Buntownik z wyboru (1997) - Kolejny klasyk z wysoką pozycją w rankingu światowym. Z początku trywialna fabuła, która po raz enty wałkuje bajkowy klimat "amerykańskiego snu". Szybko jednak scenariusz tłumaczy się ze wszystkiego w postaci rozmów głównego bohatera z psychologiem i poznajemy głębię całego widowiska. Świetne role (jak zawsze zresztą) Robina Williamsa i Matta Damona. Łatwo ten film potraktować powierzchownie, ale to chyba zaleta, dla osób które mogą nie zrozumieć przekazu. Nie jest to majstersztyk ale wart nadrobienia, większości z pewnością przypadnie do gustu 7/10
Raid (2011) - Ostatni beznamiętny film akcji z dobrymi (nienaturalnymi, ale świetnie wyreżyserowanymi) scenami sztuk walk wschodnich jaki udało mi się obejrzeć to Tom Yum Goong. Raid klasowo przebija wszystko. Fabułą nie porywa, choć jej poziom jest zadowalający, za to ma całkiem niezłą grę aktorską (jak na wschodnie możliwości). Film jest o tyle świetny, że po pierwszych 15-20min niemal non stop dzieje się akcja. Jak już mówiłem - świetne ujęcia scen walki. Ot taki Kickboxer naszych czasów. Jak na kino akcji 9/10
Bestie z południowych krain - Ciężki film jak dla mnie. Przede wszystkim "przedumany", nie za bardzo przepadam za artystycznymi projekcjami, które stawiają całą masę pytań i pole do miliona interpretacji. Z pewnością nie jest to łatwy film w odbiorze, dlatego zdania na jego temat są mocno podzielone. Pochwała z pewnością należy się za scenografię, zdjęcia i grę aktorską (nie tylko małej, ale również ojca). Jako całość nie przypadł mi do gustu 5/10
Half Nelson - W przeciwieństwie do "Besti..." również jest to film z przekazem, jednak o wiele bardziej przystępnie zorganizowanym. Ładnie złożona kompozycja, gdzie bohater na początku stwierdza "Fajnie by było zmienić, chociaż jedną osobę...". Owszem, film swoim tempem rozwoju i z dużą dawką "cichych ujęć", może niektórych zanudzić, dlatego trzeba być przygotowanym na ten film. Gosling z nominacją za tę rolę spisuje się wyśmienici (ostatnio zaczynam doceniać tego aktora). Dla mnie 8/10
Igrzyska śmierci - Obejrzałem, bo ktoś polecił dwie strony wcześniej, jako miłe zaskoczenie. Może niepotrzebnie podchodziłem do tego filmu w ten sposób, bo zawiódł mnie na całej linii. Scenariusz słaby, momentami żenujący (zwłaszcza początek), pomimo usprawiedliwień w dalszej części. Zwroty akcji, wydają się być beznadziejnie wymuszone. Jak dla mnie hamerykańska papka 4/10