Skocz do zawartości

KOMODO

Zg(Red.)
  • Postów

    597
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez KOMODO

  1. Obawiam się, że recka Outlaws skapnęła mi przede wszystkim dlatego, że byłem dostępny, Butcher tymczasem bawił na gamescomie A co do "Z*eb to sam" - przed testami konsola autentycznie była jeszcze na chodzie choć w stanie agonalnym (martwy laser i nie tylko), wciąż się jednak uruchamiała i podawała obraz do telewizora. Tekst sprzed 18 lat, grubo. Sam nie miałem wtedy wiele więcej na liczniku. A sequel tego materiału pojawił się w kolejnej generacji, gdzie w większej grupie rozprawialiśmy się z PS3, X360 oraz Wii, rozwalając je ciężkimi narzędziami, rozjeżdżając autem, podpalając, a na finał wysadzając w powietrze środkami pirotechnicznymi. To właśnie wtedy Misio odniósł poparzenia, które szpecą jego pyszczek do dzisiaj
  2. Dzięki za opinie! Atrakcja JW tak naprawdę otrzymała tylko nową skórkę, wszystkie budynki, a także trasa przejazdy kolejki nie zmieniła się od 1993 roku. Teraz jest po prostu jeszcze bardziej epicka. Jeżeli jeszcze nie macie dość fotek z Universal Studios, na stronie pojawiło się dziś fotograficzne DLC do tego materiału, możecie je znaleźć TUTAJ PS: Odkąd Kmiot przygotowuje swoje uber-recenzje numeru, liczba opinii wyrażanych przez pozostałe osoby z forum odczuwalnie spadła. Jeżeli macie więc jakiekolwiek spostrzeżenia - my zawsze czekamy na feedback, nawet jak niekoniecznie wszyscy autorzy tekstów komentują potem taki odzew!
  3. Ten etap za nami :(. W którymś momencie branżowy obyczaj zabronił atrakcyjnym kobietom wykorzystywać swojej urody w celach zarobkowych poprzez uznanie tego za coś niewłaściwego pod kątem wizerunkowym. To dla ich dobra, a fakt, że są dorosłe i mogą decydować o sobie nie ma tu nic do rzeczy. Pytanie czy ktokolwiek na tym skorzystał.
  4. Dzięki za opinię! Vibe faktycznie się zgadza bo i wydarzenie było do E3 podejrzanie zbliżone, czego być może nie widać po zdjęciach z relacji dlatego korzystając z okazji zapraszam na nowo otwartą stronę gdzie poza sklepem, zapowiedziami numeru i fragmentami tekstów będziemy starać się zamieszczać także okazjonalnie "darmowe DLC" do materiałów z magazynu. W przypadku relacji z Summer Game Fest jest to właśnie galeria zdjęć, których nacykałem całkiem sporo a do druku mogło pójść raptem kilka. Galeria daje nieco lepszy ogląd na skalę i wizerunek wydarzenia, a także jego klimat. Zapraszam tutaj: https://www.psxextreme.pl/summer-game-fest-galeria-zdjec/
  5. KOMODO

    Wycieczka do Japonii

    Tak i ma to całkowity sens. Kraj 125 milionów ludzi i właściwie jedna nitka kolejowa, którą jeździ większość localsów i wszyscy turyści. W rezultacie pociąg jest co 5 minut i w każdym jest sporo ludzi
  6. KOMODO

