Mi również event się podobał, nie ma co. Nie jest nowością, że jeśli mnie na to stać to nawet do piekła się wybiorę, żeby choć jedną walkę w VF5 zagrać, jako że gra się za dużą popularnością nie cieszy.
Niemniej jednak:
SF4:
Co tu dużo mówić, małe mam doświadczenie w tej grze, tyle co przez ostatnie tygodnie kilka razy udało mi się sprawdzić tutoriala dla Abel'a i Cammy, a tak poza tym, to grałem na pałę, czyli jak w SSF2T(HD Remix również ). Jakie było zatem moje zaskoczenie, gdy udało mi się wyjść z grupy. "Pomyłka" została szybko naprawiona w pierwszej walce turniejowej gdzie oberwałem od Blanki (chyba tej samej, z którą Ty walczyłeś Matt)... poprawcie mnie jeśli się mylę, grał nią Lucas(?). Tak czy inaczej fajnie się na całość turnieju patrzyło, emocje były, a i nawet przegrać jest przyjemnie, gdy klęska następuje z rąk dobrego gracza...
... i tu przechodzimy do gry dla której przyjechałem, Virtua Fighter 5.
Jak już Matt napisał, niewiele osób startowało, nie jesteśmy przecież w Japonii czy Stanach. Mimo tego świetnie się grało i bywałem zaskoczony tym co potrafi wejść przy grze na pałę ze strony graczy 4fun
Villain, osoba z którą grywam nie od dziś, był moim jedynym zmartwieniem, a zarazem jedyną osobą z którą chciałem zagrać. Mile byłem zaskoczony tym, że Matt się pojawił (serio stary, myślałem, że jak Tekkena nie ma to Cię nie będzie), a wiedziałem, że ma o grze jakieś pojęcie.
Pierwsze mecze przeszły dość szybko, pamiętam nawet pojedynek z ??? (chyba ponownie Lucasem ) gdzie gracz obserwował sąsiedni ekran ze chyba pół-finałem SF4 przez większość walki w VF5 W duchu miałem ubaw po pachy z sytuacji, a i sam spoglądałem co chwila na walkę w SF4
W walkach w grupach ciekawą odskocznią był Ukyo, który jak sam twierdzi w VFa "poquestował" pół roku i tyle, ale wiedział jednak najwyraźniej co to ukemi, sabaki oraz ground throws Stąd po pierwszej przegranej wziąłem się w garść... w końcu z samym Gohem mam na tą chwilę przynajmniej kilkanaście tysięcy walk rozegranych od czasu VF4Evo
Z Kage bywało różnie, stąd pół-finał z Villainem sprawił, że spociłem się bardziej podczas tej walki niż przez cały miniony dzień. Jak mniemam jednak, brak doświadczenia przeciwko Bradowi dał się Piotrkowi we znaki i mecz zakończył się 3:1, jednak nie obyło się bez Excellentów (gratsy V.).
Finał jak jasno widać rozegrany z Mattem. Tu mam żal tylko do siebie. Zmęczenie... być może, ale raczej brak pomysłu na grę sprawił, że mimo iż po mojej pierwszej wygranej walce Matt zauważył ze dół+P przerywa przy opóźnieniu większość swayów Brada... ja NIC nie zmieniłem w taktyce walki i stamtąd poszliśmy już prosto do 3:1 dla Matta. Kupa zabawy przy tym była, ale rzeczy takie jak górne dobicie na rollującego, czy 17 klatkowy cios przy przy ok. 15 klatkowej przewadze (i 2:2 w rundach, mało życia) po prostu nie powinny mieć miejsca. Głupi Griever! Haha
P.S. Matt, wiem, że nie za bardzo się na tej grze skupiasz, ale kiedyś jakiś lajtowy rewanżyk 4fun musimy rozegrać.... no i szkoda, że jednak mojego drugiego maina - Vanessy - nie wziąłem, huh?
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za wspaniałą atmosferę i gorące dupy tańczące nad naszymi głowami wieczorem. Fajne lachy były.
Żałuję tylko, że z braku czasu nie dałem rady pograć w resztę bitek, nawet jeśli poziomu bym w nie raczej nie zawyżył
Szczególne podziękowania dla organizatorów za ... organizację eventu
dla Matta za miłe zaskoczenie (chciał i umiał grać w VFa )
oraz dla Villaina za ostre partyjki w VFa, za to, że jednak przyjechał, oraz za to, że nie sprzedał mi sticka (mam nadzieję, że wykorzystasz go by dalej grać w VFa, nie poddawaj się, kiedyś nastaną dla tej gry lepsze czasy!).