Czytałem to co jest zawarte w dokumencie ACTA. Nie znam się zupełnie na prawie, wielu rzeczy nie do końca rozumiem, starałem się też nie interpretować tekstu który czytam, lecz bardziej brać go dosłownie. Z tego co zrozumiałem, to tak naprawdę, całe to przedsięwzięcie nie jest, aż tak krzywdzące jak wiele źródeł naświetla te sprawę. Po pierwsze, strona podpisując umowę sama nadaje skuteczność jej postanowień, ponadto jeżeli któreś z postanowień kolidują z wewnętrznym prawem danego państwa, to nie ma wymogu ich egzekwowania. Nie doczytałem jeszcze do końca, ale jest też mowa, że ta egzekwowanie postanowień tej umowy nie nakłada wymogu ujawniana informacji, których ujawnienie byłoby sprzeczne z prawem (prawo prywatności czy ochrona danych osobowych). Samo to oznacza, że monitorowanie naszych działań w sieci oraz wymóg ujawniania naszych danych osobowych przez dostawcę internetu jest bzdurą.
Według mnie całe to zamieszanie, tą "panikę", nakręcają osoby, którym eliminacja piractwa w sieci jest nie na rękę. Przestraszonych tym, że padło megaupload i obawiających się, że to samo stanie się z resztą stron hostingowych, p2p czy innymi narzędziami internetowymi sprzyjającymi piraceniu. Prawda jest taka, że jeśli nawet ACTA ze wszystkimi swoimi postanowieniami weszła by w życie to i tak nie wyeliminują piractwa w 100%. Poza tym, ACTA uderza w grube ryby i nie jest zainteresowana "pionkami", czyli szarymi użytkownikami, jeśli ktokolwiek boi się oskarżenia o piractwo. Kolejna sprawa, że takiego Kim Dotcom'a stać na porządnego adwokata, a prawo nie działa doskonale. Piractwo to duży interes zwłaszcza w cyberprzestrzeni i z pewnością ludzie zainwestują sporo by się ratować i znajdą inny sposób, by na tym zarabiać, a jak nie oni to inni.
Na koniec, moja opinia. Jedni uważają, że należy na to zwrócić uwagę, uznać za problem inni nazywają, tych pierwszych, debilami (tak jak ten w tym filmiku). Ja uważam, że Ci debile są nam potrzebni - ktoś musi robić szum, żeby potem nie było, że nikt nie zgłaszał sprzeciwu.