-
Postów
1 656 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Kazuo
-
Słabsi manualnie gracze, którzy bez pomocy jakiejś mocniejszej giwery nie będą mogli sobie poradzić z trudnym bossem mogą mieć na ten temat inne zdanie. Sam kilka razy robiłem wypady na bonusowe zadania w celu zwerbowania nowych mechaników, co by mi zmajstrowali silniejszy karabin, bo już mnie szlag trafiał kiedy ten stary nie zadawał kompletnie żadnego demejdżu. Może trochę przesadziłem pisząc, że jest to konieczność, ale na pewno znacznie ułatwia to sprawę i pomaga zaoszczędzić trochę nerwów. Huh, lekko powiedziane. Bossowie to totalna bieda, porównując do MGS'a 3wręcz padaka. A postacie? Szkoda gadać, dość powiedzieć, że dwójka głównych bad guy'ów to najbardziej żałosna para złych charakterów w całej serii. Powiem tak: fabularnie Peace Walker jest tym dla Snake Eater'a, czym swego czasu było FF X-2 dla Final Fantasy X. Zorientowani w temacie już wiedzą o co chodzi. Jak dla mnie Hideo już się skończył. Przyzwyczajenie przyzwyczajeniem, ale nie zmienia to faktu, że sterowanie jest kiepskie.
-
Też właśnie skończyłem. Niestety, po obejrzeniu sekcji creditsów momentalnie straciłem ochotę na pisanie mini-recki, więc tylko ograniczę się do szybkiego wypisania co mi się w tej grze spodobało, a co nie: + design lokacji + muzyka + smaczki dla fanów + feeling Snake Eater'a + Outer Heaven - sterowanie - archaizmy - bossowie oraz walki z nimi - konieczność wykonywania pobocznych questów - brak ciekawych postaci - fabuła 7/10
-
Też mi się tak skojarzyło. Ale mniejsza z tym, bo jest zaprawdę epicko.
-
To raczej nie był ogólnie tekst o FFXIII, a z tego co pamiętam przede wszystkim dotyczący pracy kamery i jak ona oddziałuje na filmowość gry. FFXIII był tam przytoczony tylko jako przykład, ale oczywiście zupełnie przy okazji tekst ten dał Zakiemu sposobność do ponownego ponarzekania na nowe dziecko Square. Co nie, Zax ;] Prawda jest taka, że całkiem sporo jest wirtualnych kobiet, które swoim seksapilem potrafią rozbudzić faceta w stopniu nie mniejszym niż niejedna rzeczywista laska. Nawet całkiem normalnego faceta, "nie-gracza". Bo niby czemu wyimaginowana babka nie może być równie seksowna co dziewczyna w realu? Jedyną tak naprawdę znaczącą różnicą pomiędzy taką Jill Valentine, a Scarlet Johansson jest to, że ta druga istnieje. Jednak to raczej w żadnym stopniu nie ujmuje tej pierwszej seksapilu.
-
Gdyby chodziło tylko o samą jakość wizualiów, to byłby pikuś. Mnie osobiście Portable Ops rozłożyło beznadziejnym game-designem (kartonowe lokacje).