    Wycieczka do Japonii

    To chyba zależy od pociągu - te dalekobieżne faktycznie mają takie wagony, ale te jeżdżące na krótsze odcinki (chyba) nie mają albo tak to zrozumiałem na miejscu. Przykładowo do NEX-a (Narita Express) wskoczyłem na pałę bo odjeżdżał, usiadłem w randomowym miejscu i było OK - konduktor po prostu poprosił o JR Passa. Tak czy siak konduktor i tak pojawi się zapewne w wagonie bez rezerwacji - kursuje w te i z powrotem po pociągu bez przerwy więc myślę, że w wagonie bez rezerwacji tym bardziej będzie sprawdzał JR Passy. W przypadku siedzenia na zarezerwowanym miejscu sprawdza sobie z tabletem i jeżeli zarezerwowane miejsca są zajęte przez pasażerów - po prostu je mija. O nic się jednak nie trzeba martwić na zapas, sam przed wyjazdem zrobiłem sobie "ściągę" nazw pociągów itp. na różnych odcinkach trasy Shinkansena ale zupełnie niepotrzebnie - tego chyba się już nie da bardziej usprawnić, tak przystępne i logiczne (i obłędnie punktualne!) to wszystko jest. Jeżeli więc zarezerwowałeś sobie miejsce w Hikarim w wagonie nr 4, to na peronie zauważysz, że masz dokładnie takie oznaczenie na podłodze - tu zatrzyma się 4 wagon Hikariego, tu będą drzwi. Nie sposób się pomylić. No i na miejscu dopiero zrozumiałem, że ze względu na kiszkowaty kształt kraju, cały system Shinkansenów to właściwie 1 linia - wszystkie te typy pociągów jeżdżą więc tą samą trasą i jedyne co je różni to częstotliwość zatrzymywania się. Nozomi i Mizuho są najszybsze bo zatrzymują się tylko w naj-największych miastach (ale nie obejmuje ich JR Pass!), Hikari czy Sakura zatrzymują się nieco częściej ale bez przesady, taki Kodama staje z kolei na każdej stacji. I to cała filozofia, proste jak rąbanie. Jeżdżą faktycznie jeden za drugim, więc bywa, że np. w tym samym momencie na peronach stoją dwa pociągi tej samej relacji, tylko, że jeden to np. Nozomi i dojedzie do celu 15 minut przed Hikarim, który stoi zaraz za nim. A co do wiosek, to sam byłem tylko w 3 takich miejscach, więc nie mam wielkiego doświadczenia ale bardzo podobała mi się wycieczka na wyspę Okunoshima (https://pl.wikipedia.org/wiki/Ōkunoshima). Wybrałem się na nią z Hiroszimy. Najpierw oczywiście błyskawiczna podróż Shinkansenem (Kodamą bo zatrzymuje się na każdej stacji) do miejscowości Mihara - 102 tys. mieszkańców. Na japońskie warunki to chyba bardzo małe miasto, klimat trochę taki jak u nas w miejscowościach rzędu 10-15 tys. osób. Stamtąd jednak trzeba dotrzeć do Takehary - tam już mieszka tylko 29 tys. osób. Pomiędzy Miharą a Takeharą kursuje jednak bardzo prosty, powolny pociąg jadący cudowną trasą wzdłuż morza wewnętrznego - piękne widoki. Ja tym pociągiem jechałem tylko w drodze powrotnej, w pierwszą stronę źle posprawdzałem trasy i pociąg mi "uciekł". A że spieszyło mi się na prom na wyspę królików, pojechaliśmy takim totalnie wiejskim autobusiną gdzie średnia wieku pasażerów wynosiła z 80 lat. Jechaliśmy tak urokliwymi zadupiami, że szok. Sama Takehara też ma swój klimacik, zaś wyspa Okunoshima jest bezludna - poza hotelem są tam tylko ruiny zabudowań z czasów wojny no i chmara żarłocznych królików. Bardzo sympatyczny kontakt z przyrodą, święty spokój z dala od miast - można przyobserwować kraby, unikatowe tylko dla tego regionu jaszczurki, popasać króliki - wspominam bardzo miło . No i jeżeli jedziesz do Hiroszimy to poświęć godzinkę na tramwaj do portu skąd odpływają promy na Miyajimę (obejmuje je JR Pass!) - zgodnie z połowicą uznaliśmy, że to najpiękniejszy i najbardziej "japoński" widok jakiego doświadczyliśmy. Po powrocie do domu odkryliśmy, że faktycznie jest wśród trzech najpiękniejszych miejsc jakiegośtam japońskiego rankingu
  7. KOMODO

