Platyna nr 102: My Name Is Mayo
Trudność: 1/10 (jeśli masz dzięcioła zamiast ręki); 3/10 (dla praktykujących filozofię Onana); 5/10 (dla stałych bywalców siłowni); 10/10 (dla takich smutnych, życiowych pi*zd jak ja, które składają się głównie ze skóry, ścięgien i kości)
Dla fana majonezu, którym niewątpliwie jestem, taka pozycja to gratka. Niby mówi się tu o stukaniu w słoik, ale jak dla mnie jest najprawdziwsze okazanie czci najdoskonalszemu wyrobowi ludzkich rąk, czyli majonezowi. A samo "stukanie" przyjmuje symboliczne okazanie czułości i pieszczot. Dodatkowo, pozycja ta, pozwala rozbudzić naszą wyobraźnię (słoiczek majonezu w stroju bikini? fap... fap... fap...). Ocena końcowa nie może być inna: 10/10
A na poważnie. Kiedyś maksowanie gier, które podeszły mi i uważałem, że są w moim zasięgu sprawiało mi ogromną przyjemność. W ostatnim czasie zauważyłem, że nie ma we mnie tej chęci i wiele tytułów zaczęło lądować na półce w najlepszym wypadku po ich ukończeniu (kupka wstydu niestety zdążyła urosnąć do ogromnych rozmiarów...). Jaki tytuł mógłby być lepszy na przełamanie niż to (pipi)? Trudność zdobycia platyny to oczywiście 1/10, choć nie ukrywam, że po pierwszym tysiącu "stuknięć" już zaczynałem czuć wkradające się zmęczenie. A sama "gra"? Powstrzymam się od oceny. Choć poczucie jak nisko upadłem jest w sumie bezcenne. A teraz wracam do fantastycznego Nioha:P