-
Postów
1 656 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Kazuo
-
Na pewno rozczarowani mogą poczuć się wszyscy ci, którzy do ostatniej chwili liczyli na skradankę. Co jak co, ale dobrych slasherów na current-genach nie brakuje, za to gier typu stealth już tak. Osobiście jako wielki maniak mordoklepek na Rising czekam z wypiekami, chociaż nie będę ukrywał, że w jego miejsce znacznie bardziej widziałbym tradycyjnego MGS'a.
-
Ale motyw krojenia przeciwników pod dowolnym kątem, w dodatku w slow-motion i przy lejącym się wiadrze juchy wypada całkiem...smakowicie. Przy okazji, sytuacja podobna jak z RE:5 - zmień tytuł, wywal znane postacie i masz kompletnie nową grę.
-
Daj spokój, z tego co widać na trailerze jest to bardziej odległa przyszłość. Ja ma mój gust akcja dzieje się sporo po MGS:4, a głównym bohaterem jest...syn blond pedałka.
-
Dzisiejsza konferencja Microsoftu brutalnie sprowadziła wszystkich fanów Snejka na ziemię. Teraz już na 99% wiadomo, że to będzie slasher. No i chyba można zmienić podtytuł tematu, raczej nie będziemy grać Raidenem.
-
No więc Panie i Panowie, ogłaszam uroczyście, że Metal Gear Solid już się skończył. :confused:
-
Sorry, po prostu nie zwykłem się podniecać ekranizacjami komiksów produkowanymi za 30 dolarów. Wybacz. Ten kolo co gra Scotta wygląda jak megapizda, aż oczy pieką od patrzenia.
-
Śmiesznie wygląda. Z tymi efektami poradziłby sobie mój brat, który amatorsko grzebie w Adobe od dwóch miesięcy. Ale może chociaż fabuła i gra aktorska dadzą radę.
-
To nie jest offtop. Przeczytaj drugi akapit, a będziesz wiedział że post jest jak najbardziej na temat. E: Zresztą, i już mi się nie chce przekonywać pana Malkontenta, więc niechaj stanie się EoT.
-
Należy sobie na początku zadać pytanie - czy te wszystkie zmiany wprowadzone przez czwórkę wyszły serii na dobre? Ok, system celowania zdecydowanie zmienił się na plus, rezygnacja ze statycznych renderowanych plansz na rzecz full trójwymiarowych lokacji okazała się trafiona, podobnie wyrzucenie skrzyni, wprowadzenie QTE oraz motywu ochraniania Ashley. Jednak całkowita zmiana charakteru rozgrywki z klimatycznej przygodówki na tępą rozwalankę już niekoniecznie. Klimat, a zatem chyba najmocniejszy punkt klasycznych RE niesamowicie padł na pysk (ale jeszcze nie zeszmacił się tak jak w RE5), z kolei fabuła, która choć nigdy nie porażała (ale i tak zawsze wciągała) stała się jedną z największych wad. Jeżeli chodzi o sterowanie to oczywiście bełkoczesz - ten element stale denerwuje od czasu trójki (przed nią ukazał się m. in. Dino Crisis, który już wtedy oferował jednoczesne chodzenie i strzelanie), a przy dynamicznej formie rozgrywki RE:4 zaczął już po prostu w*urwiać. Najlepsze jest to, że to są rzeczy, które Capcom bez problemu mógłby załatać. Ale nie, bo po co. Trochę zeszliśmy z tematu, ale też nie bez powodu przypomniałem tu o RE:4. Chodzi o to, że podobnie jak MGS:3 czwarty Resident jest grą z najwyższej półki na ps2, tytułem arcymiodnym, wciagającym na długie godziny, do którego zawsze chętnie się wraca. Ale także zawierającym spore wady oraz cały pakiet mniej lub bardziej rażących ograniczeń. Być może nawet bardziej istotnych, wpływających na grywalność niż w przypadku Snake Eater'a. Dlatego ciekawi mnie, że to właśnie w tym drugim doszukujesz się na siłę nawet najgłupszych pierdół, oceniając gameplay na 7/10. W takim razie przeanalizuj teraz wszystkie "niedoróby" RE:4 (nie zapomnij o tym, że nie da się tuningować noża!) i wtedy napisz jak oceniasz jego gamepaly.
