-
Postów
1 656 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Kazuo
-
Dziękuję, chyba nie skorzystam. Jakoś ta nowa paczka kompletnie do mnie trafiła, więc chyba poczekam na s.5.
-
Gameplay w Shinobido może i jest nieco bardziej dynamiczny, ale co do tego rozbudowania to bym się zastanawiał. Bo niby co tu jest tak rozbudowane? Postacie mają mniej skillów niż w Tenchu, ilość przedmiotów też nie poraża, z kolei areny zmagań są stosunkowo małe, a w dodatku występują w niewielkiej ilości. Sam podział gry na misje byłby dobrym motywem gdyby te były bardziej zróżnicowane, a tak to co chwila stajemy do niemalże identycznych zadań, polegających najczęściej na zlikwidowaniu wszystkich przeciwników albo dostarczeniu przesyłki w konkretne miejsce. Stąd już tylko krok do monotonii, która i tak pojawia się gdzieś tak przy szóstej godzinie grania.
-
Van (FFXII), czyli najbardziej bezpłciowa postać w jRPG ever. Koleś kompletnie pozbawiony charakteru, którego na dodatek rola w scenariuszu ogranicza się wyłącznie do świecenia swoją gołą, wypucowaną klatą. Kategorycznie zabraniam nazywać go głównym bohaterem, tym oczywiście jest Balthier. Yuna (FFX-2), nagła zmiana osobowości niestety nie wyszła jej na dobre. Tidus jest spoko, bardzo fajna postać. Dorzucam jeszcze całą drużynę z Shadow Hearts 2, a w szczególności Gepetto, Joachima, Lucię i Anastasię - grałem w wiele jRPG'ów, ale takiej zgrai klaunów nie widziałem w żadnym. Nieco denerwująca jest też Shion z Xenosagi.
-
Generalnie jeżeli ktoś chce zachować w pamięci dobry obraz Dragon Ball'a to powinien odpuścić sobie te kinówki. Dla zwykłego widza - mało zabawny żart, dla fana - totalna profanacja kultowej mangi. Obejrzałem wszystkie filmy z DBZ i w zasadzie poza "Broly - The Legendary Super Saiyan" każda jest tragiczna. Bio Brolly
-
47 bardzo dobry. Coś się w końcu rusza w tym anime.
-
Z tego co się orientuję to fabularnie jest po Jak X.
-
Ogólnie trzeciego sezonu już się nie da oglądać.
-
Z komedii romantycznych to ostatnio całkiem fajne jest "Narzeczony mimo woli". I tak wszyscy wiedzą, że najlepszym piratem jest Dzięki za propozycje.
-
Ostatnio załapałem podjarę na tematykę piracenia, polećcie coś w stylu Jacka Sparrowa.
-
Mnie najbardziej wkurzają statyczne obrazki zamiast animacji podczas niektórych sekcji granych. Ja wiem, że od czasu do czasu można tak pójść na łatwiznę...no, ale właśnie - od czasu do czasu. A Sayonara Z. Sensei to dla mnie okropne nieporozumienie. Trzeba mieć naprawdę zryty łeb, żeby to oglądać na trzeźwo.
-
Niedawno miałem okazję zapoznać się z Shinobido. IMO nic wielkiego, przy takim Tenchu:3 bawiłem się dużo lepiej. Tak więc czy ukaże się kontynuacja to już mi jest bez różnicy.
-
No właśnie w tym tkwi sekret, że nie.
-
Tam pracują tylko ludzie. Trochę wyrozumiałości, przecież zawsze jakiemuś debilowi przecież może się coś pomylić.
-
Przykro mi, kebab wygrywa. Albo nie, zjadłbym sobie kluski z makiem.
-
Nie wiem jak gorący kubek, ale zwykła gulashnikoffa (czy jakoś tak) zupka Knorra wymięka przy gulaszowej od Amino.
-
W PE mogliby już sobie darować listy. Kiedyś były śmieszniejsze, zawsze mocno czuć było ten specyficzny, wieśniacki klimat, Hiv fajnie bluzgał, ludzie pisali naprawdę zabawne głupoty (debil miesiąca, kultowa ramka), teraz już prawie same suchary o sprzęcie.
-
Mi się wydaje, że Playman zawsze celował wyżej. W końcu ten zgred, jak żaden inny wywołał ogromny popłoch występując jako statysta w "Fali Zbrodni". Gwiazdor normalnie.