    Wycieczka do Japonii

    Faktycznie można wskakiwać bez rezerwacji (jeżeli pociąg już stoi na peronie, a zwyczajowo stoi dosłownie 1 minutę więc nie ma czasu na rozkminę) ale sam polecam jednak zajmować sobie miejsca. Robi się to za pośrednictwem maszyny więc bez obaw o barierę językową (Japończycy nie znają angielskiego) i można zrobić to z dużym wyprzedzeniem i na wiele połączeń naraz. Czyli od bidy za jednym podejściem mógłbyś kupić od razu bilety na wszystkie podróże jakie planujesz (co oczywiście odradzam, lepiej kupować tylko na najbliższą). Zaleta taka, że jak jedziesz z kimś to będziecie mogli siedzieć razem (co nie będzie gwarantowane przy zakupie w ostatniej chwili lub wskakiwaniu bez rezerwacji), a także brak kontaktu z konduktorem. Jak wskoczysz bez rezerwacji, gość nie będzie Cię miał na liście i na 100% będzie pytał wtedy o JR Passa. Tak czy inaczej jednak - uważaj jedynie by nie wsiąść Nozomi i Mizuho. Hikari czy Sakura Twoimi przyjąciółmi między miastami, Kodama jeśli celujesz w jakieś wiochy (w chuj urokliwe, warto!).
  8. KOMODO

    Wycieczka do Japonii

    W maju oddali budynek więc myślę, że do października jest szansa. W razie czego można się pocieszyć spacerem wokół obydwóch siedzib N, a także załapać do tamtejszego Nintendo Store. Jest dość mocno okupowany, w razie czego w Osace jest drugi oddział - tam można wbić z marszu, nie ma kolejek do wejścia ani limitowanego czasu zakupów, przynajmniej ja nie trafiłem. W Osace jest też park Universal Studios z epicką strefą Super Nintendo World. Sam nie miałem okazji niestety, ale przy okazji Summer Game Fest byłem w Hollywoodzkim odpowiedniku, więc odkupiłem winy
  9. Tak. Jeśli pijesz do ich podlejszej niż zwykle jakości to wynika ona niestety specyfiki targów - teksty młóci się z hotelu po nocach i nad ranem, nie ma czasu na dłubanie i wielokrotne poprawki. Jeżeli do druku poszły jakieś kulfony to wina korektora Rogera
  10. KOMODO

    Wycieczka do Japonii

    Rozumiem i szanuję podejście, jedynie usiłowałem zminimalizować obawy przed podróżami ;). A JR Passy są też na 7 dni - aktywuje się je dopiero na miejscu, więc można strategicznie to przemyśleć i uruchomić dopiero gdy faktycznie mamy plan oddalenia się nieco of bazy wypadowej . A co do Kioto - obiecaj, że sprawdzisz muzeum Nintendo - na jesieni będzie już oddane do użytku
  11. We wstępie do tego samego tekstu Roger napisał, że to jego sprawka . Na SGF byłem w pojedynkę, obskoczenie wszystkiego co było prezentowane było więc logistycznie prawie niemożliwe, dlatego tytuły, które chwilę potem można było ograć również w innych miejscach (np. w siedzibie polskiego oddziału PlayStation w Warszawie) odpuszczałem, skupiając się na tych, które dało się sprawdzić tylko w Los Angeles. Dlatego w przypadku Astro Bota musiałem obejść się smakiem, ograł go za to rednacz.
  12. KOMODO

