Ja od całkiem dawna już, nie jem nic przez cały dzień w wigilię, jedynie coś do picia ofc, żeby nie wyschnąć i jakoś zabić głód, bo apetyt od tych wszystkich zapachów i widoku przygotowywanych potraf rośnie do sześcianu, oczywiście w grę wchodzi każdy rodzaj picia bez kompotu z suszu. Tak sobie postanowiłem co roku i tak robię, a później, jak już przychodzi ten moment kolacji wigilijnej około 16-17 to ślinianki dostają gigantycznego orgazmu i człowiek po prostu pożera wszystko już samym spojrzeniem. Uwielbiam tę swoją mini-głodówkę w wigilię właśnie ze względu na doznania gdy już się dorwę do tych wszystkich zaje.bistości wieczorem.
Jeśli chodzi o potrawy to odkąd pamiętam zawsze jest to samo. Święta spędzam zawsze w rodzinnym domu i mama przygotowuje co roku te same potrawy, nie jakieś cuda, ale proste i tradycyjne jedzenie czyli barszczyk z uszkami (grzyby), na drugie rybka w panierce + ziemniaki i moja ulubiona "potrawa" świąteczna ever czyli groch z kapustą, grzybami i suszonymi śliwkami, który jem tylko w tym okresie świątecznym, na to czeka się cały rok. Do popicia wiadomo kompot z suszu, a na deser pierogi z owocami. Nie lubię eksperymentów i jakichś wymyślnych przepisów więc takie proste dania w zupełności starczą. Teoretycznie można powiedzieć, że w ciągu roku kilka razy je się lepsze rzeczy, ale nic nigdy nie smakuje tak jak w wigilię i tak ma być.