-
Nie zapominajmy o "Pani domu". Zresztą, nevermind. Szczytem debeściactwa i tak byłoby wystąpienie w fotostory z Bravo.
-
Wydaje mi się, że do wymaksowania na 100% niemalże każdy platformer jest trudny. A nie na 100%... Crashe poza jedynką zawsze były łatwe, Jaki i Daxtery oraz Rachety także prezentują śmiesznie niski poziom trudności. Tak naprawdę jedynymi skakankami, które zapadły mi w pamięci jako hardkorowe są Skull Monkeys i Jersey Devil. Chociaż przyznam, że ostatnio grałem w nie (grałem, huh, raczej kodami przeskakiwałem levele;) mając 10 lat.
-
Z Crunchipsów tłuszcz się prawie wylewa, ale ja akurat uznaję to za plus. Kranczipsy są drogie jak cholera, chociaż i tak rządzą. Top Chips z kolei to alternatywa dla ludzi mniej zamożnych, jednak trzeba przyznać, że choć całkiem tanie to są nawet niezłe.
-
Ło ja, obrotny gość ten Marcin Kosman. Szacun.
-
Do One Piece sam z początku nastawiony byłem ultra sceptycznie, jakoś po tych wszystkich Narutach czy innych D.Gray-manach nie spodziewałem się specjalnie spektakularnego anime, tym bardziej po tych wszystkich zróżnicowanych opiniach, których zawczasu się nasłuchałem. Jednak we wrześniu ubiegłego roku postanowiłem się przełamać i w końcu nadrobić te bagatela ponad 400 odcinków. Obecnie, po blisko pół roku oglądania skłonny jestem zgodzić się z opinią jakoby to właśnie One Piece mógłby uchodzić za godnego następcę Dragon Balla. Nie jestem pewien czy jest lepsze od Naruto, ale poza tą drobną uwagą zgadzam się z przedmówcą co do wszystkiego - o ile początkowo OP nie zapowiada sobą nic wielkiego, tak z czasem akcja nabiera tempa i zaczyna się robić naprawdę epicko (a im dalej tym lepiej), "zapychaczy" jest tyle co kot napłakał, a poza tym w ogóle nie przeszkadzają, do tego anime względem mangi okazuje się znacznie przyjemniejsze w odbiorze (czyli przeciwnie w stosunku do takiego Naruto). Sama fabułka pomimo swojej prostoty wciąga, tematyka to strzał w dziesiątkę (pokaż mi jakąś inną tak fajną mangę albo anime o piratach), postacie z kolei to zbiór chyba najbardziej zróżnicowanych, a przy tym tak powalonych bohaterów (gumowy koleś na halucynach, cyborg paradujący w gaciach (albo bez nich), gadający renifer, zboczony kościotrup - wesoła zgraja, której zwyczajnie nie da się nie polubić). Pozostaje tylko trochę żałować, że tak kozackie akcje jak np. początkowa walka Zoro z Mihawkiem czy późniejsze Buster Call pojawiają się dość sporadycznie, a same walki nie robią tak dobrego wrażenie jak w innych seriach. Jednak mimo wszystko obecnie One Piece jest dla mnie numerem jeden (ex aequo z Naruto), jeżeli chodzi o tasiemce animowane.
-
Tak w ogóle to ciekawi mnie czemu twórcy mając tyle dobrego materiału na fillery robią takie idiotyczne odcinki jak te z Guren. Nie mogliby pokazać jakiejś dodatkowej historii z Akatsuki? Przecież wiadomo, że organizacja nie utrzymuje się z łapania jinjurikich. Albo chociaż czegoś z Sasuke, dałoby się chociaż przedstawić jakiś bonusowy quest, rozgrywający się powiedzmy w czasie kiedy jeszcze trenował u Orochimaru. Ale po co. Taki np. Bleach ma całkiem niezłe zapychacze, które w dodatku bez problemu mogłyby stanowić dopełnienie mangi.
-
Claymore - jak lubisz nawalanki, Hellsing (wyłącznie OVA) - jak lubisz rozpierdzielanki. Nic innego nie przychodzi mi do głowy z tych poważniejszych. Aha, możesz spróbować jeszcze Gilgamesha, ale od razu zaznaczam, że jest to bardzo specyficzne anime. Całkiem mroczne, na pewno ponure jak cholera, z niesamowicie pesymistycznym nastrojem i dość surowe jeżeli chodzi o stronę wizualną (przewaga czerni + ograniczona animacja). Piekła tutaj nie uświadczysz, w jego miejsce masz za to świat postapokaliptyczny.