Dobra, miałem nadrobić więc jak obiecałem opiszę tę sytuację z E-Klasą.
Jakieś 2 tygodnie temu udało mi się umówić na przetestowanie srebrnego E55 AMG, rocznik końcówka 2005, pełen wypas oczywiście. Jakaś niewielka miejscowość koło Hannoveru.
Na wstępie o właścicielu. Samochód oczywiście od osoby prywatnej, koleś koło 50-tki, widać, że dobrze ustawiony, bo dom przed którym stał samochód zrobił na mnie spore wrażenie. Zgadałem się z nim na godziny popołudniowe, bo pracowałem do 15 więc wcześniej nie mogłem przyjechać. Z tego co się dowiedziałem to jest dobrze ustawionym przedstawicielem handlowym w jakiejś firmie farmaceutycznej. Samochód służył mu też jako narzędzie pracy, bo jeździł po całych Niemczech i rozwoził różne oferty handlowe i produkty dystrybutorów. Teraz ponoć zmienił się charakter jego pracy i zamiast jeździć po kraju siedzi w biurze więc stwierdził, że pozbędzie się samochodu i kupi sobie coś co będzie mu sprawiać większą przyjemność z jazdy. Zaśmiałem się i spytałem co może dawać więcej frajdy od Mercedesa AMG. Zaprowadził mnie do garażu i mnie zatkało, gdy zobaczyłem nowiutkie SL500 (R231), powiedział, że zawsze marzył mu się duży, luksusowy kabriolet, a że od dawna jest wierny tej marce to wybór był prosty. Spytałem czy nie rozważał wersji AMG, ale on powiedział, że tyle mu wystarczy, bo silnik jest podobnej mocy jak ten w E-Klasse i tyle mu w zupełności wystarcza. Wróciliśmy do celu mojej wizyty czyli E55.
No więc teraz o głównym daniu tamtego popołudnia. Samochód ładny, widać, że dobrze o niego dbał, nie było po nim widać tych 7 lat, ba, wyglądał nawet lepiej niż ten 3-letni Passat, którego wcześniej oglądałem. Miał kilka drobniutkich zadrapań, ale tego nawet nie było widać, bo były to jakieś odpryski od kamieni czy pamiątki po drzwiach na parkingu. Wewnątrz też samochód dobrze utrzymany, czarna skóra i chromowane wykończenia były w dobrym stanie, siedzenie kierowcy dość mocno wytarte, ale nie ma się co dziwić (o tym zaraz). Nawet drewniane wykończenia nie przeszkadzają, schludnie, gustownie i elegancko jak na Mercedesa przystało. Plastiki i elementy z tworzyw nie trzeszczały, wszystko idealnie spasowane z zachowaniem wysokiej jakości. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to przejrzystość i ergonomia rozmieszczenia wszystkich przycisków, pokręteł itp. bo wszystko jest tam poustawiane jakoś chaotycznie a nie tak jak intuicja podpowiada, ale to tylko szczegół, pewnie po jakimś czasie nawet nie zwracałbym na to uwagi. Bagażnik (bo to dla mnie też istotna sprawa) po prostu ogromny, większy niż w Passacie no i na pewno solidniej wykonany. Myślę, że przez transport ciężkich części i elementów od koparki nic by się nie stargało czy spękało, bo tworzywa i obszycie wyglądały na solidne. Oczywiście w środku masa miejsca, wygoda na najwyższym poziomie. Co prawda fotele były jakieś takie miękkie (podobno da się to ustawić pod własne preferencje, ale użyte pianki/poduszki w fotelu kierowcy były jakieś takie zbyt elastyczne), zbyt komfortowe, bo lepiej czułem się siedząc w Passacie, tamte fotele to majstersztyk, a te w Mercu jakieś "dziadkowate", dla mnie po prostu za miękkie.
