Treść opublikowana przez Kazuo
-
Ciacho
Wow, zbiór chyba najbardziej irytujących polskich aktorów. Pomyłka Małaszyński, Jaskiniowiec Liszowska, Spacja Karolak i Tylko-Fajne-Cycki-Żmuda-Trzebiatowska. I to hasło reklamowe...raczej nie dam rady obejrzeć.
-
Co bym sobie zjadl
trzeba się będzie wybrać zaraz do sklepu :]
-
Quiz obrazkowy PS2
True Crime: SoLA.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Carpenter? To te beztalencie, któremu udały się raptem dwa filmy? Pomimo tego, że kolo dość mocno wzoruje się na Lovecrafcie (IMO kolejny przesadnie rozdmuchany twórca), a jego "The Thing" to dla mnie po dziś dzień horror kultowy, to jednak w życiu nie uznałbym go za dobrego reżysera. Jeżeli ktoś ma wątpliwości to polecam zapoznać się z jego "Duchami Marsa" (piękna parodia horroru, której jedynym plusem jest obecność Stathama). Chłopaki na Ibizie - ktoś mi polecił to sobie z nudów obejrzałem. Syf okropny, w ogóle nie śmieszny (może trochę, pod koniec). Poziom porównywalny do Amerikan Pajów. 4/10 Infiltracja - swoisty remake Infernal Affairs. Wciągająca intryga, niezły klimat, bardzo dobre aktorstwo (Nicholson, Damon, nawet DiCaprio się spisał). Blisko dwie godziny dobrej zabawy przed telewizorem. 9-/10 Narzeczony mimo woli - przyjemna komedyjka, idealna do obejrzenia z dziewczyną w piątkowy wieczór. Kilka zabawnych scen, trochę mądrości życiowych (twoja szefowa może wcale nie być taką wredną p*zdą za jaką ją uważasz!), dobrze sklecony duet Bullock - Reynolds. O wypluwaniu płuc nie ma mowy, ale dla rozluźnienia jak znalazł. 7-/10
-
Fullmetal Alchemist
Grigori dobrze pisze. Od jakichś 10 epów trochę przynudnawe to anime i z odcinka na odcinek coraz słabsze. Najbardziej rozwaliła mnie akcja ze Scarem w budynku, kiedy przyszli po niego pomagierzy Kimbleya i już zaczynała się porządna rozróba, a potem wszedł kurdupel z konserwą i zrobili cyrk. Żenada. Poziomem powagi to już nawet Bleach przebija FMA.
-
Remake'i gier które chcielibyście żeby powstały
Z olbrzymią chęcią zagrałbym w rimejka Resident Evil 2, dostosowanego do standardów wprowadzonych przez RE4 (grafika opierająca się na polygonach, celowniczek, QTE), chociaż nie pogardziłbym też częścią trzecią. Z otwartymi ramionami przyjąłbym także odnowione wersje Final Fantasy VIII, Vice City oraz Martian Gothic (przy możliwościach graficznych obecnych konsol to mógłby być najlepszy horror s-f ever, Dead Space nakryłby głowę kołdrą).
-
Seria Kingdom Hearts
Przy wystawianiu sprawiedliwych ocen potrzeba jednak trochę obiektywizmu, niestety jak widać tego ostatnimi czasy brakuje w Famitsu (i oczywiście w Psx Extreme, w którym to po starcie PS3 "dziesiątki" i "dziewiątki z plusem" zaczęły pojawiać się jak grzyby po deszczu, kompletnie dezorientując graczy i jednocześnie demolując dotychczasowy, bardzo miarodajny system oceniania). Prawda jest taka, że na notach wystawianych przez Famitsu nie można już polegać od dłuższego czasu, właśnie przez to całe nastawienie na subiektywizm. Maks dla MGS4? Śmiech na sali. Gdybym miał się silić na obiektywną ocenę tej gry, maksymalnie dałbym 9=/10, subiektywnie zaś, gdzieś tak w granicach ósemki. Oczywiście jako obiektywny, a co za tym idzie - sprawiedliwy recenzent, pracujący dla jednego z najbardziej poważanych pism o grach w kraju/na świecie, argumenty przemawiające za nie wystawieniem maksymalnej noty podkreśliłbym bardzo wyraźnie, a nie streszczałbym w jednym, krótkim akapicie jakby kompletnie one nie wpływały na ocenę całości. Sorry, kiedy pracuje się dla gazety mającej TAKĄ renomę, na której werdyktach polegają tysiące/miliony graczy, to zwyczajnie nie ma miejsca na subiektywizm i oceny pokroju 40/40 dla Nintendogsów.