-
Ja za to kompletnie nie zrozumiałem Kojima naprawdę ostro pojechał po bandzie, serwując wszystkim fanom Węża najgorszy scenariusz z całej serii, uzupełniony beznadziejnymi postaciami (Paz, Coldman, Strangelove - what the fuck?), praktycznie zerową ilością mocnych zwrotów akcji (pod koniec zaczyna się coś dziać) i momentami tak głupimi zagrywkami, że aż wejście Raidena w Sons of Liberty wydaje się być teraz rewelacyjnym twistem fabularnym. O genialnie rozpisanych dialogach czy zapadających w pamięci cytatach można już zapomnieć. Gra sama w sobie, jako skradanka jest świetna, ale jeżeli ktoś decyduje się na zakup przede wszystkim pod kątem scenariusza, to niech lepiej odłoży sobie kasę na "Lightning Bolt Action".
-
Biorąc pod uwagę dzisiejszy poziom "casualowości" gier wideo, to chyba nie spodziewałeś się po MGS'owym normalu czegoś nadzwyczajnego (przy okazji, wymień mi na ps2 przynajmniej 10 tytułów, które są naprawdę trudne na poziomie medium to postawię Ci piwo)? Zresztą, to jest akurat ten typ gry, w który zwyczajnie wypada grać na wyższym stopniu, żeby poczuć prawdziwy survival (podobnie ma się sprawa z takim Falloutem 3)). Do dwójki bym nawet nie porównywał. W Snake Eater masz znacznie większe lokacje, do tego z naprawdę sporą ilością ruchomych elementów, więc siłą rzeczy trudno żeby animacja była równie stała co w Sons of Liberty, gdzie poruszasz się przez większość gry po ciasnych, niesamowicie sterylnych korytarzykach, w dodatku z maks dwoma - trzema patrolującymi strażnikami. Nie, ja się nie czepiam RE4, powołując się na niego chciałem Ci tylko uzmysłowić jak bardzo błahy jest to powód do narzekania. Fakt, w MGS3 loadingi pojawiają się częściej (nieznacznie - warto dodać), ale przecież i tak trwają zaledwie chwilkę. Trzeba być więc chyba mega przewrażliwionym na tym punkcie, żeby odnotować to jako minus. Co do celowania - naprawdę nie wiem jak inaczej mieliby to rozwiązać, żeby umożliwić graczowi dokładniejsze wykonanie precyzyjnego strzału. O ile się orientuję, w latach 60 nie mieli celowników laserowych... Niestety nie zrozumiałeś. Chodzi o widoczność, która w przypadku SE jest o tyle ważna, że pozwala w wodzie np. uniknąć wpadnięcia na krokodyla (zgon na miejscu). Zresztą co to w ogóle za narzekanie na brak TPP? Przecież animacja pływającego Raidena i tak nie porażała. No, chyba że chciałeś się ponapalać na pośladki Snejka, to faktycznie możesz się czuć rozczarowany ;] Stary, jeżeli takie ultra-giga pierdoły jak komentarze Para-medic przy save'owaniu, niemożliwość pływania w TPP czy brak fajnych kombosów nożem powodują, że spada Ci grywalność, to szczerze współczuję grania w inne tytuły. RE4 ze swoim mega skopanym sterowaniem, ograniczającą widok kamerą, anemiczną rozgrywką oraz idiotyczną fabułą musiał być dla Ciebie prawdziwą katorgą (nawet nie wspominam o tym, że nie możesz rzucać nożem jak to Leon robił na jednym z filmików, o braku możliwości odstrzelenia giry przeciwnikowi albo o tym, że Ashley ginie po jednym strzale z pistoletu kiedy to główny bohater przyjmuję bez problemu na klatę strzał z bazooki). Huh.
