Tu nawet nie ma znaczenie stopień uwielbienia marki, tylko najwyraźniej stopień pofałdowania kory mózgowej. Jeżeli ktoś widział ten film w normalnym stanie świadomości i nadal z pełną odpowiedzialnością twierdzi, że mu się podobało i że wszystko spoko, to najwyraźniej nie oczekuje od rozrywki niczego oprócz szybko przelatujących mu się przed oczami obrazków.
No właśnie nie bardzo, bo do jednego filmu próbuje wcisnąć zawartość trzech, co potęguje efekt komiczny. Tylko w tym ROS jest dobry, w byciu niezamierzoną komedią. Pewnie że od czasu do czasu widać tu zarys jakiegoś dobrego pomysłu, ale to nie paraolimpiada, nie będzie medalu za dobre chęci.