    Wycieczka do Japonii

    Dobrze przekalkuluj sobie czy JR Passa faktycznie warto olać. Przejazdy Shinkansenami są jednak dość kosztowne. Np. trasa Osaka - Tokio to będzie ok. 400-500 zł na łeb, a z tego co widzę, to przejażdżek planujesz całkiem sporo. Ponadto - nie ma się co bać oddalania się od "hubów" na trochę większą odległość. Wymieniłeś bardzo fajne miejsca, ale 4 na 5 to w sumie aglomeracja Osaka/Kioto a z passem w kieszeni z powodzeniem możesz skoczyć gdzieś dalej, chociażby do Hiroszimy. Po drodze masz też kilka fajnych atrakcji (np. wyspę Awaji z parkiem rozrywki Nijigen no Mori z "krainami" nawiązującym głównie do znanych marek anime ale także gier (Dragon Quest) czy filmów (Godzilla!) albo interesującą niezamieszkałą wysepkę Okunashima, gdzie ruiny fabryki gazów bojowych i bunkrów z czasów wojny zostały opanowane przez chmary królików domowych czekających na żarcie od turystów już w porcie. No i kawałeczek za Hiroszimą (właściwie to w ramach aglomeracji) masz jeden z najbardziej ikonicznych widokówek w całej Japonii - wyspę Miyajima z charakterystyczną świątynią na wodzie i prowadzącą do niej bramą tori (również na wodzie). Ale oczywiście nie musisz nikogo słuchać i zrób tak jak podpowiada ci serducho ale nie bój się podróżowania "dalekobieżnego" wewnątrz kraju - nie ma nic szybszego i łatwiejszego niż błyskawiczne przemieszczanie się Shinkansenami.
  13. KOMODO

    Wycieczka do Japonii

    Możesz dokupić dodatkowy bagaż na sam lot powrotny ale wtedy będziesz musiał kupić w Japonii walizkę. Nie wiem czy taniej nie będzie jednak od razu wykupić bagaż rejestrowany w obydwie strony i zabrać walizę z Polski. Rzadko zdarzają się gubienia bagaży, ale jakbyś miał dwie walizki, to rozłóż sobie dobytek strategicznie - po połowę każdego rodzaju garderoby do walizki. Jak zaginie jedna to lepiej mieć połowę majtów niż zero majtów na zmianę . Co do jena - to cena średnia, w kantorach zapłacisz marżę i tutaj KONIECZNIE użyj porównywarki kantorów ponieważ różnice bywają ogromne. Ja po jeny przejechałem się ok. 80 km ale różnica na kursie była tak duża między Katowicami a moim miastem, że zaoszczędziłem 1.500 zł, więc to nie żarty . A gotówkę trzeba mieć koniecznie - Japończycy prawie nie korzystają z kart, wszędzie brzęczące monety. Jest masa miejsc które nie ma żadnych terminali płatniczych. Sklepy, markety i hotele - tam się poratujesz technologią ale w knajpkach u dziadka czy straganach z żarciem - w życiu.
  14. KOMODO

    Wycieczka do Japonii

    Zgadza się, nie jest to najtańszy sklep na świecie ale warto mieć na uwadze, że w aktualnej sytuacji gospodarczej na świecie, polski turysta ma w Japonii całkiem gruby portfel. Wiele rzeczy jest zaskakująco tanio i rozmaite growe badziewia również. Jako fan Godzilli spędziłem też słuszną ilość czasu w Godzilla Store (w Shinjuku, ale poza obszarem znanego z Yakuzy Kamarucho, tfu, Kabukicho). Eleganckie figurki to kwoty rzędu 50 zł/sztuka, wszelkie pierdoły typu kubki/długopisy/notesy to kwestia kilkunastu złotych. Mając na głupoty np. 1000 zł, można się obkupić po pachy, a i za kilka stówek spokojnie da się odłowić satysfakcjonującą ilość dobra. Najdroższe są oczywiście obiekty typowo kolekcjonerskie - figurki z dawno nie produkowanych już serii, które we wspomnianym już Mandarake czy Akihabarze można dorwać w stanie fabrycznie nowym, a sprzedawcy wskazują uczciwie każdą niedoskonałość opakowania, która mogłaby zaszkodzić walorom kolekcjonerskim ("damadżi!"). Szkoda tylko, że ichsze gry są w nie tylko w innym języku ale i regionie bo tytuły, które u nas na allegro chodzą po 400-500 zł tam poniewierają się po 20-30 nowych polskich. Tak czy siak, morał taki, że nie ma się co obawiać kosztów wyjazdu, oczywiście z wyjątkiem drogich lotów. Cała reszta, od hoteli, przez żarcie, po gadżety właśnie, jest w większości przypadków w ciul tańsza niż u nas.
  15. KOMODO