Tyle z wrażeń wizualno-użytkowych, a teraz o samym prowadzeniu. Podjarany na maksa spytałem (oczywiście tylko tak z grzeczności, bo to jest oczywistość) czy możliwe będzie przetestowanie samochodu w trasie. Koleś powiedział, żebym wsiadał, a on poprowadzi mnie na kawałek gdzie będę mógł przetestować auto w jego naturalnym żywiole czyli na autostradach. Na początku spodziewałem się czegoś pokroju Passata i faktycznie pierwsze wrażenie po przejechaniu kilku KM było podobne jak w Passacie. Dość twarde (aczkolwiek wygodne) zawieszenie, idealnie dokładny układ kierowniczy, przeniesienia napędu, jednostka napędowa, no wszystko zrobiło na mnie naprawdę spore wrażenie, z początku trochę obsrany, bo pierwszy raz prowadziłem tak mocne i klasowe auto, ale po chwili już przyzwyczaiłem się do samochodu i pomimo maksymalnego skupienia, prowadziło mi się go całkiem swobodnie. Dopiero po wjechaniu na wylotówkę do Hamburga okazało się czym ten samochód tak naprawdę jest... No coś niesamowitego, tego uczucia nie zapomnę na długo. Po wciśnięciu gazu w podłogę zaraz pojawia się 200kmh, człowiek nawet nie zdąży spoglądnąć na prędkościomierz, samochód przyśpiesza po prostu momentalnie, a to doładowane V8 ma tak dużo mocy i momentu w zapasie, że człowiek chciałby tylko deptać po gazie. Samochód ma fabrycznie zdjętą blokadę prędkości, aczkolwiek nie było możliwości tego sprawdzić, bo ruch był dość duży, ja zresztą też nie chciałem ryzykować, bo nie jechałem przecież swoim autem. Po kilku km zjechaliśmy z autobahny, żeby sprawdzić samochód też w normalnych warunkach, na zwykłych wiejskich drogach. Auto pomimo swojej całkiem sporej wagi i gabarytów trzymało się drogi jak przyklejone. O ile Passat wydawał się twardszy i bardziej zwarty w budowie, tak odniosłem wrażenie, że to W211 lepiej zachowywało się w ciasnych zakrętach, ten samochód po prostu połykał wszystkie wiraże. Myślę, że wpływ na to miała również kupa elektroniki i różne systemy, o których istnieniu człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, no ale to w końcu Mercedes. Po upływie około 20-30min stwierdziłem, że czas już wracać, bo nie będę przecież kolesia naciągał na benzynę, aczkolwiek miałem ochotę jechać tym samochodem i nigdy z niego nie wysiadać, nie ważne w którą stronę, chciałem więcej i więcej, po prostu jechać przed siebie, sprawiało mi to wielką frajdę, w końcu jechałem autem 3x mocniejszym niż jeżdżę na co dzień. Wjechałem w jakieś za(pipi)a i stwierdziłem, że lepiej będzie się przesiąść, bo "Bauer" szybciej trafi do domu sam niż jakby miał mnie kierować całą drogę, co by było trochę uciążliwe. W normalnych warunkach można by użyć nawigacji, aczkolwiek powiedział mi, że przybudowują obwodnicę i zna inną drogę, zamiast pchać się w korki i objazdy. Zresztą ja też chciałem chwilę posiedzieć jako pasażer, lekko ochłonąć i przemyśleć sprawę.
No więc przyszedł czas przemyśleń - jeden z moich głównych faworytów gruntownie przetestowany i sprawdzony w warunkach realnych. Cóż powiedzieć, właściwości jezdne idealne, osiągi zbliżone do Passata, bo ten pomimo mniejszej mocy, jest o wiele lżejszy przez co różnica w osiągach jest naprawdę niewielka na korzyść E-Klasse. Jakość wykonania na pewno na wyższym poziomie, komfort również. Większych różnic w wyposażeniu nie było, najistotniejsze dla mnie rzeczy posiadały obydwa te samochody i to było dla mnie najważniejsze, a dodatkowymi bajerami w Mercedesie nie pogardzę. Tak w spokoju przez te 20min sobie myślałem i analizowałem wszystko na fotelu pasażera i przyznaje się bez bicia, że gdyby nie 3 rzeczy to wziąłbym ten samochód z miejsca. Pierwsza rzecz, że nie byłem przygotowany na zakup i nie miałem przy sobie gotówki, druga to to, że założyłem sobie iż sprawdzę wszystkie interesujące mnie modele i alternatywy przed zakupem, a trzecia i chyba najważniejsza sprawa to był... przebieg. Tak, właśnie to najbardziej mnie zaniepokoiło. Samochód miał zrobione dokładnie 314 000km... Całkiem sporo. Ja rozumiem, że większość samochodów sprowadzonych z Niemiec pewnie przychodzi do nas z takim przebiegiem, no ale kurde jest ta świadomość. Na plus trzeba na pewno zaliczyć, to że auto od nowości jest w rękach jednego właściciela, który o niego dbał i to było widać. Podczas jazdy było czuć, że ze strony technicznej też wszystko jest w nienagannym stanie, zostałem zapewniony, że wszystkie naprawy, wymiany itp były wykonywane na bieżąco w serwisie Mercedesa na co koleś miał faktury, pełna dokumentacja i historia napraw. Zderzyłem się troszkę z bolesną rzeczywistością i uświadomiłem sobie, że gdybym kupił ten samochód to jeździłbym o 7 lat młodszym samochodem z przebiegiem większym o ponad 50 000km od swojego. Ja rozumiem, że to jest samochód, który pewnie przez kolejne 300 000km odpowiedniego traktowania będzie jeździł bez większych problemów, ale ta świadomość jednak pozostaje i mimo wszystko dało mi to trochę do myślenia. Z jednej strony zaje.biście napalony i podjarany obcowaniem z tym samochodem, bardzo ładne auto, a z drugiej nie o to mi chodziło gdy postanowiłem, że zacznę rozglądać się za tego typu autem. Stwierdziłem, że przeznaczę na auto dość sporo pieniędzy, ale za to będę miał auto młodsze, z mniejszym bagażem doświadczeń, a trafiam na auto, które ma przelatane ponad 3 bańki...