-
Dokładnie. NEMESIS, ciekawe czy gdyby MGS:8 na PS6 (rocznik 2024) byłby równie archaiczny, to czy dalej by Ci to nie przeszkadzało i wciaz usprawiedliwiałbyś japońców przywiązaniem do tradycji.
-
A mi się trochę nudziło, więc postanowiłem odpowiedzieć Panu Malkontentowi na kilka z wymienionych przez niego kwestii: A w MGS2 też mogłeś wchodzić na drzewa i łazić po gałęziach? Też uginała się pod Tobą trawa, wciągało Cię bagno? Mogłeś zrzucić ul z pszczołami na łeb strażnika albo wpaść w pułapkę? Przyczepiały się do Ciebie pijawki, kąsały pająki, chciały zeżreć krokodyle? Racja, zniszczalność otoczenia jest znikoma, ale spójrz na to z szerszej perspektywy - w jakiej innej grze masz taką interakcję z otaczającą Cię florą i fauną? Moim zdaniem rekompensata jest należyta. Zwróć uwagę, że widok TPP dość mocno ogranicza widoczność, a że w MGS3 rzadko kiedy pływasz w krystalicznie czystej wodzie przez którą wszystko widać + często roi się w niej od wszelakiej maści niebezpieczeństw, to chyba jednak kamera FPP wydaje się bardziej wskazana. Czyżby? Podcinanie gardła też nie jest złym rozwiązaniem, jeżeli chcesz dość szybko (i na dobre) pozbyć się przeciwnika, duszenie z kolei (jeżeli dobrze pamiętam) sprawia że koleś dłużej jest nieprzytomny niż przy zwykłym powaleniu na glebę. Przy ostrzejszej akcji za pomocą CQC możesz wykorzystać adwersarza jako żywą tarczę, a i pozostaje jeszcze opcja przesłuchiwania, dzięki której możesz dowiedzieć się m.in. ilu w danej lokacji występuje wartowników, a także uzyskać numer do odwołania alarmu. Tak więc wiesz... Komentarze są genialne, a nie debilne - to raz. Masz na padzie przycisk (chyba trójkąt), dzięki któremu błyskawicznie możesz skrócić rozmowę, więc nie widzę problemu - to dwa. Od załatwiania przeciwników masz CQC i gnaty, nuż służy głównie do polowania na zwierzaki. Jak chciałeś grać w slashera to trzeba było odpalić Devil May Cry. Może po to żeby zwiększyć celność? Zwroć uwagę, że przy każdej broni masz muszkę, dzięki której możesz nawet z bardzo dużej odległości wykonać head-shot. Kto jak kto, ale Ty po graniu w RE4 (gdzie postać zasłania pół ekranu), powinieneś być do takich rzeczy przyzwyczajony ;] To spróbuję z innej strony - Ninja Gaiden. Czemu to całe gadania o super bijatyce skoro większość przeciwników można kompletnie olać, nawet nie wdając się w walkę? Wszystko zależy od grającego, jeżeli kupuje skradankę to raczej nie po to, żeby sobie pobiegać po lokacjach. Zresztą spróbuj tak zrobić na stopniu wyższym niż normal, przy większcyh miejscówach może uda Ci się dobiec do połowy. Oczywiście loadingi nie są żadnym usprawiedliwieniem, ale sam podział terenu na mniejsze lokacje to IMO dobry pomysł. Zakładając, że cała gra składałaby się z 10 dużych miejscówek - dałbyś radę przejść każdą z nich bez wzbudzania alarmu? Zresztą, podobną "niedogodność" masz zaserwowaną w całej masie innych gier (nawet w Twoim ukochanym RE4 czy DMC3). Bo jest niedopracowana. Ale i tak lepszy taki rzut izometryczny, niż kamera zamontowana centralnie nad łbem Snejka (MGS). Poza tym, przy przyleganiu do ściany pozycjonuje się idealnie tak, aby widać było co masz za plecami, a ponad to możesz analogiem delikatnie zmieniać jej ustawienie. Jak już wcześniej pisałem - jest to słaby punkt Snake Eater'a, ale nie jest