    Wycieczka do Japonii

    Ja jestem zwolennikiem niepopularnej opinii, że nie warto aż tyle czasu poświęcać na samo Tokio. Pewnie, miasto jest ogromne i pewnie dałoby się tam przesiedzieć i miesiąc, cały czas mając coś nowego do zrobienia ale raz, że z doświadczenia wiem, że siedząc w jednym miejscu szybko przestaje się "zwiedzać" a zaczyna "żyć" przez co im dalej w las, tym dni młócą coraz szybciej, a dwa - mimo wszystko z Tokio jest trochę jak z każdą stolicą. Jest Tokio i jest Japonia. Moim zdaniem warto trochę pojeździć po kraju, zwłaszcza, że z pomocą JR Passa jest to tak bajecznie łatwe i wygodne. W samym Tokio polecam mniej popularną, ale malowniczo ulokowaną świątynię Meji, mieści się w Shibuyi ale jest otoczona zielenią, więc do celu maszeruje się ok 1.5 kilometra przez "las". Po drodze opcjonalne muzeum i ogrody, dodatkowo płatne ale symbolicznie. Można zapomnieć, że jest się w mieście. Akihabara to mus, wiadomo, ale warto też podczas odwiedzin w Shibuyi zajrzeć do tamtejszego oddziału Mandarake - chyba najlepiej/najciekawie zaopatrzony w kolekcjonerski szmelc sklep w Tokio. Śmierdzi jak w antykwariacie, jest klimat. Z fajnych "widokówek" poza wymienionym Skytree polecam też Roppongi Hills Tower. Jest tańszy niż Skytree czy Tokyo Tower a widok równie imponujący (blisko Tokyo Tower). Do pewnej godziny można też dostać się na dach, po pewnej godzinie tylko przez szybę ale benefitem jest rotacyjna wystawa - ja widziałem tę nawiązującą do animacji Walta Disneya. Podczas podziwiania panoramy przygrywała muzyka z "Pięknej i bestii" . Aha - atrakcja Mari Kart, zamknięta przez Nintendo za łamanie praw autorskich dalej działa, choć już bez strojów postaci z gier. Można na niej pojeździć po Shibuyi i Akihabarze
  16. Panowie, ale Wy wiecie, że Grucha nie pracuje już na portalu ze 3 miesiące? Aktualnie pisze jedynie okazjonalnie recenzje, ale z tego co widzę to z raz w miesiącu. Grucha więc już "nie istnieje i nie może Was skrzywdzić"
  17. Tu byście chcieli więcej ciekawostek zza kulis działania magazynu, a z drugiej strony nie chcecie zaakceptować faktu, że PE sporo zawdzięczało pomocy Gruchy w rozmaitych tematach, których nie widać było gołym okiem . Możecie Gruszki nie lubić za newsy na PPE, ale to wciąż solidny gość na którego można liczyć w każdej niemal sytuacji. Dobry chłopak
  18. Ale przecież ja niczego nie argumentuję bo też niczego nie muszę bronić, gdyż ani to nie moje ani nawet nie mam z tym nic wspólnego poza tym, że znam część osób stamtąd przez oczywiste powiązania z dawnych lat portalu, gdy jeszcze znajdował się razem z PE pod jedną strzechą. Po prostu wyjaśniam jak to działa, nie tyle na przykładzie PPE co wszelkich stron internetowych ogólnie. Tak działa sieciowy biznes czy się nam to podoba czy nie, nikt nie musi w tym przymusowo brać udziału, stąd piszemy do prasy drukowanej, a nie na portale. A co do Gruchy piszącego do PE - było go w druku tyle co kot napłakał, nie zachowujmy się jakby w pojedynkę zmienił cały profil magazynu . Plus to także nie temat do mnie - ja tylko piszę umówione z Rogerem teksty, nie decyduję o doborze tematów dla pozostałych autorów ani skali udziału poszczególnych ksyw na łamach.
