-
Postów
1 656 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Kazuo
-
Dahaka, przy ostatnich odcinkach apocalypse arc mogliby jednak wysilić się trochę bardziej. Już nawet w Buffy ciekawiej to wszystko wyglądało.
-
Tak jest ;]
-
Niestety, to nie ta bajka. Chyba trochę zaogólniłem, więc dodam jeszcze, że ten sam protagonista mniej więcej na 1/3 gry zmienia sobie fryzurę.
-
Gra, w której główny protagonista jest zaledwie repliką (kopią) innej postaci. Nie jest to Hitman.
-
Nie, chcę tylko powiedzieć, że jest multum innych, lepszych od FFVII gier, które bardziej zasługują na remake.
-
Nie tylko Boss, ale w ogóle najlepszy theme jaki kiedykolwiek powstał na potrzeby jRPG. Dziękuję za uwagę, możemy już zamknąć temat.
-
A słyszałeś chociażby o najbardziej pożądanym remejku RPG ever (albo raczej gry wideo w ogóle)? W opinii naprawdę wielu graczy to właśnie "kultowa" siódemka zasługuje na to wyróżnienie, co samo w sobie już o czymś świadczy.
-
No to zaszło z mojej strony małe misanderstending. Ale tego shota jeszcze nie próbowałem, mocno kopie chociaż?
-
E tam, gadasz. Większość smakuje jak zwykła oranżada, ale niektóre są naprawdę bardzo dobre. Polecam spróbować Tropical Burn'a, oraz Tiger'a Hawaii.
-
SH: Shattered Memories?
-
Tabletkowy Tiger to może i smakowo jest syf (chociaż multiwitamina jeszcze obleci), ale jak walniesz z 7 tabsów do 200 ml wody to możesz być pewien, że wypierdoli Cię w kosmos. No i cenowo bardziej się opłaca.
-
W takim razie nie ma tu mowy o trzeźwej ocenie. Z tą liniowością SG masz sporo racji, jednak nie zmienia to faktu, że decydując się na korzystanie z wersji zaawansowanej już od samego początku masz ogromny wpływ na późniejszy rozwój danego bohatera. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby na przykład walnąć sobie do drużyny kilku dark mage'ów, albo żeby z Lulu zrobić postać fizyczną (chociaż i tak zajmuje to trochę czasu i z początku jest dosyć niekorzystne). Wszystko rozbija się o to z jakiego grida skorzystasz, ale na pewno wybierając ten drugi nie możesz powiedzieć, że nie masz jakiegokolwiek wpływu na kreowanie postaci. Bo masz, i to całkiem spory. I tutaj na szczęście się mylisz. Oprawa wizualna to dla mnie rzecz trzecio - o ile nie czwarto czy pięcio - rzędna; oczywiście dobrze, żeby była zadbana, ale nie jest to element decydujący przy mojej ocenie ogólnej. I tak samo w przypadku DS1/DS2 - jednak sporo irytujących uproszczeń w grafice (wynikających zapewne z lenistwa jej twórców) sprawiło, że nie mogłem tego pozostawić bez komentarza, musiałem i jeszcze trochę będę musiał ponarzekać: to samo, prawie że identyczne miasto, kiepski wygląd przechodniów, mdłe efekty, sztywna animacja ruchów postaci czy wspomniana prze Ciebie statyczność lokacji, to wszystko naprawdę przez cały czas bardzo kłuło mnie po oczach. Mnie, kolesia który bez zająknięcia potrafi dzisiaj skończyć Xenogearsa czy drugiego Suikodena. Pierwszego zdania nie skomentuję, niestety nie dałem rady wytrzymać przy tym tytule na tyle długo, aby się o tym przekonać. Co do samych walk zaś, to przyznam, że obie gry pod tym względem jakoś szczególnie nie porażają. No, Final przynajmniej do czasu, bo ten kto go skończył wie, że prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero po odblokowaniu Monster Areny i Dark Aeonów.
-
Konkretnie to nie mówie, że nie jest (pipi)owe, chciałbym się jednak dowiedzieć na czym ta chu'jowość generalnie polega. Bo wiesz, bez podania argumentów dokładnie to samo można powiedzieć o Fullmetal Alchemist, Death Note i o każdym innym anime.
-
Kałabanga tu, kokodżambo tam, ale tak naprawdę nic z Twojego postu nie wynika. To znaczy co jest nie tak? Konkretnie.