tragicznie. To chyba logiczne. Przygotowujesz sobie zawczasu pakiet przedmiotów, które będą Ci potrzebne, żeby później (dajmy na to w czasie walki z bossem) nie przekopywać się przez multum śmieci. Logiczne i całkiem komfortowe. Czekaj chwilę, niech się zastanowię...może dlatego, że to MGS, a jego ojcem jest bardziej reżyser filmowy niż tradycyjny twórca gry? Poza tym porównaj sobie ilość filmików z MGS3 do SoL'a lub GotP'a. Ta seria od zawsze jest przescenkowana (jedynka jest nawet bardziej niż Snake Eater btw), ale w przypadku trójki balans między graniem, a oglądaniem został całkiem przyzwoicie zrównoważony. Wcześniej już Ci napisałem do czego służy FPP w tej grze. Poza tym pomijasz jeden tyci tyci szczegół - RE:4 jest strzelaniną, więc od niego wręcz TRZEBA wymagać poprawnego prowadzenia ognia. Za to w SE sytuacji wymagających opróżniania magazynków należy unikać, toteż czepianie się takiego elementu to tak jakby w wyścigach psioczyć na to, że nie można zboczyć z pasa i pojechać sobie w miasto. Generalnie większość z podanych przez Ciebie "wad" została wymieniona strasznie (przerażająco wręcz) na siłę, na niektóre nawet nie było sensu odpowiadać. Nie licząc małego ułamka to są zwyczajne pierdoły, które w praktycznie żadnym stopniu nie wpływają na całokształt grywalności. Masz swoje zdanie, ok. W końcu między innymi od tego właśnie służy forum, żeby wygłaszać swoje opinie. Nikt też nie każde Ci tego zdania zmieniać. Jednak na przyszłość - jeżeli Ty chcesz kogoś o czymś przekonać, to musisz najpierw wybierać solidniejsze argumenty :tongue:
-
No to mnie teraz poskładałeś z tym tekstem jakoby RE:4 deklasował MGS:3 pod względem gameplayu. Pomijając, że to dwie kompletnie różne gry, to jednak już samo w sobie pisanie, że cokolwiek może deklasować Snake Eater'a jeżeli chodzi o gameplay zahacza o ostre zrycie bani ;] Dobra rozumiem, Twoje zdanie, no ale choć odrobinę obiektywizmu, w końcu piszemy tu o jednej z najlepszych, najbardziej rozbudowanych i klimatycznych skradanek w dziejach gier wideo. A Ty wyjeżdżasz tutaj z banalnym shooterkiem Capcomu i zestawiasz w jednym zdaniu z potęgą grywalności MGS'a:3 ;] Co do kamery, to trudno się spierać - jest to bez dwóch zdań najsłabszy element gry. Ale niekoniecznie tragiczny. Rzut izometryczny mimo wszystko pokazywał dosyć spore pole terenu, więc nie zgodzę się, że przez cały czas, co chwilę trzeba było się przełączać w tryb FPP. Bossowie - tutaj widać trochę schematów, przestarzałych motywów (vide duel z Ocelotem czy walka z The Fury mocno kojarząca się z Ravenem), ale już np. snajperski pojedynek z dziadkiem Końcem nie ma żadnego porównania do starcia ze Sniper Wolf. Chowanie się w rowach, krzakach, pustych pniach drzew, wyczekiwanie, cierpliwa obserwacja, w końcu oddanie strzału. Jednego, góra dwóch. Zmiana miejsca, szukanie odcisków stóp, ostrożne podchody, przyczajka i powtórka. I tak przez wiele minut, aż do ostatniego wystrzału. Coś pięknego. Dla lamuchów zawsze pozostawała alternatywa (a raczej 2, bo w sumie dziada można wykończyć na 3 różne sposoby). Fakt jest natomiast taki, że zwyczajnie nie ma drugiej tak kozackiej, wymagającej skupienia ze strony gracza walki z bossem. Unikat, ale z wiadomych względów za którymśtam podejściem już nie robi takiego wrażenia. Finał z The Boss chyba