Wg mnie nie ma żadnego sensu grac w tegop mgsa jesli nie grało sie w poprzednie cześci. Ba, nawet jeśli się grało ale nie tak jak Kojima sobie tego zyczył- czyli zgodnie z premierami w tej kolejności, to nie poczuje się dokładnie tego, co czuje sie właśnie po takim graniu.
wg mnie osboby, które na siłe zaliczaja teraz poprzednie mgsy nigdy nie poczują tego, co starzy gracze wychowani w sumie można powiedzieć na Mgsie.
Jak grałem w jedynkę to ledwo angielski kumałem i ze słownikiem rozkminiałem wszystkie kwestie chłonąc klimat i chłod bazy Shadow Moses na Alasce.
Juz wtedy Snake urósł do miana super żołnierza i legendy i potwierdził to kilka lat później w MGS2 będąc po czesci postacią drugoplanową, bohaterem i niedoścignionym wzorem w oczach młodego Raidena jak wcześniej Big Boss dla każego żołnierza. Osobiście NIGDY nie narzekałem że gramy Raidenem. NIGDY. Pokazano nam postać Snake'a z zupełnie innej strony. Strony legendy.
Mgs3 pokazuje nam poczatek serii- mamy Big Bossa jako głównego bohatera. Czegóż chciec więcej- jesteśmy w skórze najlepszego żołnierza który stąpał po śiwecie. kojarzony z czarnym charakterem serii pokazuje nam zupełnie nowe oblicze i aż trudno go nie zrozumieć. Tego co zrobił w przysżłości, że wystąpił przeciw USA.
W koncu wielke oczekiwanie na premierę MGS4- ostatniej cześci sagi (podobno) wiemy że Snake jest stary i umiera. Każdy z nas, kto wychował sie na tej serii, jak już wcześniej wspomniałem tak jak "powinno się grać" czuje sentyment do starego bohatera, który był z nami przez tyle lat. Mogę się założyć że żaden z nas nie chce jego śmierci, nie chce końca tej historii.
Końcówka serii jest tym czym miała być. Można zarzucić naciąganie faktów przez Kojime, ale wydarzenia podane są w taki sposób że wybacza się wszystko co "niemożliwe". Ja cholernie cieszę się z końcówki. Doprwdy- godne zakończenie najwspanialszej Sagi w historii gier wideo.
Najwspanialsze pożegnanie najlepszego bohatera, który nigdy nie istniał.