-
Akurat zdanie na temat random encounterów miało służyć dokopaniu Suikodenowi 5, a nie postawieniu w złym świetle FFVII; wszak losowe walki to zmora niemal każdego erpega z epoki Psx i trudno to dziś uznać za jakiś poważny minus. Natomiast jeżeli chodzi o hype w stosunku do siódmego fajnala, to tutaj nie potrzeba żadnych argumentów, wystarczy poczytać co do dzisiaj piszą niektórzy znawcy jRPG na temat tej gry. Szczerze to mi też VS nie przypadł jakoś szczególnie do gustu, ale zachowując minimum obiektywizmu - ta gra jest lepsza. Walki choć z pozoru nieskomplikowane i dające przewagę graczowi są jednak znacznie bardziej wymagające niż w FFVII - mało którego przeciwnika rozwalisz metodą "atak, atak, leczenie, atak, atak", o częstych bossach nawet nie wspominając. Tutaj liczy się przede wszystkim dobra taktyka (umiejętne wykorzystanie magii i ataków fizycznych), ale też i niemały skill w łapach. Trzeba przy tym przyznać, że VS momentami jest cholernie trudny i generalnie po tym względem daleko mu do odmóżdżonego systemu FFVII i starć, które w większości przechodzisz z rozpędu. Klimat to już bardziej kwestia gustu, jedni bardziej będą cenić sobie posępną atmosferę mrocznych lochów Vagranta, inni lajtowy klimacik siódmego fajnala (no, może nie aż tak lajtowy, ale obecność Cat Shita w drużynie robi swoje). Podobnie jest z fabułą, chociaż moim zdaniem dojrzałość i ciekawy styl Vagranta przeważają nad częstą infantylnością przygody Clouda i spółki. Sam gameplay, czyli jakby nie patrzeć najważniejszy element każdej gry przemawia IMHO na korzyść VS. Pomijając bardziej absorbujące walki - jest go więcej. Podczas gdy w fajnalu przez sporą część gry zmuszeni jesteśmy przewijać dialogi w Vagrant Story praktycznie cały czas jesteśmy w ruchu. Scenki przerywnikowe nie są aż tak nachalne i pełnią wyłącznie rolę krótkich przerw dla gracza. Oczywiście nie każdemu to musi się podobać. Ogólnie nie twierdzę, że FFVII jest grą słabą. Przeciwnie - to świetny kawał erpega. Jednak za cholerę nie potrafię zrozumieć fenomenu, który on wywołał, i tego że do dzisiaj niektórzy powołując się na najlepsze konsolowe RPG wymieniają właśnie ten tytuł. Suavek: jutro Ci odpiszę ;*
-
Właśnie sobie kupiłem tropikalnego Burna. Bez jaj, to jest najbardziej kopiący energetyzer jakiego kiedykolwiek piłem (+ ma zajebisty smak).
-
Kompletnie bezsensowne i zbędne rozwiązanie, zaledwie udające coś bardziej rozbudowanego. No, ale zawsze chociaż udające, przynajmniej nie jest tak jak w wielu innych jRPG, że nie masz w kompletnie żadnego wpływu na rozwój postaci. Zresztą, przypominam, że w FFX występują dwa rożne sphere gridy. W tym drugim, dającym więcej swobody, przy odrobinie samozaparcia nawet z Wakki możesz zrobić zaawansowanego healera. Nigga, please... DS1 skończyłem całego, dwójkę darowałem sobie gdzieś tak przy siódmej godzinie, kiedy zorientowałem się, że to tylko taka trochę bardziej dopakowana część pierwsza. To co skreśla ten tytuł to przede wszystkim do bólu prostacki system walk w połączeniu z niesamowitym wręcz lenistwem developera i prawdopodobnie niskim budżetem: brak mówionych dialogów to po prostu śmiech na sali (gra wydana w 2008 roku na konsolę szóstej generacji), skopiowane z jedynki miasto mówi samo za siebie, a i raczej niskich lotów oprawa A-V nie stawia tej gry w zbyt dobrym świetle. Co do fabuły to raczej trudno mi się wypowiadać, ale jeżeli jest ona równie kretyńska co w jedynce (samurajowie vs demony vs mechy + wypad w kosmos w celu ratowania świata + gadający kot) to akurat porównanie do FFX jest tutaj bardzo nie na miejscu. Jeżeli chodzi zaś o postacie to mechaniczny bolek z jedynki o imieniu Rasputin wydawał mi się wystarczająco infantylny (nie mówiąc już o tym co poźniej wyprawiał z nim Viktor). Wiedziałem, że powołasz się tutaj na mój ostatni komentarz do FFVII, dlatego napisałem, że spory wkład w moje postrzeganie i samą ocenę dziesiątego fajnala ma sentyment. Patrząc obiektywnie zdaję sobie sprawę, że jest wiele innych, lepszych gier (chociażby te wymienione przez Figara), dlatego zaznaczam - FFX jest najlepszym erpegiem na ps2, ale tylko i wyłącznie w mojej własnej, mocno nacechowanej subiektywizmem opinii. Z drugiej strony, oceniając go już nawet całkiem trzeźwym okiem to i tak nie potrafię się zgodzić z Tobą pod wieloma względami. Bo ta gra i tak jest świetna. Ma dobrą, wciągającą fabułę, rewelacyjną oprawę, nie najgorszy system i walki (choć równie "skomplikowane" co FFVII) no i zdrowy czas gry (kilka fajnych questów, multum dodatkowych bossów), czyli wszystko to czego można oczekiwać od porządnego RPG. I jeszcze w odniesieniu do mojej krytyki FFVII (z działu "Graczpospolita") - żebyś mnie źle nie zrozumiał - ja nie uważam, że siódmy Fajnal jest grą słabą, ja po prostu nie rozumiem jakim cudem doczłapał się on statusu jednego z najlepszych (o ile nie najlepszego) JRPG w dziejach konsol, kiedy swoim poziomem jest bardzo zbliżony chociażby do FFX. Ok, z mojej strony EoT, bo zaraz Grigori się wkurzy. Jak ktoś ma ochotę na kontynuowanie wątku to zapraszam do "pieprzenia".