nie wymaga komentarza. Pojedynek mistrzów zabijania w olśniewającej scenerii, w akompaniamencie pięknego utworu muzycznego. Pojedynek, który zapamiętuje się na długie lata. Cała reszta starć z Cobrami chociaż już nie robi aż takiego wrażenia również zasługuje na uznanie, przynajmniej za ciekawe pomysły. Natomiast co do ich motywacji do walki ze Snejkiem to wydaje mi się, że może ona rzeczywiście wynikać z chęci sprawdzenia umiejętności Snejka. Albo może bardziej swoich, wobec ucznia The Boss. Byłby to równie logiczny bodziec do walki co w przypadku grupy Fox Hound i Solida. Przeczytaj jeszcze raz mój poprzedni post. Możesz się z niektórymi rzeczami nie zgadzać, ale kwestia oprawy, scenariusza czy wielu elementów gameplay'u jest bezdyskusyjna. Od czasu pierwszego MGS'a nie było na rynku tak dopakowanej gry stealth-action, więc może stąd te zachwyty :tongue:
-
Odpowiem Ci w pieprzeniu...tzn. w temacie o MGS3
-
Czwórka jest świetną grą i niezłym emgieesem, ale jak na ostatnią część sagi to zdecydowanie za mało. Za dużo tutaj błędów, archaizmów, fabularnych potknięć, za bardzo żyłuje na popularności poprzedniczek oraz na sentymencie gracza. GotP przeszłoby gdyby istniało na zasadzie takiego Sons of Liberty, ale nie jako finalna odsłona wieńcząca jedną z największych i najlepszych konsolowych serii ever. Trudno się dziwić, że cała masa oddanych Snejkowi fanów poczuła się nieusatysfakcjonowana poziomem jaki ta gra sprezentowała. Czy może nawet oszukana. Jeżeli zaś chodzi o wystawiane temu MGS'owi noty (sięgające często najwyższego możliwego pułapu), to przynajmniej dzięki niemu można było sprawdzić wiarygodność ocen wszelakich popularnych branżowych serwisów czy periodyków. Taka na przykład "dycha" w Extrimie sprawiła, że jeżeli chodzi o system oceniania pismo kompletnie straciło dla mnie na wiarygodności.
-
Nic nie stracisz, wystarczy że masz obcykanego Snake Eater'a.
-
Osobiście jednak wyżej stawiam Snake Eater'a, który to zabił mnie jeszcze na długo przed premierą, a po zagraniu wręcz rozp*erdolił na czynniki pierwsze. Jedynka była (i zresztą jest do tej pory) mocarna, ale trójka bije ją pod wieloma względami. Lokacje, bossowie, patenty, żywotność. Najlepszy teren w grach typu stealth ever (multum możliwości skradania), starcia z badguy'ami których nie da się zapomnieć (Ocelot, The End, Shagohad, The Boss), kupa dobrych pomysłów wrzuconych do jednego wora (system kamuflaży, leczenie, pożeranie zwierząt), czas gry liczony w grubych dziesiątkach godzin (sporo stopni trudności, bonusy, zabawa w szukanie żabek). Do tego znacznie więcej gry w grze, maksymalnie dopakowana oprawa A-V, scenariusz, niespotykana filmowość, smaczki i tyle zapadających w pamięci momentów, że nie starczyłoby miejsca na tej stronie żeby wymienić wszystkie. Naprawdę, to co ten żołty maniak mechów i latających ninjasów wykombinował przy okazji Zjadacza Wężów przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Wczoraj jak zdałniały łupałem w pierwszego MGS'a, dzisiaj raz jeszcze zacząłem trójkę. Tym samym utwierdziłem się w przekonaniu jak śmiesznymi grami wobec tych dwóch odsłon są Guns of the Patriots oraz wydany teraz Peace Walker (dumnie nazywany przez Kojimę "nieoficjalną piątką", przynajmniej z tego co słyszałem). Dobra, idę już grać, bo mi pad stygnie.
