Przeczytałem kilka postów. Z góry przepraszam - wszystkich nie dam rady, ale mam w tym temacie kilka ciekawych uwag, którymi chciałbym się podzielić.
Ja też kiedyś myślałem o graniu jak o hobby. Tylko niektórzy w tym temacie, bardzo mocno nadużywają tego pojęcia i podciągają go jako argument na maniakalne zafascynowanie graniem. Hobby z definicji jest dodatkiem do życia, urozmaiceniem. Jeśli jednak Twoje zainteresowanie bierze górę nad obowiązkami to staje się uzależnieniem i możemy mówić o stanie, który odbiega od normalności.
Osobiście często czułem się uzależniony. Zwłaszcza w okresie szkolnym, gdzie miałem dużo wolnego czasu. Przyszły studia i bywa, że czasem spędzam długie godziny przed ekranem, ale jeśli jest coś co mnie od grania odrywa - dziewczyna, kumple, rodzina, nauka, to konsola grzeje się ze dwa razy w tygodniu. Zdarzy mi się odmówić znajomemu wyjścia, gdzie zostaję w domu i gram. Jednak wynika to z innych przyczyn (jak brak kasy), niż chęć pogrania. Często odmawiam i nie mam co ze sobą zrobić, a konsola stoi niewłączona. Jeśli jednak mówię o długich godzinach spędzonych przed monitorem to są to weekendy wieczorami, kiedy zwyczajnie chce sobie popykać, bo dawno nie grałem.
Tyle o mnie. Jeśli chodzi o innych, to słusznie ktoś tu zauważył, że większość "jarających się" graniem, to dzieciaki. Osoby, które nie mają jeszcze nic odpowiedzialnego w życiu do roboty. W większości w wieku młodzieńczym, ale znajdą się i starsi. Jeśli chodzi o tych starszych, to raczej są to osoby ograniczone światopoglądowo (delikatnie mówiąc) - bo jaki LukkPL (czy jak mu tam) zostawia rodzinę, żeby nabijać "acziwy"
Granie nie jest niczym złym, ale jest mocno uzależniające jak alkohol.
Żul udowadnia ludziom, że nadużycie alkoholu jest złe, tak samo dewota kreuje złą opinię o religii, a maniakalny gracz o graniu. Ludzie lubią przywiązywać wagę do negatywnych stron danego tematu i na tej podstawie kreują opinię.