-
Swoją drogą Zax, naprawdę już byś mógł odpuścić temu fajnalowi trzynaście. Chyba już trzeci numer z rzędu po nim jedziesz (używając do tego celu felietonów jako pretekstu, ale i tak każdy wie o co chodzi). Serio, każdy czytelnik PE już wie jak bardzo zabolał Cię ten nagły spadek poziomu serii, ale nie ma się co smucić. Życie toczy się dalej ;]
-
Aha. Jak na osobę nie mającą praktycznie do czynienia z wersją "next-genową" jesteś całkiem nieźle zorientowany. Ja grałem tylko na PS3 (nie licząc kilkuminutowego testu na PSP) i bynajmniej żadnego przeciętniaka nie uświadczyłem. Za to całkiem dobry szpil (taki na zdrową siódemkę) jak najbardziej. Miecz świetlny jest równie przydatny co moce Jedi, tym bardziej kiedy odblokuje się, a następnie nauczy korzystać z kolejnych combosów. Fabuła rzeczywiście nie powala, ale trudno spodziewać się czegoś więcej po slasherze (dobrze przynajmniej, że nie kłóci się z kanonem SW, a także oferuje fanom pewien przekozacki smaczek). A że polega w 99% na rozwałce? Podobnie jak cała masa innych chodzonych mordoklepek (vide DMC, NG), osobiście więc nie poczytuję tego za minus, tym bardziej że starcia są całkiem efektowne, momentami dosyć trudne i generalnie potrafią dać dużo frajdy (korzystanie z magii, niektóre wymagające walki z bossami, sekwencje QTE). Zgodzę się co do tego, że ostry hype zaszkodził tej grze - napaleni gracze podziewali się zapewne znacznie więcej. Może więc stąd bierze się ich rozczarowanie i zbyt surowa krytyka?
-
Wcześniej też tak napisałem i teraz stwierdzam, że chyba trochę na wyrost. W zasadzie niemal co godzinę zmieniam zdanie na temat Peace Walkera, więc z ogólną oceną wolałbym się wstrzymać do czasu zobaczenia napisów końcowych. Co Ty? Snake Eater wyszedł na PSX??
-
Tia, niezły idiotyzm. Robić film na podstawie filmu. Teraz czekam jeszcze na zapowiedź Alana Wake'a.
-
Bo raczej żadna ikona się nie zapala. Po prostu będąc zaraz za przeciwnikiem (blisko) wciskasz i przytrzymujesz prawego triggera na PSP. W tym momencie Snake chwyta gostka i teraz masz do wyboru: - powalić go na glebę (wychylenie analoga) - przydusić go (strzałka) cała filozofia :tongue: (ale i tak dupa, że nie da się ich odciągać na bok) Ed: widzę, że problem rozwiązany, ok Ja gram na pierwszym ustawieniu konfy. Najlepszym z najgorszych.
-
No, na pewno jeżeli chcesz poprawnie wykonać combo CQC, to warunkiem jest zbita grupa przeciwników. Po prostu powalasz jednego na glebę, a jeżeli drugi stoi zaraz obok niego to wciskasz R i Snake automatycznie się za niego bierze. Konkretny timing chyba nie jest wymagany. Aha, i raczej nie da się wykonać CQC jeżeli twój komando jest wyposażony w bazookę albo karabin, o tym też musisz pamiętać. Co do broni to wiadoma sprawa, że im wyższy level tym silniejsza moc działania (możliwe też, że się szybciej przeładowują etc.).
-
Viewtiful Joe wciąga DMC:3 noskiem.
-
To już przemiana w Hollow SSJ lv.9999 nie wystarczy :biggrin: ? Nie no, z tym Aizenem to nieźle Kuba pojechał. Chyba najbardziej przepakowana postać ever.
-
O tak CQC w takim przypadku sprawdza się wprost rewelacyjne. Jeżeli w zasięgu ręki stoi nawet pięcioro wrogich komandosów to można ich wszystkich w błyskawicznym tempie powalić na ziemię. Reżyserka rozwala (lekkie rozmycie, dynamiczna praca kamery, odczuwalna siła ciosów). Nikt nie musi sobie nawet wyobrażać jak to wygląda, wystarczy że przypomni się jak w Snake Eater Jack rozwalił cały unit Ocelota - tutaj wygląda to mniej więcej tak samo. Power, choć technika niestety rzadko przydatna w misjach skradankowych.
-
No ja nie grałem, napisałem przecież, ze to tylko założenie (w oparciu o to co napisał Suavek). Użyłem tego założenia, żeby zaznaczyć, że to co napisał Jack Frost nijak się ma wersji current-genowych.