-
Po skończeniu Peace Walker'a zebrało mi się na odświeżenie podstawowej trylogii, na pierwszy ogień poszła oczywiście kultowa jedynka. Co mogę rzec, pomimo tylu lat na karku gra nie straciła niemal nic ze swojej świetności, gameplay wciąż wciąga, a scenariusz pokazuje jak bardzo Kojima stoczył się w ostatnich latach (chociaż ilość scenek/rozmów przez codec przeraża). Granie na hard potrafi niesamowicie zirytować (brak radaru + gówno widać co jest przed tobą = alarm co chwilę), mierzi także brak CQC, ale za to już walki z bossami (Ninja, Sniper Wolf, Raven) powalają. Po raz kolejny rozwalił mnie motyw z częstotliwością kodeka do Meryl na odwrocie pudełka, podobnie jak chowanie się w kartonie i podglądanie tyłków żołnierzy czy sztuczki Mantisa. O "brawurowej" ucieczce z więzienia nawet nie wspominam. Heh, nie będę kręcił - bawiłem się znacznie lepiej niż przy najnowszym emgieesie i nie żałuję ani minuty z zawalonej piątkowej nocki.
-
Czilałt Bob Budowniczy, z tym "karate" to nie pisałem na serio :wink: jak już będę czegoś szukał to albo w ogóle bez wzoru albo co najwyżej z jakimś markowym znaczkiem. Nie no, co ty. Od początku miałem na myśli założenie tego na rękę. A przydać to się na pewno przyda, może zawodowym tenisistą nie jestem, ale i tak z głowy cieknie mi jak z odkręconego kranu ;] tym bardziej w zatłoczonym autobusie czy w kolejce w Biedronce (gdzie nawet nie mają porządnej klimatyzacji). Chusteczki sobie daruję, nie chcę zbankrutować.
-
@Mr. Blue - na wszelki wypadek odpowiem Ci w spoilerze Pod tym względem tym razem na szczęście nie przegięto, zdecydowanie więcej jest tutaj grania niż oglądania.
-
Nie każdemu pasują krótkie włosy, a czapka z daszkiem kojarzy mi się tylko z Wakabajaszim z Tsubasy (nie mój styl). Może ta opaska na rękę to nie jest takie złe rozwiązanie, przy sportowym ubiorze może się nawet dobrze komponować. Poza tym karki będą ode mnie spierdalać na kilometr jak podniosę ręke, a na niej:
-
Jasne szaden, od razu może kominiarkę ;] Damn, czyli jednak gejowo :confused:
-
Jeżeli spodobał Ci się scenariusz Snake Eater'a i nie chcesz sobie popsuć dobrego wrażenia to lepiej nawet nie zaczynaj PW. Do tej części Kojima wygrzebał chyba najgorszy z możliwych do wygrzebania wątków, a w dodatku tak totalnie go spieprzył, że aż chce się płakać. Mi gra zajęła około 15 godzin, ale bez zaliczania bonusowych misji wyszłoby z 12. Niezbyt długo, ale biorąc pod uwagę zabawe z Outer Heaven, dodatkowe zadania i żyłowanie ocen to żywotność ogólnie trzyma całkiem przyzwoity poziom. No i pomimo masy archaizmów skradanie wciąż daje masę frajdy, więc tytuł raczej szybko nie ląduje na półce.
-
Ostatnio tak mi cieknie ze łba, że aż siara. Zastanawiam się nad zakupem frotki, ale nie wiem czy nie będzie trochę zbyt gejowo chodzić z czymś takim po mieście. Co myślcie? http://www.forehand.pl/galerie/s/szerokie-frotki-guide-2_1178.jpg