Moim sukcesem jest paranoid na *** na hardzie spiewanie jest dla mnie wciąż czarną magią. Tylko w piosenkach w których goście śpiewają cienko (nie wiem czy to falset czy co?) jak np Paranoid albo Roxanne jestem w stanie utrzymać się w linii (i to na 100%) ale śpiewając jak goście z Bee Gees (to chyba falset). W pozostalych piosenkach ten znacznik zachowuje się niezależnie od mojego śpiewania Na pewno jestem głuchy i nie umiem śpiewac, ale nie rozumiem też tej teorii śpiewania. Zna się ktoś na tym? Bo nawet nie rozumiem co to jest ta wysokość tonu.. Jak śpiewam głeboko spod jajec to jest nisko tak? Czyli ten znacznik powinien być na dole? Jak pieje jak dziewczynka to jest wysoko i znacznik powinien być u góry? Tak to rozumiem ale ni cholery mi się to nie sprawdza przy śpiewaniu... Nie jestem w stanie zrobić takiego swobodnego przejścia od samego dołu do samej góry, ten znacznik zachowuje się jak chce. Znalazł ktoś może jakiś poradnik w necie albo cos?
Wszystko chyba opiera się na tym, aby utrzymać się w jednej tonacji. Jak przechodzisz "spod jajec" do bee gees to wiadomo, że nie wychwyci zmiany o tyle tonów naraz . Ja też na początku piałem jak panienka, teraz większość songów umiem już zaśpiewać "normalnym" głosem, chociaż trafiają się i takie, które wchodzą jedynie piszczeniem. I tak największy hardkor jest przy śpiewaniu i graniu zarazem . "Won't get fooled again" z vocal na medium i gitarą na hardzie jest przeje/bany .