-
Seria Kingdom Hearts
Dla niektórych na pewno jest warta dychy, ale patrząc obiektywnie? Poza tym gdzieś, kiedyś słyszałem, że ponoć Famitsu sponsoruje Square. Ale to pewnie były tylko jakieś plotki. Z innej beki, niedawno ukończyłem peesdwójkowe Re: Chain of the Memories i pomimo kilku mocno kulejących elementów (grafika poniżej przeciętnej, okropnie ograniczone lokacje, znaczna część gry zwyczajnie skopiowana z części pierwszej) muszę przyznać że gra jest prześwietna. Największym rarytasem są walki, jakże odmienne od tępego mashowania z dwóch pierwszych części, a opierające się na przemyślanym i bardzo wciągającym systemie kart. Układanie odpowiednich talii umożliwiającyh pokonanie co trudniejszych bossów - miodzio. Do tego bonusowy scenariusz Riku, pokazujący co się działo z białowłosym herosem po zamknięciu wrót do Królestwa Serc. Wielka szkoda, że gra nigdy nie ukazała się w Europie.
-
Atomowy chaos i ośmiornice z głębin...
Jestem obecnie w połowie czytania "Opowieści o makabrze i koszmarze", zbioru m.in. takich tworów jak "Zew Cthulhu", "Widmo nad Innsmouth" czy "Koszmar w Dunwich". I? I nic specjalnego panowie. Naczytałem się tych Waszych wypowiedzi, podjarałem się, oczekiwałem ciarek na plecach i mokrych gaci, ale te jakoś nie nastąpiły. Słaba schiza, rzekłbym. Wprawdzie niektóre opowieści potrafią wciągnąć, swój klimat też mają, jednak o wywoływaniu przerażenia nie ma w ogóle mowy. Mają na to zapewne wpływ 3 elementy: - sposób narracji. Zazwyczaj przedstawiany w formie pierwszej osoby, często jako opowiadanie głównego bohatera. Zdecydowanie bardziej preferuję formę trzeciej osoby, z akcją rozgrywającą się w czasie rzeczywistym. - czas trwania niektórych historii, nieraz zamykający się w 10 króciutkich stronach ("Piekielna ilustracja", "Przybysz", "Srebrny klucz"). Jeżeli do tego dochodzą przydługawe wstępy i multum opisów to sama opowieść zdążdy się skończyć nim czytelnik w ogóle wczuje się w klimat. - opisy niektórych Przedwiecznych (w tym Cthulhu). Przesadzone, przekombinowane, momentami wręcz śmieszne. Generalnie zamiast umacniać atmosferę grozy, jedynie ją rozbijają. Ogólnie nie powiem, nawet przyjemnie mi się to czyta, z takim lekkim zaciekawieniem. Tym bardziej jeżeli zawczasu zadba się o odpowiedni klimat. Jednak po tylu pochlebnych opiniach na temat twórczości Lovecrafta spodziewałem się znacznie, znacznie więcej.
