwszy przystanek w tym świecie. Nie jest to pozycja idealna, ale jest to gra, którą każdy powinien przeżyć chociaż raz.