Jedynka to średnie Gears of War. Od areny do areny. Fajne, zwłaszcza klimat spoko, ale po kolejnych częściach wracam tylko z sentymentu.
Czwórka miała właśnie dobrze wyważone te etapy zwiedzania i strzelania. W końcu czuliśmy, że jesteśmy na jakiejś przygodzie, a nie Johnem Bambo. Co nie zmienia faktu, że i w czwórce dużo się strzelało, do tego zrobili sporo urozmaiceń, przez co rutyna się nie wkradała.
Uncharted zawsze miał iść w drogę zwiedzania, bycia poszukiwaczem skarbów. Ale po prostu bali się, że to graczy znudzi. Po tlou przestali się tego obawiać i wyszło to bardzo dobrze serii.