GTA V
Przeszedłem tego giganta. W końcu. Po ponad miesiącu grania z bananem na ryju. Nabite 75 godzin, większość pobocznych różnorodności zrobionych. Pewno nie odkryłem jeszcze wielu rzeczy, nie uprawiałem triathlonu, nie pojechałem kolejką górską ani diabelskim młynem, w tenisa zagrałem raz, w golfa może dwa. Pewno zanim zrobię 100% minie równo 100 godzin. Mimo wszystko czas spędzony w Los Santos i Blaine County to najlepsze co mnie spotkało podczas tej generacji konsol. A przecież jest jeszcze GTA Online...
Niepojęte jest dla mnie co Rockstar zrobiło. Konsole które mają mniej ramu co ajfon i kolejny samsung galaxy i wydane wieku temu uciągnęły świat, który będzie benchmarkiem dla przyszłej już generacji sprzętu i gier. Nie tylko dla gier typowo sandboksowych. Technicznie i graficznie to najlepsza gra na obu konsolach, zwieńczenie tej generacji sprzętu i magicznego kodowania wykorzystującego 101% zasobów. Rockstar wykorzystał moc X360 i PS3 nawet do tego, by w felgach aut odbijał się krajobraz w czasie rzeczywistym, tak samo jak i w okularach przeciwsłonecznych. Koszula gniotąca się na plecach podczas poruszania się. Ubrania moczące się dokładnie do tego poziomu wody, z którą mieliśmy kontakt. Widoczne etykiety produktów w sklepie. Obsługa telefonu, którą widać w czasie rzeczywistym nie tylko w rogu ekranu, ale też w dłoni postaci, m.in. jak wybiera sobie kontakt w telefonie. Wymieniać można to bez końca.
O detalach w grze można pisać i pisać, wystukując tysiące znaków a człowiek i tak nie opisze wszystkiego. Człowiek nawet po parudziesięciu godzinach w grze łapie się za głowę i mówi sobie "o kur.wa o tym też pomyśleli". Dzięki temu, moim zdaniem, GTA V to wśród gier doświadczenie najbliższe filmom i rzeczywistości. Że to długi film albo sezon serialu pokazany z perspektywy trzech postaci. Że nie grasz w grę, tylko odpalając płytkę z grą wsiąkasz w ten świat i te postacie. A kiedy wyłączasz konsolę to ten świat i postacie nadal żyją własnym życiem jak w jakiejś grze MMO. I jedyne gamizmy, przypominające że to gra to cały sprzęt dostępny w kieszeni i szpital po każdym zgonie.
Trochę o muzyce. Soundtrack stworzony specjalnie pod grę jest fenomenalny. Lepszy niż ten w Max Payne 3. Świetnie buduje atmosferę podczas wykonywania misji.
A radio? Z początku kręciłem nosem na zbyt czarne klimaty, ale w miarę upływu gry stwierdzam, że dobór piosenek to geniusz na poziomie podobnym co Vice City. Nagrałem do swojego auta 3 płyty z muzyką, tyle dobrego stuffu leci z głośników auta.
Właśnie, co do aut. Przy pierwszym kontakcie z grą też było dla mnie coś nie teges z modelem. Jednak po przejściu gry stwierdzam, że dobrze zrobili. Nie to że krytykuję model z czwórki, co to to nie, ale wystarczy powiedzieć że w Liberty City z taksówki korzystałem wiele razy. W przypadku Los Santos, gdzie odległości bywały często sporo większe - dosłownie 3 razy. Tak fajnie się jeździło. Szczególnie przerobioną przez siebie bryką.
No dobra ale ktoś powie "pff to przecież tylko GTA. Jeżdżenie, strzelanie, misje, whatever. Dlaczego nie porusza fabułą, twistami, nie zwraca uwagi na pewne problemy jak Bioshock Infinite"? Odpowiedź: bo nie musi. Nie tutaj leży siła tej gry. Siłą gry jest dostarczanie rozrywki (bo to nadal o to głownie chodzi) przez paredziesiat godzin zabawy na równo wysokim poziomie. Przez różnorodne misje, niebanalne dialogi, tony atrakcji.
I choć ktoś może powiedzieć, że GTA V nie porusza tak emocjonalnie jak Red Dead Redemption, a fabuła nie jest tak wciągająca jak w GTA IV (głównie za sprawą vendetty jaką prowadził Nico) to nie można grze odmówić jednego - poczucia wielkiej przygody, po której człowiek ma ochotę wziąć sprzęcik do usuwania pamięci rodem z Facetów w czerni i podejścia do tego tytułu kolejny raz na świeżo. A najlepsze jest to, że jakby ktoś mnie spytał o najlepszy moment w tej przygodzie to nie podałbym go mu. Bo ta gra to jest jeden, wielki , parudziesięciogodzinny moment który wbija się w czachę i nie wyjdzie z niej na parę lat. A kiedy minęły półgodzinne creditsy, powróciłem do gry, nad górami Blaine County rozciągał się przezayebisty zachód słońca a z Los Santos Rock Radio sączył się ten kawałek
to stwierdziłem że będę grał w gry przez kolejne wiele lat po to, by znaleźć tytuł który mnie powali bardziej, niż Grand Theft Auto V.
10/10