Update po całości półsezonu. Jeżeli oczekiwało się, że od początku będzie dążenie do jakiejś konkretnej konkluzji, najlepiej maksymalnie gorzkiej, to rzeczywiście można się rozczarować. Skupienie większości odcinków na postaciach drugoplanowych z Bojackiem jedynie w tle, okazało się całkiem fajną formułą. Odcinek, w którym jedynym śladem Bojacka są czytane z offu listy z odwyku, to udany i świeży pomysł. Odstaje trochę odcinek Toddocentryczny, bo gdy wydawało się, że wreszcie znaleziono receptę na tę postać po skoncentrowaniu jego wątku na kwestii problematycznej seksualności, nie wiadomo po co wrócili do koncepcji maksymalnie randomowej, krejzolskiej na siłę przygody, która męczy po 10 minutach. W dodatku na ostatniej prostej ładują tu jeszcze parent issues, o które nikt nie prosił.
Koncepcja skupienia się na postaciach pobocznych przeszkadzała mi tylko w ostatnim odcinku, gdzie to wszystko staje się już naprawdę za mocno rozwodnione. Tzn. rozumiem, że chodziło chyba o pokazanie jak radzą sobie postacie, które kiepsko wyszły na znajomości z Bojackiem. Tylko jeżeli tak, to przez 5 sezonów przewinęło się jeszcze kilka osób, które można było tam wcisnąć. Zamiast tego jest jakieś kuriozalne śledztwo dziennikarskie i randomowe poczyniania Hollyhock i znajomych, a wszystko to nakierowane na zepsucie sytuacji, w której wszyscy są wreszcie mniej lub bardziej zadowoleni, poprzez powrót afery koperkowej z prawie-że-przeruchaniem niepełnoletniej sarenki oraz dalsze grzebanie przy sprawie Sarrah Lynn. No spodziewałem się ciekawszego settingu przed finałowym zestawem.