" -Hey, czlowieku, mam dla Ciebie dobre wiesci. ten caly Jefe jest juz sztywny. Skasowalem go dzisiaj rano. Zdychal paskudnie, mozesz mi wierzyc. Twoja mama byla by dumna.
Przedziwne to wszystko, pomyslal Sanchez. W takiej sprawie Elvis by go nie oklamal. Mial w sobie zbyt wiele dumy. Najwyrazniej byl jednak w bledzie, skoro Jefe stal wlasnie w Tapiorce przy barze i przystawial sie do Jessiki,
-Słuchaj Elvis, to wytlumacz mi jedna rzecz: jak to sie stalo, ze Jefe siedzi wlasnie w moim barze i zlopie whisky ??
- He ??
-Elvis, Jefe nie ma zoltego cadillaca. Dopiero co sie dowiedzialem, ze niedawno go sprzedal i kupil sobie Porshe... a przynajmniej tak twierdzi.
- Nic nie kapuje - burknal Elvis zdezorientowany.
- Niewazne, jezeli tylko zabiles faceta od zoltego cadillaca. Tak bylo ?
- Czlowieku, a bo ja wiem ?. Ten facio niczym nie jezdzil. Wzial pokoj w hotelu i zameldowal sie jako Jefe. Recepcjonista podal mi jego numer pokoju.
- No wiec nie zabiles Jefe. Mowie Ci, ten sukinsyn jest teraz u mnie,
- To kogo stuknalem, do (pipi) nedzy ?
- Nie wiem, moze Marcusa Gnide. Wczoraj w nocy zwinal portfel Jefe.
- Ja (pipi)e !
Sanchezowi przyszlo cos do glowy.
- Zaraz, poczekaj chwile. Czy ten facet mial przy sobie wisiorek z niebieskim kamieniem ?
- E tam, czlowieku, (pipi) mial. Ani portfela, ani gnata, kompletnie nic.
- O zez (pipi) !. A jak wygladal ?
- Tlusty, nieogolony moczymorda. Polgoly swir bez jaj, ktory tak jakos dziwnie mi sie przygladal. Normalna (pipi)a, nie chlop... zero szacunku dla siebie. Sukinsyn sprzedalby wlasna matke, byleby ocalic duspko. "
"Ksiega bez tytulu" - swietna scena moim zdaniem . Ale to trzeba przeczytac ksiazke