Pff, (pipi)cie. Tak jak rzecze Colin, LA Noire to inna gra niż reszta sandboksów R* i bynajmniej wcale nie gorsza. Sądzisz, że Liberty City miało swój klimat? Nic nie równa się z dzikim zachodem w RDR? Odpal produkcję Team Bondi na dobrym audio lub słuchawkach, przejedź się po Los Angeles z lat 40. wraz ze swoim wydziałowym partnerem i wsłuchaj się w magiczne kawałki z radia lub muzykę klasyczną z soundtracku gry. Różnorodne sprawy, kilka różnych wydziałów, istny ogrom pracy włożony przez dewelopera w takie rzeczy jak choćby voice acting, motion cap, dialogi czy misje poboczne. Rozgrywka jest monotonna? Tak właśnie powinno być. Kto oglądał np. "The Wire" wie, że robota policyjna to nie żadne CSI tylko zazwyczaj nudna i żmudna harówka. Ja tam zbieram dowody i łączę fakty z wypiekami na twarzy, bo dla mnie termin "gra detektywistyczna" jednoznacznie na to wskazywał. Dodatkowo podoba mi się zabawa tempem akcji, które co chwilę przyspiesza, aby dosłownie za moment kompletnie się uspokoić poprzez np. przesłuchania. No właśnie, kolejny genialny element gry. Wydawałoby się, że mimika będzie jednoznaczna i nie będzie żadnego problemu z właściwą oceną zeznania. Nic z tego. Przestępcy kłamią jak najęci, a przy wytknięciu im tego musimy zawsze pamiętać o odpowiednich dowodach. Do tego musimy uważać na każdy najmniejszy ruch mięśni twarzy czy choćby nerwowe przełknięcie śliny. LA Noire to gra o pracy policyjnego detektywa, w najlepszym możliwym klimacie i wykonaniu. Póki co jest to dla mnie game of the year, a grałem we wszystkie większe tytułu w tym roku. Jedyny prawdopodobny konkurent to chyba tylko zwieńczenie trylogii Gears of War.