  19. Ej, żeby było jasne - w żaden sposób nie jestem związany z PPE, nie udzielam więc żadnego oficjalnego stanowiska w imieniu portalu. Nie muszę jednak być tam zatrudniony by wiedzieć jak działa od zaplecza internet. Optymalizacja pod SEO to nie tylko domena portali informacyjnych ale całej treści w sieci w ogóle. To samo mamy w sklepach internetowych, stronach ofertowych itp. Bez tego po prostu jest się w sieci niewidzialnym i traci się konkurencyjność. Jeżeli chcesz coś sprzedawać online, nieważne czy są to produkty, usługi czy informacje, będziesz siedział w SEO zakopany po same uszy, łożąc kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt/kilkaset tysięcy na pozycjonowanie organiczne (treści na stronie), linki sponsorowane (odnośniki na stronach zewnętrznych oddające część swojej "mocy" na rzecz strony do której linkują), tzw. zapleczówki (wpisy jedynie pośrednio powiązane z daną stroną, umieszczone na zewnętrznych stronach służących wyłącznie publikowaniu takich treści), a także Adsy (płatne kampanie Google dzięki czemu dana strona jest zawsze na szczycie ale z dopiskiem "Sponsorowane") i inne kampanie płatne. Idea rzetelnego, profesjonalnego portalu brzmi fajnie w teorii, ale w strukturze internetowej coś podobnego nie ma niestety racji bytu - błyskawicznie zostanie "zakopane" przez konkurencję używającą sztuczek pozycjonerskich. Po prostu nie sposób byłoby zapewnić rentowność takiej strony. Że im większy portal tym słabszej jakości treści? Owszem ale to bez znaczenia, większość ludzi czerpie wiedzę na temat świata z samych nagłówków, treść równie dobrze mógłby im napisać bot, co w przypadku wielu branż już teraz ma miejsce (nie, na PPE nadal piszą ludzie ). I myli się ten, kto sądzi, że np. Youtuberzy czy inni blogerzy o dużych zasięgach osiągają swoje pozycje wyłącznie dzięki ciężkiej pracy i organicznym wyświetleniom. Tutaj działają dokładnie te same mechanizmy co w pozostałych przypadkach, tylko ubrane w otoczkę "niezależności". Thats the name of the game. Dlatego większość zg(red.)ów trzyma się papieru do ostatka, choć z powodzeniem mogliby pisać gdzieś w sieci lub na kilku frontach. A co do Gruszki i jego udziału w PE - życie magazynu to nie tylko to co widzimy na stronach. Rogera zwyczajowo poza "Okiem Maniaka" i HP nie ma na nich wcale, a jednak ślęczy nad każdym wydaniem każdego miesiąca potencjalnie najdłużej z całej redakcji. Grucha pomagał magazynowi od zaplecza dużą ilość razy i na przestrzeni lat wiele rzeczy nie udałoby się bez jego udziału. Poza tym chyba każdy w redakcji kto miał z nim styczność potwierdzi, że "to jest fajny chłopak, dobry chłopak, elegancki chłopak mój"
  20. Ale tak na marginesie - wy zdajecie sobie sprawę, że na PPE pisze się w taki a nie inny sposób nie dlatego, że autor cierpi na jakiś deficyt słownictwa, tylko dlatego, żeby nasycić tekst odpowiednimi frazami, układem i liczbą znaków, aby bot Google'a wypozycjonował treść jak najwyżej w przeglądarce? Na tej samej zasadzie działają podłe serwisy informacyjne, formułujące nagłówki w taki sposób byle nabić wyświetlenie a potem jak najdłużej szukać odpowiedzi na zadane w nagłówku pytanie, być może nawet nigdy go nie znajdując. Tak działają wszystkie media online. Dlatego prasa to ostatni bastion prawdziwie autorskich treści, gdzie każdy autor pisze jak uważa, bo objętość, nasycenie frazami czy jakikolwiek inny parametr SEO nie ma znaczenia. A Grucha zrobił na przestrzeni lat dla magazynu więcej niż Wam się wydaje
