MGS V
Gra o facecie przywiązującym balony do wszystkiego.
Gameplay to seria powtarzających się w kółko przez 40h czynności - wyślij balonem co wartościowe, zbierz pudełeczka, ucieknij, powtórz. Przeciwnicy to idioci, brak poziomu trudności sprawia, że grę przechodzi się z zamkniętymi oczami. Świat gry jest pusty, między jednym obozem a drugim znajdziemy co najwyżej roślinki. Do tego jeszcze to irytujące latanie helikopterem, wsiadanie/wysiadanie trwające zbyt długo
Fabularnie słabo, ze 3 momenty zapadające w pamięć na całą grę, brakuje jednego chaptera, SKULLS xD , Big Boss czasem sprawia wrażenie umysłowo chorego kiedy w czasie scenek patrzy się jak ciele i nic nie mówi. Próby opowiadania historii na wzór serialu wyszły żałośnie, te napisy przed i po były całkowicie zbędnę i psuły odbiór całości.
Zawód roku, fałszywy mesjasz, MGS4 przy tym to była naprawdę dobra gra. Czuje się jakby Kojima na spółe z recenzentami dającymi tej grze noty rzędu 9+ napluli mi w twarz.
Dawno mnie tak "duża" gra nie znudziła. 6/10 bo technicznie jest wszystko cacy.