-
Seria Kingdom Hearts
Tak, to samo Famitsu co dwunastemu Fajnalowi wystawiło 40/40. Ich oceny to absolutnie żaden wyzncznik jakości.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
W święta nadarzyła się dobra okazja co by nadrobić trochę filmowych zaległości: Kac Vegas - lekka, zabawna komedyjka do niedzielnego obiadu. Bez większych ochów, ale ogląda się całkiem przyjemnie. Zaskakujące wejście Tysona. b]8-/10[/b] 2012 - kicz, tandeta, absurd. Czyli Emmerich w formie. Od momentu pojawienia się Harrelsona film zamienia się w niezły kabaret, scena ucieczki z LA rozbraja, a to zaledwie czubek góry lodowej. Oczywiście patos leje się strumieniami, oczywiście główny bohater zawsze ratuje wszystkich, a prezydent USA to najwspanialszy człowiek na ziemi, gotów oddać życie za słuszną sprawę i oczywiście wszystko musi skończyć się happy endem (pomijając śmierć miliardów ludzi). Z kolei takie elementy jak dialogi czy gra aktorska to absolutnie najwyższa hollywoodzka półka i choćby dla nich warto ten film obejrzeć. Tak, zdecydowanie. 6/10 Gamer - fajne kino rozwalankowe, nie silące się w najmniejszym stopniu na bycie czymś więcej niż tylko durną odprężarką po ciężkim dniu w pracy. Efekciarskie strzelaniny to wizytówka tego filmu, ale przyznam, że sama tematyka też wciąga (bądź co bądź jest to film wybitnie skierowany do graczy). Dodatkowy plus za Dextera. 7=/10 Bruno - czyli Sacha Baron Cohen w kolejnej miażdżącej roli. Przyznam bez bicia, że taki kretyński humor bardzo mi odpowiada, a widząc wkręcanych przez Austriaka ludzi (a co najlepsze - ich reakcje) ze śmiechu niemalże pokładałem się po podłodze. Sceny w studiu (wywiad z Harrisonem Fordem), u medium, na Bliskim Wschodzie (wyśmiewanie się z Żydów, z Bin Ladena, próba pogodzenia skłóconych nacji), podczas programu, czy finałowa akcja na ringu kompletnie mnie zniszczyły. Poziom Borata przebity. 8+/10 Star Trek - serial z łysym Picardem nigdy do mnie nie trafił, najnowsza wersja kinowa też za bardzo nie przypadła mi do gustu. Dwie rzeczy przez cały seans bardzo mnie irytowały, mianowicie postacie (jakieś takie nader stereotypowe, zwłaszcza młody i zbuntowany Kirk strasznie razi) oraz muzyka (utwory podczas starć kosmicznych kompletnie z dupy, w ogóle nie czuć epickości). W dodatku niektóre sceny walą nieco komizmem (po głowie cały czas chodzi mi czemu ten debil nie otworzył spadochronu). No i nieco za dużo gadania. Bez rewelacji. 7=/10 Pandorum - już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio oglądałem tak dobry thriller osadzony w klimatach s-f, w każdym razie Pandorum okazał się miłą niespodzianką, po latach posuchy w tym gatunku (a nawet w gatunku straszaków w ogóle). Początek kozacki (trochę jak "Ukryty Wymiar" Andersona) później jest już różnie (wygląd stworów przeciętny, za to ich pierwsze wejście mocne, niezły twist pod koniec, ale zakończenie mimo to przewidywalne), jednak ogółem bardzo dobrze się to ogląda, bez znużenia i łapania się za głowę w geście facepalma. 8/10 Veronika Decides to Die - książki nie czytałem, i nawet bym się tym filmem nie zainteresował, ale mam słabość do Sarah M. Gellar, więc postanowiłem przeboleć te półtorej godzinki. I nie oglądało się najgorzej (najbardziej zaskakuje to, że "Buffy" w ogóle dała radę pociągnąć tę rolę), chociaż nie obyło się bez kilku słabszych momentów (zakończenie mocno rozczarowuje). Opowieść, której maksyma mówi, że należy cieszyć się życiem i nie poddawać się w trudnych momentach. Taka trochę bajka. 7/10
-
Anime godne polecania
Hellsing 7 soczysty, dawno nie widziałem takiej rozwały w anime. Wkręciłem się też w Blood +, z deka przypomina mi Claymora.