-
Ale tak jak napisał Dahaka - miej na uwadze, że CoM raczej nigdy nie wyszedł w PAL'u. Nie to nie Ja też nie potrafiłem zdzierżyć wersji na GBA, za to port na maszynkę Sony łyknąłem bez popity. Nie żebym był z góry uprzedzony do konsolki Nintendo czy coś, po prostu: a) nie ma to jak duży TV i pad w łapie b) wersja na ps2 mimo wszystko dzięki trójwymiarowej grafice, dynamicznym wstawkom filmowym i lepszemu sterowaniu jest zwyczajnie przystępniejsza Co do samej zawartości CoM to powiem tak: systemowo choć tradycyjnie nie poraża, to jednak pod tym względem jest to zdecydowanie najlepsza część serii w jaką można zagrać na sprzęcie Sony. Zabawa z kartami jest bardzo miłym urozmaiceniem po dziesiątkach godzin tępego mashowania w poprzedniczkach i naprawdę wciąga, a ponadto ani trochę nie koliduje z dynamicznymi starciami do których seria nas już przyzwyczaiła. Fabuła z kolei jest całkiem mocnym punktem gry i jako interquel (spoiwo łączące jedną część z drugą) rzuca sporo światła na wydarzenia ukazane w KHII. Tutaj po raz pierwszy pojawia się Organizacja XIII oraz tajemnicza dziewczyna zwana Namine, kontynuowany jest wątek Rikku (wyjaśnia się między innymi czemu na ukrytym w KHI filmiku widać go w stroju Organizacji), a także pokazane jest jak Sora trafia do dziwnej kapsuły. Generalnie odradzam czytanie skrótu fabuły z Wiki, możesz sobie nieźle popsuć zabawę. Chain of Memories ma też kilka dość znaczących wad, ale na szczęście nie aż tak poważnych, żeby jakoś znacząco ujmowały grze czyniąc ją kompletnie niegrywalną. Przede wszystkim razi wtórność, wtórność niemal wszystkiego - miejscówek, spotykanych postaci, utworów muzycznych oraz bossów. To raz. Dwa to słabiutkie, strasznie ograniczone, ubogie w obiekty, ciosane z grubych bloków lokacje. Niemniej da się przeżyć, chociaż pierwsze wrażenie jest bardzo niekorzystne. W końcu trzy - czas gry oraz żywotność. Osobiście rozłożyłem ten tytuł w trzy dni, po czym nie zostało już nic innego jak odłożyć go na półkę. Jako fan serii tak czy siak radzę zlać na wyżej wymienione mankamenty i skupić się głównie na dwóch najmocniejszych punktach gry: świetnych walkach oraz wciągającym scenariuszu. W moim odczuciu CoM, jako tymczasowy zaspokajacz głodu (przed Birth by Sleep) sprawdził się nad wyraz udanie
-
Akurat walki z bossami to jeden z gorszych punktów Peace Walkera, przynajmniej do momentu do którego ja doszedłem. Do tej pory walczyłem z czterema: (wydaje mi się, że nie będzie to żadnym rażącym spoilerem, więc możesz sobie odsłonić) i niestety muszę przyznać, że starcia na kilometr trącą sztampą oraz prymitywizmem. Ot, prujesz ołowiem, aż dziadostwo nie padnie. Chociaż zaznaczam raz jeszcze, że jestem w dość wczesnym stadium rozgrywki i zapewne wkrótce jakiś tam poważny team bad-guyów się pojawi, a same walki się rozkręcą. W końcu to MGS i dziwne, żeby było inaczej.
