I ja dodam trzy grosze odnośnie obserwacji. Tak jak mówiłem wcześniej, według mnie nie potrzebna była szybka gra z kontry. Trzeba być niezłym debilem, żeby dostać w dupę na wyjeździe i nie wyciągnąć z tego wniosków. Jeszcze większym ignorantem, żeby stosować dalej taką taktykę. Nie była nawet skuteczna, a trener wisły utrzymywał ją w drugiej połowie i tak świetnie działała że Genkov kilka razy sam był w okolicach pola karnego bez wsparcia kolegów. Zresztą, nie pamiętam dokładnie, ale chyba w pierwszych 10min zdarzyły się dwie szybko przerwane kontry Wisły, reszta czasu spędzona przed polem karnym Pareiki. Liczyłem, że Maaskant coś zmieni, w taktyce ataków, ale tak się nie stało. Komentatorzy opowiadali, że drużynie Wisły zaczyna brakować tlenu tak przy około 25min. To trochę dziwne skoro napastnicy nie mieli nic do roboty, pomoc też nie bardzo się starała. Druga sprawa to widzę, że wiele osób ma sporo pretensji do obrony. Też byłem zdziwiony, że boczni obrońcy po kilku tak samo rozegranych przez Apoel akcjach (przerzucenie ciężaru gry na drugą stronę lub wrzutki w tempo dla bocznych graczy), ciągle nie pilnowali swoich, zwłaszcza kilka razy sam puszczony Trickovsky, który stwarzał masę zagrożenia. Potem był moment, że Diaz go krył, ale 5min później znowu to samo. Najśmieszniejsze jest to, że po przerwie sytuacja się nie zmieniła, a Maaskant powinien o to zadbać. Poza tym, że nie pilnowali boków, to trzeba przyznać, że wybronili masę akcji, a za to, że Apoel cały czas dochodził do ataku winna była nie dziurawa obrona, tylko pomoc, która nie potrafiła przejmować piłek. Defensywa pękała bo byli zajechani, a uważam że dużo zdziałali bo inaczej ten mecz skończyłby się wynikiem z 10:1. To samo Pareika, nie wiem czemu macie tak dużo do niego pretensji, wybronił kilka dobrych piłek, ale jak w polu karnym jest gęsto to wcale łatwo piłki nie widać. Bramka samobójcza była winą Małeckiego. Krzywo odbita piłka od główki zakręciła do bramki. Ciężko mówić co się działo w rękach Pareiki, w każdym razie szybko zebrał się z ziemi i na pewno rzucił się jak mógł, mało miał czasu, żeby dokonać jakiegoś cudu.