-
Bleach
To jakaś nowa zabawa? Z tego co wiem, to manga raczej niewiele wyprzedza, prawdopodobnie po walce z Ulquiorrą znowu zaczną się fillery.
-
Fullmetal Alchemist
O 4 w nocy nietrudno o literówkę. Velius - co za dużo to niezdrowo, chociaż jak na mój gust to z tych idiotycznych scenek mogliby całkowicie zrezygnować, psują po prostu klimat
-
Cinema news
Już ją kojarze, w Sin City też grała. To chyba była jej życiowa rola.
-
Cinema news
Showbiznesowe śmierci roku: 1. Majkel Dżekson 2. Patrik Słejzi 3. Dejwid Karadajn niestety, Brittany poza podium
-
Anime newbie
Ale broni się ciekawie skonstruowanym światem, ciężkim klimatem oraz sporą ilością efekciarskich walk (ostatnia jest naprawdę epicka). Fabuła mimo, że niezbyt skomlikowana to jednak potrafi wciągnąć (pod koniec trochę nawymyślali, odbiegając tym samym od fabuły mangi), po prostu jesteś ciekaw dalszych losów tych postaci i jak tym razem uda im się wyjść z kolejnej opresji (a trzeba przyznać, że przez cały czas mają ostro przekichane). Wprawdzie jestem świadom, że istnieją godniejsze uwagi pozycje, ale i Claymora wypada obadać. Spodobać się nie musi, ale obejrzeć można.
-
Fullmetal Alchemist
Nienajgorszy epek, ale wciąż za mało konkretów. W następnym odcinku może w końcu zacznie się coś dziać. Chumor oczywiście na tym samym, żenującym poziomie.
-
GTA San Andreas
Ja też nigdy nie przepadałem za klimatami czarnuchów z wielkimi łańcuchami i spodniami w kroku, no ale Rockstar przy San Andreas odwzorował ten segment gangsterki w tak zabawny, komiczny sposób, że po prostu nie mogłem nie wsiąknąć w niego od pierwszego podejścia. Chociaż przyznam, że atmosfera Vice City była bardziej atrakcyjna. Swoją opinie o grze wygłaszałem już kilka razy, więc ograniczę się teraz tylko do kilku słów - największa, najbardziej rozbudowana, najbardziej dopakowana produkcja jaka kiedykolwiek ujrzała światło dzienne. Więcej nie trzeba.
-
Przyprawy i ziola
Nie wyobrażam sobie kotleta z kurczaka bez przyprawy gyros.
-
Instant
Knorry mi nie podchodzą, Vifony mają syfny makaron, z innymi nie eksperymentuję. Głównie jadam amino. Pomidorówka jam-jam.
-
Chipsy
Nie jadam żadnych chipsów poza serowymi cheetosami i crunchipsami o smaku grillowanej żyrafy (czy co to tam jest).
-
Potrawy wigilijne
Przede wszystkim kluski z makiem. Szef całego stołu i nawet ryba po grecku musi ustąpić miejsca. Ojciec zawsze robi świetne, z dodatkiem miodu, rodzynek i orzechów. Uwielbiam też sos rybny w wykonaniu matki, genialny w parze z paluszkami Iglo.
-
grzybki
Na święta babcia przygotowała trochę marynowanych grzybków. pychota
-
jedzenie studenckie - przepisy
Kogel-mogel potrzebujesz: 2-3 jajka i trochę cukru sposób przyrządznia (proszę o skupienie, bo będzie trudno): 1. rozbijasz jajka, oddzielasz żółtko od białka 2. białko traktujesz trzepaczką, aż się trochę spieni 3. żółtko napie.rdalasz ręcznie widelczykiem lub mikserem, nie zapominając dosypywać cukru 4. łączysz białko z otrzymaną masą, mieszasz debeściak wsród deserów, ultra tani i prosty w przyrządzeniu, a przy tym bardzo smaczny