Boże pograłem godzinkę. Ta pierwsza misja z Lamarem nic szczególnego, ale kiedy już sam sobie decydujesz co masz robić to magia tej gry powala na kolana. Kur.wa, nie pamiętam kiedy ostatni raz grałem z taką miną. Pojechałem do fryzjera zrobić sobie bródkę i włosy, potem walnąłem samoyebkę na tle auta. Wbiłem do auta, odpaliłem którąś stację radiową i zacząłem przeglądać internet. On jest po polsku, kur.wa, spolszczyli internet w tej grze. Zacząłem czytać jakieś pierdoły, potem wbiłem na fejsa i zobaczyłem że Franklin ma tylko 12 znajomych. Wbiłem na profil Tanishy i Lamara i zaczałem czytać ich walla. Potem znalazłem stronkę Los Santos Customs, po czym udałem się do jednego z ich salonów. Zaczęło się robić późno, słońce zachodziło, klimat miasta mnie powalił. Przytrzymałem się na chodniku by przejrzeć stacje radiowe i mnie jakiś frajer wywlókł z auta i zaczął bić, sprałem mu ryja, buta w nery i sobie leżał nieprzytomny jak odjechałem. Zaczęła się noc, w radiu leciało Speedwalking z trailera, myślałem że umrę. Tak wsiąkłem w ten świat że zacząłem jeździć przepisowo (stałem na światłach itp) i zacząłem rozmyślać co będę robił następnego dnia gry - może pójdę do kina z Lamarem, albo na dziwki? Albo pobawie się z psem? Zawitałem do LS Customs ale ceny mnie zbiły z nóg i jedyne co to naprawiłem auto. Wróciłem do domu okrężną drogą, co by się napawać widokiem miasta nocą (jest genialny), wbiłem na chatę i odpaliłem TV. Telewizja jest spolszczona, zacząłem oglądać kreskówki, przyjarałem blanta, Franklin zaczął coś bajdurzyć o Tanishy, ale poszedłem spać i zrobić save'a wiedząc, że od razu z rana zawitam do Simeona. BOŻE TA GRA, TA GRA!!! http://i.imgur.com/Q6ML1iL.gif