-
Z ciekawszym systemem, bardziej absorbującymi walkami, wyższym stopniem trudności i mniej japońskim (czyt: infantylnym) klimatem. No, z CC można się jeszcze wykłócać, ale na pewno nie z Vagrantem. Takie gry jak Suikoden 2, Xenogears czy FF: Tactic również moim zdaniem pod wieloma względami biją na głowę FFVII. Do dzisiaj kompletnie nie rozumiem fascynacji ta grą, a już tym bardziej nie czaję usilnej chęci ujrzenia przez niektórych remejka tejże gry. Już lepiej odświeżyliby Parasite Eve.
-
A dokładnie to którym miejscu tak napisałem? Nie przeczę, że w momencie premiery FFVII nie robił wrażenia, jednak patrząc na ten fenomen z perspektywy czasu, aż dziw bierze, że status najlepszej gry RPG na PSX utrzymał się aż tak długo. Przecież już w kilka lat po rozdmuchanej siódemce pojawiło się na rynku wiele znacznie bardziej wartościowych gier (że wymienię chociażby Vagrant Story czy Chrono Crossa), które jednak w światku graczy nigdy nie odniosły, aż takiej popularności co FFVII. Nawet pomimo tego, że były one zwyczajnie lepsze.
-
Osobiście wolałbym przejść nawet 100 razy FFX niż chociażby raz męczyć się przy SMT: Devil Summoner 2. Wpis, z tym że ja już grałem w wymienione przez Ciebie gry. Inna sprawa, że sentyment też robi swoje, w końcu dziesiąty fajnal był pierwszym joterpegiem z jakim w ogóle miałem styczność. ....and 2nd place goes to Kingdom Hearts II ;]
-
Nie. Nie no, jasne że tak. Cholera, szybcy jesteście.
-
Yep, kurde jakoś szybko poszło, a nawet nie widać tam nigdzie Spider-mana Jak się dobrze przyjrzysz, to w odbiciu szkiełka na oku zobaczysz sylwetkę cioci May ;] Next:
-
Ja bym chyba musiał być zdrowo poje'bany, żeby wydać ponad cztery stówy na głupie buty. Fore, pics na forum Plejstejszyn Ekstrim or it never happened.
-
Nom, rzeczywiście masa tych rzeczy. Ofkors FFVII to najbardziej przehajpowana gra w historii konsol i tutaj nie ma się co sprzeczać, trudno natomiast winić ją dzisiaj za takie niedoróbki jakie Ty wymieniłeś, w końcu tytuł ten ma już swoje lata. Co innego taki Suikoden V, erpeg z zaledwie czteroletnim stażem na rynku, a z błędami rodem z gier na 8 bitowce. Częste walki mówisz? Jeżeli w FFVII co dwa kroki napotykasz przeciwnika to wiedz, że w S5 random encounters następują co pół kroku (co ja mówię, raczej co 1/10 kroku), z kolei bez dobrej pamięci poruszanie się po mapie świata jest piekielnie utrudnione, gdyż twórcy nawet nie kwapili się by zainstalować w grze jakąkolwiek podręczną mapkę (ok, po prawej masz mały skraweczek, z którego gówno idzie odczytać). Plus do FFVII zględem Siuksa dolicz znacznie mniej loadingów, lepszą grafikę (nie żebym przesadzał, zobaczysz kilka lokacji w S5 to padniesz ze śmiechu na glebę) i tak na oko z miliard razy bardziej dynamiczne walki. Wiem, już drugi raz tutaj nabijam się z tej nieszczęsnej gierki. No, ale co ja poradzę, że tak wyszedł jeden z ostatnich "wielkich" joterpegów na ps2. MysteryGaz, chciałbym żebyś wiedział, że w porównaniu do piątego Suikodena Final Fantasy VII jawi się jako istny ósmy cud świata.