To ja znowu jakiś inny serial oglądałem, bo scena na werandzie wywołała u mnie uczucie zniecierpliwienia tym przydługim, zapętlającym się pierdoleniem ogólnikami "pamiętam co wtedy zrobiłeś" "ja też pamiętam co zrobiłeś kiedy indziej, ale nie pamiętam" "musimy to trzymać w tajemnicy przed samwieszkim" "no musimy bo to tajemnica" "ciiii, nie mów nikomu".
Feelsy też nie zadziałały, może dlatego że Hays nadal nie ma porządnego backgroundu poza tym, że był w Wietnamie, lubi polować, bóldupi na każdą wzmiankę o jego kolorze i na starość ma demencję. Natomiast o Weście wiadomo mniej więcej tyle, że jest blondynem i obecnie jego najlepszym kumplem jest chihuahua, którego nie wiedzieć czemu trzyma w boksie razem z dobermanami. Te emocjonalne wybuchy w kontekście wydarzeń, których nie jest nam dane poznać, bo to supertajne, podziałały na mnie tak nie za mocno.
Brakuje jeszcze 4 płaszczyzny, w której Hays i West w zaświatach wracają do sprawy, która nadal nie posunęła się o jebany milimetr.
Jak już się przypierdalam to po całości. Ten sezon inspirował się chyba polską szkołą udźwiękowienia. Po raz pierwszy od dawna byłem zmuszony poddać się i ściągnąć napisy, bo przewijanie co chwila próbując zrozumieć co oni mamroczą bez otwierania ust szybko zrobiło się frustrujące.