Nie spodziewałem się, że praktycznie za jednym posiedzeniem, z przerwą na kibel i obiad, pęknie singiel. Nie dlatego że jest krótki, bo nie jest, raczej standardowe 6-7 godzin. Wciągnęło mnie po prostu na amen. Po dość anemicznym początku, który sprowadza się do oklepanego "przynieś, podaj, pozamiataj" dalej jest już tylko lepiej.
Ogromny nacisk położono na używanie całej mechaniki znanej już poprzedniej części. To co robiliście do tej pory w multiplayerze to tutaj też będziecie tego używać. Parkour, odbijanie się od ścian, wykorzystywanie momentum, podwójne skoki. Przy czym nie czuć jednocześnie, że singiel jest zrobiony na "dokładkę" do multiplayera, moim zdaniem gra broni się samą kampanią na tle innych fpsów.
Titanfall 2 przypomina mi Dooma 2016. Fabuła i postacie? Są ale nie wnikajcie w ten aspekt. Tutaj liczy się gameplay i tak samo jak w najnowszym doomie, liczy się ruch i wykorzystywanie wszystkich możliwości pilota by przeżyć. Nie jest to standardowy cover shooter jak Battlefield i Call of Duty. Gra jest perfekcyjnie zbalansowana. Chwilę gramy pilotem, potem tytanem by następnie znowu z niego wysiąść i pobawić się w platforming. Potem chwila oddechu na skradanie się, by znowu trafić do tytana i być zrzuconym prosto ze statku na pole bitwy gdzie walczy blisko 20 robotów. W międzyczasie trafimy też na etap, gdzie dostajemy urządzenie manipulujące czasem. Za pomocą jednego przycisku zmieniamy płaszczyznę czasową i jest to o tyle ciekawe, że w obu tych płaszczyznach są przeciwnicy z którymi musimy walczyć, w zmieniającym się środowisku! To samo z parkourem - będzie sytuacja gdzie będziemy dosłownie co chwilę zmieniać czas by odbijać się od ścian które w jednej rzeczywistości jeszcze istnieją, a w kolejnej już są zniszczone. Mega patent, podobnie jak urządzenie które wyglądem przypomina jedną z broni z oryginalnego Half-life a służy do włączania i wyłączania konstrukcji, które pomagają w parkourze. Więcej nie zdradzę ale powiem że momentami tempo gry jest niesamowite.
Czuć w Titanfallu 2 ducha dawnego Infinity Ward. Nie wiem dokładnie z czego to wynika, może z jakości skryptów, może z opowiadania fabuły z perspektywy pierwszej osoby. Podobnie też jak w starych Call of Duty - każdy spotkany żołnierz ma swoje nazwisko i stopień. Duch Infinity Ward czuć też w rozmachu tej produkcji - czasem są takie motywy, które kładą na łopatki jakiekolwiek Call of Duty wydane w ciągu ostatnich lat.
Wspominałem że fabularnie Titanfall 2 się nie udał, ale za to relacja między pilotem a tytanem wypadła dobrze. BT-7274 jak na metalową puszkę wypada całkiem charakterystycznie. Tak jak robot Dog z Half-life'a 2 był w swoim zachowaniu bardzo "zwierzęcy", tak ten tytan wypada bardzo "człowiekowato", szczególnie jeśli chodzi o animację.
Są o dziwo w tej grze walki z bossami, tzn bardziej dopakowanymi tytanami, z tym, że dla kogoś kto spędził dziesiątki godzin w multiplayerze nie będą one stanowiły wyzwania nawet na poziomie Master. W oryginalnym titanfallu wbiłem 10 prestiży, więc w zasadzie każdy schemat zachowania tytana miałem opanowany, może dlatego te walki były dla mnie łatwe.
Gra wygląda estetycznie. Nadal jest to co najwyżej średnia półka jeśli chodzi o obecną generację, ale w przeciwieństwie do pierwszej części gra nie straszy tak mocno zębiskami. Oświetlenie też jest całkiem dobrze zrobione. A co najważniejsze - tytanowe 60 fps. I brak screen tearingu.
Ogólnie polecam bardzo kampanię singleplayer w tej grze. Jeśli ktoś szuka ducha dawnego Infinity Ward, a nie chce mu się czekać kiedy pierdolone Activision odłączy Modern Warfare Remastered od Infinite Warfare, to może spokojnie sięgnąć po Titanfalla 2 i będzie się świetnie bawił.