  21. @Perez Patrz jaka wdzięczność . A co do kwestii o której pisze Roger, może faktycznie będzie kiedyś okazja o tym opowiedzieć szerzej bo ja sam pamiętam już kilka "ostatnich numerów" (pierwszy który kojarzę to 221, okładka z Gwiazdą Śmierci), ze wszystkich wyszliśmy zwycięsko jedynie dzięki oddaniu i zaangażowaniu ekipy. Na przestrzeni lat przywykliśmy do życia na granicy spadnięcia z rowerka do tego stopnia, że ten najnowszy "ostatni numer" (320) na wielu nie zrobił szczególnego wrażenia . Tym jednak razem po raz pierwszy od dawna faktycznie patrzymy na przyszłość marki z optymizmem i pewnością, że jeżeli kiedyś znów nadejdzie widmo "ostatniego numeru" to będzie oznaczać tyle, że już autentycznie nic więcej nie da się w tej sprawie zrobić. Wierzę jednak, że prędko to nie nastąpi
  22. Ale dlaczego od razu tak dramatycznie . W ten sposób jedynie napędza się błędne koła, na którą narzekają obydwie strony trzymające za piłę, żalimy się nawzajem i nic z tego nie wynika. To, że ktoś się nie loguje nie znaczy, że nie zagląda bez logowania. Butch relatywnie szybko zareagował na wycelowany w niego temat. Nie wiem czy zajrzał sam czy ktoś mu doniósł ale wychodzi na jedno - info dotarło do adresata szybko. Z całą resztą opinii jest bardzo podobnie i spora część "starszyszny" forum jest całkiem nieźle kojarzona przez zgredów. Kiedy spotkałem Łoma na ostatnim Extreme Party, to pamiętam, że przepraszałem go, że nie kojarzę jego ksywy z forum (już kojarzę!), za to wymieniłem w rozmowie z nim m.in. Ciebie. Kiedyś w kinie spotkałem też Mendrka i podszedłem przybić pionę choć ten mnie nie poznał. Tych kilku forumowiczów, którzy zjawili się na EP i jeszcze na dodatek podali pomocną dłoń przy partyzanckiej organizacji wydarzenia, nie tylko nie zostało pobitych ale byli przyjęci jak swoi
  23. Zabawię się w adwokata diabła, choć nikt mnie nie nasłał, sam przyszedłem. Wiele osób z redakcji pisało to już tutaj wielokrotnie, w tym ja również - narzekacie, że z większością ekipy nie ma kontaktu, bywają tutaj rzadko a udzielają się jeszcze rzadziej. Tymczasem to właśnie takie wątki jak ten tutaj powodują lub nasilają to właśnie zjawisko. To nie jest temat mający na celu krytykę, a coś na kształt polowania na czarownica, linczu, cementowania "wspólnej racji", którą podziela większość formuwiczów najbardziej aktywnych w wątkach związanych z redakcją, podsycaną jadem ze strony osób związanych z pismem, a mającym z jakiegoś powodu z Butcherem na pieńku. Krytyczny temat na temat sposobu oceniania recenzji serii The Last of Us wyobrażam sobie w taki sposób, że omawiacie zawartość recenzji, punktujecie jej słabe Waszym zdaniem strony, zgłaszacie to co się Wam nie podoba. Ale prawda jest taka, że remaster jest ocenić bardzo trudno, bo nie wiadomo komu go zadedykować. Czy osobom, które znają pierwowzór na wylot? Czy tym, którzy sięgną po niego po raz pierwszy i wersję na PS5 potraktują jako nowe, odrębne wydawnictwo? Przecież jeżeli jakieś dzieło jest znakomite, a potem wychodzi jego wersja reżyserka/rozszerzona/specjalna to dalej takie właśnie jest, a potencjalnie nawet lepsze, nie może więc nagle z "wybitnego" spaść na "przeciętne" bo "to tylko wznowienie, już to dostaliśmy". Nikt nie ocenia reedycji książki w nowej szacie graficznej czy tłumaczeniu gorzej bo "już była". To po prostu nowe wydanie dzieła, w tym wypadku znakomitego (The Last of Us Part II). Redakcja nie normuje w żaden sposób metody oceniania takich wydań. Pismo od zawsze było autorskie, każdy zgred mógł i może oceniać tak jak