Dobra, po ochlonięciu napisze parę sensownych zdań.
Koncert sam w sobie genialny, setlista - miazga, Burton mial świetny kontakt z publiką. Niesamowita moc i energia pomimo braku circle-pitów(chyba wiek fanów na to nie pozwalal, większosć ludzi grubo po 30 i zaryzykowalbym stwierdzenie, że bylem tam najmlodszy) wszyscy darli jape i skakali przy takim Edgecrusherze czy Replice. Przed koncertem udalo mi się dorwać czlonków zespolu i zamienilem pare slów, cyknąlem se foty, wszystko spoko. Aż dziw, że tak latwo bylo się do nich dostać, a tak malo ludzi bylo pod ich tourbusem(żeby bylo zabawniej, pożyczonym z Disneylandu). Jedynym minusem byl sam klub. NO KUR.WA POWINNI ZETRZEĆ Z POWIERZCHNI ZIEMI TEN JE.BANY BARAK. Zero klimatyzacji, wentylacji itd. po koncercie, aż musialem koszulkę z potu wyciskać. Nawet sam Burton kilka razy prosil o otwarcie okien. Ale fakt faktem, bylo epicko.