Postanowiłem nadrobić zaległości w temacie filmów i obejrzałem 2 "klasyki" (o ile można je tak nazwać):
"Requiem for a Dream"- ciężki film, w sumie chyba w swoim lamuskowatym życiu mocniejszego nie widziałem. Nigdy nie miałem bliższego kontaktu z dragami, ale ten film spełnił swoje zadanie i mnie do tego skutecznie zniechęcił, zresztą zapewne taki był jego zamysł. Wolałbym jednak, aby trochę bardziej skupiał się i rozwijał psychologiczny aspekt ćpania. No i przypieprzę się jeszcze do soundtracku- główny motyw jest fajny, ale przestaje taki być, gdy okazuje się, że jest on jedyną muzyką w filmie, różnicowaną jedynie dodawaniem gdzieniegdzie innych dźwięków. 9/10
"Sin City"- bardzo podobało mi się "300", więc stwierdziłem, że to nie może być gorsze. I nie było. Ciekawie poprowadzone i przeplatające się wątki, tony przemocy i brutalności, fajne dupcie i czarny humor. Jedynym mankamentem jest gra aktorów. Ja wiem, że to miał być z założenia film-komiks, ale czemu do chu.ja wszyscy grali tam jak w brazylijskiej telenoweli? 8/10
"Wanted"- fabuła raczej "bajkowa" (
), ale jak ktoś lubi produkcje matriksopodobne- będzie zadowolony. Fajne akcje, pościgi, sczelaniny, no i Angelina 7/10
Ostatni film ofc "klasykiem" nie jest