czuje. Próba dogodzenia wszystkim jest z góry skazana na niepowodzenie. Butcher przyjął jakąś perspektywę, ktoś inny mógłby przyjąć odmienną. Ja sam miałem TLoU 2 na półce od lat ale obrażony na wyciek materiałów przed premierą postanowiłem, że nie będę w nią grał. Żal zagoił się po czasie, przyszło PS5, ale wstrzymywałem się nadal, tym razem czekając właśnie na remaster. W dniu w którym się pojawił, wysupłałem 50 złotych, zaktualizowałem i bawiłem się wybornie. To jedna z najlepszych pozycji w jakie grałem w życiu, trafiła do mnie idealnie, lepiej nawet niż pierwowzór. I z tej perspektywy ocena rzędu 7/10 byłaby krzywdząca, nawet jeżeli skala zmian jest mała (ale i cena aktualizacji niewielka, choć IMO takie coś mogliby puścić jako darmową aktualizację, ale to Sony więc nie ma zaskoczenia). Wszystko więc jest względne, a jakieś kryterium przyjąć trzeba. Jeżeli przyjęte kryterium się Wam nie podoba - każdy ma prawo je wyrazić, ale to tutaj nie ma wiele wspólnego z merytoryką, bardziej z podjudzaniem siebie nawzajem. Jasne, że każdy zgred woli przeczytać coś pozytywnego na temat swoich wypocin niż coś negatywnego, ale znów - krytyka poszczególnych materiałów to jedno, a przyczepianie metek do osób i wałkowanie czegoś przez długie lata jakby to było fundamentem pisma albo czyjegoś życia, to dwie różne rzeczy. Ocena TLoU to 1 materiał z tysięcy publikowanych każdego roku, a wraca częściej niż cokolwiek innego. Każdego by w końcu chuj strzelił
  24. Sądzę, że jednak jest tutaj przestrzeń na polemikę. Jasne, że Nintendo jest znane z umiejętnego przeplatania nowości i rozmaitych wznowień, jednak im bliżej końca generacji, tym intensywność zjawiska staje się wyższa. Jeżeli dobrze przejrzałem kalendarz wydawniczy Nintendo, w 2022 roku nie wydali oni ani jednego wznowienia swojej dużej gry z przeszłości, w 2023 było ich z kolei aż pięć (Metroid Prime Remastered, Kirby's Return to Dream Land Deluxe, Advance Wars 1+2, Pikmin 1+2, Super Mario RPG), a na bliskim horyzoncie mamy już cztery kolejne (Another Code: Recollection, Mario vs. Donkey Kong, Luigi's Mansion 2 HD i Paper Mario: Paper Mario: The Thousand-Year Door). Z nowości własnych mamy w zapowiedziach z kolei już tylko Princess Peach: Showtime! oraz ewentualne Metroid Prime 4, jeżeli faktycznie zdążą z nim jeszcze na tę generację. Nie da się więc nie zauważyć, że wznowienia zaczynają dominować nad świeżymi projektami, co jest zrozumiałe, muszą wszak mieć jakieś system sellery na premierę następnej konsoli. Wciąż jednak rzadko są to leniwe remastery (jak przy Skyward Sword czy Pikminie 1+2) więc nie potępiam zjawiska. No i dzięki za obszerną opinię całego numeru
  25. Każdy redaktor ma jakiś gust i cechy charakterystyczne. Znając Butchera można było spodziewać się takiej noty i osobiście nie widzę w tym nic nieprofesjonalnego. Swoją perspektywę opisał, decyzję uzasadnił. Według metacritic, jeszcze przynajmniej 25 innych mediów wlepiło tej grze dychę, z czego teoretycznie wszystkie są bardziej profesjonalne niż PE, skoro załapują się do globalnej średniej (nas pomimo próśb i gróźb nigdy na Meta nie przyjęli). A mój wpis bardziej niż TLoU dotyczył porównania wydawnictw, gdzie nie próbuje udawać, że jest idealnie, ale z doświadczenia wiem, że mogło być zdecydowanie gorzej. I były momenty, że naprawdę niewiele brakowało by tak właśnie było.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...