-
A czego się spodziewasz po wartownikach z MGS'a? Osły takie same jak zawsze. Pewnym utrudnieniem natomiast jest to, że tym razem potrafią Cię dostrzec z naprawdę sporej odległości. Tia, osławione "40/40". MGS:GotP, Bayonetta, Monster Hunter Tri, Nintendogs...generalnie mam niezłą bekę z ludzi traktujących serio oceny z Famitsu. Ok, ponad 5 godzin gry za mną, a ja pykam dalej - czyli jest dobrze. Tym bardziej biorąc pod uwagę, że Portable Ops wyrzuciłem w kąt po 2 godzinach. Do komiksowych scenek już się zdążyłem przekonać (przede wszystkim interakcja zrobiła na mnie całkiem pozytywne wrażenie), podział na pięciominutowe misje już tak nie razi (idzie się przyzwyczaić), więc pozostaje kwestia upośledzonej kontroli ruchów postaci oraz częstotliwość z jaką pojawiają się sub-bossowie (zdecydowanie zbyt duża). O fabule ciężko na razie cokolwiek napisać, gdyż rozkręca się dość powoli, jednak już teraz mogę uprzedzić, że na pewno nie zawiodą się fani wszelakich "kojimowskich" smaczków, tych jak zawsze nie brakuje (ba, niektóre wręcz wywołują szczękopad). Osobną kwestią jest budowa imperium Outer Heaven - zawartych tutaj opcji jest naprawdę sporo (np. produkcja broni, apteczek oraz itemów specjalnych czy rekrutowanie żołnierzy i przydzielanie im odpowiednich specjalizacji, a następnie wysyłanie ich w bój), a w miarę progresu w misjach odblokowują się coraz nowsze. Pomimo, że na początku byłem do tej zabawy nastawiony bardzo sceptycznie, uważając ją za zwykłe przedłużanie gry, to jednak z czasem dałem się wciągnąć. Ogólnie z każdą kolejną godziną coraz bardziej mi się ten tytuł podoba. Fakt, trudno nie psioczyć na pewne ograniczenia, czy to w swobodzie sterowania Snejkiem, czy możliwościach jakie oferują lokacje (Snake Eater to to nie jest, więc o wchodzeniu na drzewa i polowaniu na zwierzaki można zapomnieć), albo odnośnie częstych sekcji strzelanych (bossowie) lub niskiego AI przeciwników. Jednak pisząc całkiem poważnie - jak do tej pory gra mi się w to lepiej niż w Guns of the Patriots. Serio. I żeby za bardzo nie zapeszyć, tym zdaniem na razie zakończę.
-
Przypominam, że mówimy tutaj cały czas o Bleachu, tworze w którym fabuła gra najmniejszą z możliwych ról. Poza tym przyznam, że jestem trochę zaskoczony tym, że Kubo chce jeszcze to dalej ciągnąć. Spodziewałem się raczej, że po skopaniu Aizena nastąpi koniec Bleacha.
-
Ja bym raczej zakładał, że to skopana konwersja z current-genów.
-
Ukradli mi avatara, na dodatek nie mogę sobie wstawić nowego. Wiadomo kiedy wypuszczą jakiegoś pacha naprawiającego ten błąd?
-
Wiesz, nie domyśliłbym się z tymi kanistrami <captain obvious to the rescue>. Nie chce mi się robić misji pobocznych, więc o bazooce mogę na razie zapomnieć, ale i tak już załapałem o co chodzi :wink: Kurde, z jednej strony jestem mocno zniechęcony do tej gry, a z drugiej momentami tak bardzo przypomina mi ona mojego ukochanego Snake Eater'a, że aż głupio odpuszczać. No i ta plotka o rzekomym pojawieniu się . Na razie gram dalej.
-
Brat ostatnio zgrał pierwszy sezon to sobie z nudów obejrzałem. Ale tylko z nudów.
-
Mnie bardziej rozwalił fakt, że tak ważne osobistości nieraz ginęły w tak błachy sposób (vide pani Clark przy eksperymentowaniu na Gray Foxie czy Signit podczas rozróby na Shadow Moses). A wydawałoby się, że ci wielcy Patrioci są nietykalni.
-
Nie podliczyłem intra, w trening się nie bawiłem, a niektóre rozmowy przez codec skracałem - plus minus wyszła godzina (może ciut ponad). Doszedłeś już do starcia z ? Jak tak to zdaj relację, bo nie wiem czy po prostu ja już jestem za stary na strzelanki czy faktycznie gra wymaga pakowania broni.