No i tak biłem się z myślami, aż do momentu, o którym wczoraj wspomniałem czyli "incydentowi" na drodze. Praktycznie już na miejscu, kilka ulic przed dojazdem, jakiś debil postanowił zaparkować swojego Transita w bagażniku naszej E55. Sytuacja o tyle dziwna, że było to na światłach przy dość długo świecącym się już czerwonym świetle stoimy na skrzyżowaniu i nagle po krótkim pisku poczułem tylko (pipi)nięcie od tyłu. Koleś się zagapił i nie zdążył wyhamować. W konsekwencji tej "konfrontacji" do wymiany będzie klapa bagażnika, zderzak oraz prawe światło, bo pękło od wstrząsu pewnie. Wiele się nie stało, aczkolwiek wiadomo, przykra sytuacja, w której nikt nie chciałby się znaleźć. Oczywiście jakbym chciał kupić auto to nawet nie miałoby to wpływu na moją decyzję (pewnie z tego tytułu zbiłbym nawet z 1000€ z ceny z racji, że auto niby było bite), bo uszkodzenia były znikome, a ubezpieczenie sprawcy zapłaci za wszystkie naprawy i nie będzie śladu. Przyjechała policja oczywiście i wszystko odbywało się jak podczas zwyczajnej stłuczki drogowej. Trwało to ekspresowo, załatwienie formalności to kilka minut, przesłuchali wszystkich nas po kolei i można było się zmywać. Z racji, że samochód nadawał się do kontynuacji jazdy, nie potrzebna była nawet laweta dla Mercedesa, tylko Transit musiał być odholowany, bo w wyniku zdarzenia rozwalił światła i chyba uszkodził układ chłodzenia więc nie nadawał się do jazdy. Właściciel Mercedesa oczywiście mocno podkur.wiony, bo podczas sprzedaży auta ktoś mu wjeżdża w dupsko. Mówił, że po tym wszystkim pewnie nie będę chciał już kupić auta, ale zapewniał mnie, że gdybym był zdecydowany to za tydzień-dwa wszystko będzie zrobione na cacy. Powiedziałem mu, że to zdarzenie nawet nie miałoby wpływu na zakup, ale muszę się zastanowić, czy chcę kupić auto z takim przebiegiem. Opuścił jeszcze z ceny do 19000€ i w komplecie dawał komplet zimówek na alu 17" MB oczywiście.
Powiedziałem mu, że muszę się poważnie zastanowić i do 2 dni powinienem dać mu odpowiedź. Ostatecznie oddzwoniłem i żeby nie trzymać go w dalszej niepewności powiedziałem, że jednak nie zdecyduję się jeszcze na zakup. Stwierdziłem, że sprawdzę wszystkie interesujące mnie samochody to tak będzie, żeby później nie pluć sobie w brodę, że jednak nie sprawdziłem tego A6 i żałować przez długi czas.
Szkoda, że tak się to skończyło (z tym wypadkiem), bo miałem jeszcze nadzieję na przejażdżkę tym nowiutkim SL, bo widać, że gościu był do mnie pozytywnie nastawiony, całkiem sympatyczny facet (ponoć ma jakieś polskie korzenie, ale nie mówił mi dokładnie o co chodzi).
Jak na razie (po testach 2 z 3 moich faworytów) mam bardzo ciężki wybór pomiędzy niepozornym i porywczym Passatem R36, a krzykliwym, ale wyrachowanym i potężnym E55 AMG. O ile po testach Passata byłem nawet skłony w ciemno go kupić tak teraz jestem (pipi) zdezorientowany. Nie wiem, może jeszcze A6 wprowadzi coś nowego do tematu aczkolwiek wątpię.